-
Zawartość
13 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez mada0388
-
Witam wszystkich. Piszę do Was z prośbą o poradę. Mieszkamy razem z partnerem. Od początku wspólnie ustaliliśmy kilka zasad. Jedna z nich była zasada nocowania jego 8letnego syna u nas. Ustaliliśmy że od 1 nocy syn będzie spal w osobnym łóżku (zasypiamy razem, ja, partner i jego syn w 1 lozku), po zaśnięciu dziecka przenosimy się do sypialni. Do rzeczy, ustaliliśmy że syn nie będzie spał w naszym łóżku w sypialni, żeby nie było potem ewentualnych problemów i haseł typu "idz z łóżka ja chce spac tylko z tata". Zdarzało się natomiast że partner zostawał z nim na noc w jego łóżku ale nigdy na prośbę dziecka tylko ze względu na swoje potrzeby. Z synem widuje się 3 razy w tygodniu od 12 do 19 plus ci drugi weekend ze spaniem. Ostatnio wyniknął problem ponieważ partner podczas mojego wyjazdu z premedytacją wziął syna do naszej sypialni i spal z nim w naszym łóżku mimo ze mógł z nim spac ja zazwyczaj w tym pokoju w którym śpią zawsze. Argumentował to od niewygodnego łóżka, zmęczeniem i brakiem sil na ścielenie ich lozka. Na koniec naskoczyl na mnie ze co z tego ze złamał zasady, nic sie nie stało, i jeśli będzie chciał to będzie z dzieckiem spal gdzie mu wygodnie. Proszę o radę jak wyegzekwować tak ważna dla mnie rzecz.
-
Wlasnie o to chodzi i czasami sie o to sprzeczamy ze w popołudnia kiedy syn jest z partnerem, partner oczekuje zebym przyjeżdżała po pracy bo syn sie o mnie pyta czy ciocia będzie. Jeśli mnie nie ma bo np jade do swojego brata i mojej chrześnicy to jest obraza bo co on dziecku powie. Uwaza ze powinnam być w domu i z nimi spędzać czas tworząc rodzinę. Co do przypodobania to ten etap mamy za sobą, nie kupuje mu drogich zabawek czy słodyczy zeby się przypodobać, nie robię tego co syn chce (w odróżnieniu od partnera-nim rządzi syn). Stawiam granice, mowie co mi się nie podoba, zwracam mu uwagę jeśli przegnie i może za to mnie szanuje.
-
Dokladnie o to i tylko o to mi chodzi. Zle sie czuje kiedy syn skacze po łóżku, kiedy widze ze łóżko podczas mojej nieobecności służyło za pole bitwy, miejsce zabaw lub miejsce do oglądania filmów na tablecie. Niezrozumiałe to jest dla mnie bo mamy od tego przestronny i wygodny pokój dzienny. Choć mysle ze kwestia lozka jest częścią głębszego problemu.
-
Poprostu syn mnie bardzo lubi, chce się przytulać, bawić - oboje się lubimy.
-
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Nie zgodzę się ze jestem zazdrosna o syna, sama namawiam często partnera jeśli ma wolny dzień zeby odezwał odezwał do mamy dziecka czy może go wziąć na spacer. Jak jest u nas to więcej czasu syn spędza ze mną tzn bawimy się, gramy, przytulamy. To ja jestem tą osoba która proponuję wyjazd z synem tutaj czy tam. Wiedziałam w co wchodzę ale on też wiedzial w co wchodzi. Ja na wszystko ciężko pracuje, zresztą zasady wynosi się z domu, nasze łóżko np nie jest od skakania i bawienia się na nim bo jest od tego pokój dzienny (mimo ze często widze ze łóżko jest zdewastowane i niedbale zakryte to nie robię problemu mimo ze mnie to strasznie denerwuje ze posciel jest wygnieciona i ubita). I tak. Własnemu dziecku też bym nie pozwoliła skakać po łóżku i moje dziecko też by nie spało z nami w sypialni chyba ze w bardzo wyjątkowych sytuacjach. Tak jak ktoś napisał to nasza jedyna oaza spokoju i czystości. I tez się z tym zgodzę ze ciągle przesuwanie granic z byle widzimisię jest strasznie frustrujące i najzwyczajniej boki mnie fakt ze partner nie liczy się z moim zdaniem.
-
Tylko co i jak?
-
Razem ustaliliśmy zasady które partner łamiesz to chyba nie jest w porządku względem mnie?
-
Tak dokładnie. Ze ustaliliśmy że w sypialni śpimy ja i partner, nikt poza tym. Że syn (lub z synem jeśli będzie się bal) spi ale w pokoju obok jak zawsze było. Mało tego syn podobno byl zdziwiony i chciał zasnac w pokoju obok z tata ale partnerowi nie chciało się ścielić tamtego lozka.
-
Zeby była jasność, syn jest przyzwyczajony ze zasypiamy razem w trójkę, on w środku I oglądamy bajki przed snem. Sam tego chce i nie wyobraża sobie zeby mógł zasnac bez nas. Partner uważa że on sam zakomunikuje kiedy bedzie chcial spac sam, zresztą mi to nie przeszkadza dopóki nie odbywa się to w naszej sypialni.
-
Kiedyś jak syn myslal ze juz zasnelam i nie słyszę powiedzial "tata zostań do rana a nie jak zawsze", i właśnie wtedy np został. Mój partner zawsze nerwowo reaguje np kiedys powiedzialam mu ze "czekalam na ciebie tamtej nocy, że wystarczyło powiedziec ze zostajesz na noc z synem" to wybuchnął ze on będzie z nim zawsze spal kiedy go poprosi, nawet jak będzie miał 18 lat. I ok jego sprawa. Mnie boli fakt ze kompletnie gdzieś ma nasze zasady i mówi mi to swoim zachowaniem i słowami wprost. On jest naprawdę czułym tata, zawsze mówi "mój syneczku kochany", powtarza mu z 10 razy dziennie "kocham cie" zawsze się dużo przytulają i ok fajnie. Tylko robienie mi na złość żeby jego było "na wierzchu" jest poprostu smutne w szczególności ze kochamy się i rzekomo szanujemy. Zanim się rozwiódł to opowiadał jak go syn jako kilkulatek denerwował bo byl rozwydrzony i mocno nieznośny. Teraz po rozwodzie nagle kocha z nim spędzać czas i robic dzien dziecka za każdym spotkaniem.
-
Chodzi mi o to że mamy w naszym domu zasady. Np, nie skaczemy po łóżku, nie mówimy brzydkich słów, odnosimy talerze do kuchni, używamy słowa "prosze" jeśli coś chcemy od drugiej osoby. Tak samo było ze spaniem. Od początku syn wiedzial ze duże łóżko w sypialni jest łóżkiem cioci i taty a syn spi w pokoju obok, zawsze w 3 zasypiamy. Co ranek syn przychodzi ok 7 do naszego lozka, budzi nas i razem leżymy kolo godziny (na to pozwoliłam) mimo ze najbardziej zależy mi na tzw. Higienie snu. Mowilam partnerowi ze nie wyobrażam sobie zeby ktokolwiek nocował w naszym łóżku, czy brat, czy kolega, czy mój chrześniak. Poprostu nie. Zresztą sam mi to mowil ale tutaj granice się już przesuwają jeśli chodzi o syna.
-
Matematycznie zliczyl mi ze widuje się z dzieckiem 12 godzin tygodniowo więc to malutko. Tęskni za nim i chce go chociaz w nocy przytulać i z nim być. Powiedziałam ok, masz taką emocjonalna potrzebę nacieszyć się dzieckiem nie ma sprawy.
-
Czy nikt nie miał takiej sytuacji lub podobnej? Gdzie mieliście wspólne zasady które was partner łamał?