Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

lineaire

Zarejestrowani
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. lineaire

    Moje życie to ból.

    Nie rozumieją tego. Mówiłam im o tym, a oni dalej swoje. Dla nich się przyjęło że "nie wypada" być ateistą. Co do wzorca, jestem pewna że to nie wyjdzie. Heh, u nas chyba wolno, bo dużo ludzi idzie do kościoła. Jakbym im powiedziała o apostazji to znając ich, byłoby w...ienie na cały dom. Coś gadali o tym psychologu, ale powiedzieli że "nie bo pandemia". Tak, nie chcą mnie dać do psychologa gdzie będą max. 3 osoby, a do kościoła posyłają gdzie jest 50+. Zresztą zżera mnie stres, że przed rodzicami bym poszła do psychologa, bo na 99% każdemu w rodzinie o tym zaczną mówić. Nie zadziała powiedzieć "nie mów im".
  2. lineaire

    Moje życie to ból.

    Rodzice. Próbowałam rodzicom wytłumaczyć że nie wierzę w boga i że jestem ateistą. Oczywiście spokojnie, tak jak tłumaczą inni by rozmowa była gładka. Oni jednak powiedzieli że i tak się nawrócę w swoim życiu, że tacy ludzie później i tak przychodzą na pogrzeby do kościola itp. Ja powiedziałam że po co iśc do kościoła, skoro nie jestem katolikiem? "Nawrócisz się". Na siłę mi próbują religię wciskać, mówią że to "przez internet takie rzeczy wygaduję". Nawet siostra się z nimi zgodziła. Po tej dyskusji chcą mimo pandemii wysyłać mnie co niedzielę do kościoła, przypominają od czasu do czasu by się modlić przed snem. X D, żeby jeszcze oni to robili. Chciałam też im wytłumaczyć że jestem transgender mtf. Oczywiście nie, wszystko zwalili na internet, że jestem głupia, że nie czują że jestem w sobie dziewczyną. No i od razu czepiali się na każdym kroku żebym nie wchodziła na żadne "dziwne" strony. Po ośmiu miesiącach nie czuję zmiany. Dalej z koleżankami gadamy jakbym ja była dziewczyną i nie ma żadnego problemu. Reszta klasy nie wie o tym, ale to dlatego że nie wiem jak by oni na coś takiego zareagowali. Do dzisiaj mówią częściej "chłop" "koń" i inne. To mnie po prostu boli. Przywalają nawet się o to, że próbuję nowych rzeczy. Albo raczej przyczepiają się gdy mi coś nie wyjdzie w czymś, co jest nowe dla nich lub mnie. Spróbowałam Linuxa. Dla tych którzy nie wiedzą co to jest, jest to system operacyjny, a raczej jego jądro. Zainstalowałam Arch Linuxa na jednym z dysków by sobie kombinować z różnymi rzeczami. Uznali że to wirus, bo świetny Windows się długo włączał, gdzie w tym czasie usuwał mi sposób do włączenia Linuxa. Ogólnie nie chcą bym "kombinowała". Dla mnie to hobby. I jeszcze oni chcą bym byla dla nich "otwarta". Żal. Szkoła. Co tydzień jakiś test, w ostatnich dwóch miesiącach co tydzień trzy testy bez przerwy. Masa prac domowych, pracy, a rodzice mówią "to jak wakacje". Wolałabym pracować w McDonaldzie niż się uczyć w szkole. Dla mnie szkoła to zlepek niepotrzebnych informacji których nie wykorzystam w życiu, stres, kłótnie z rodzicami o to że "Nie przesłano" w librusie mimo że nie trzeba było niczego odsyłać. Mnie to wykańcza... Jeszcze inne różne rzeczy się wydarzały, nie mówię tutaj o szkole. Ps. Chyba nie muszę mówić że zmagałam się z depresją i myślami samobójczymi. Jestem znudzona gadaniem "będzie lepiej" lub "nie jest tak źle".
×