Mam problem z moją prtnerka, sprawa wygląda tak.
Mieszkam w jednym domu z moją partnerka z jej 9 letnia córka i naszym wspólnym 11 miesięcznym synem, mieszkają z nami moi rodzice i babcia.
Prowadzę gospodarstwo rolne, rodzice mi przy tym pomagają doja krowy (praca 365 dni w roku) średnio zajmuje im to 4h do 5h dziennie, ja robię resztę. Moja dziewczyna zajmuje się dziećmi, narazie nie pracuje. Kiedy się poznawalismy powiedziała mi że zawsze marzyła o dużym gospodarstwie. Ostatnimi czasy wyrósł problem, że mama jej nie pomaga w obowiązkach domowych tzn w gotowaniu czy sprzątaniu a jak to robi to bardzo rzadko. Ja uważam, że to ze rodzice będąc n retach chorobowych (ojciec 59 lat cukrzyca do tego kilka innych chorób i mama 57 lat 10 lat temu miała udar mózgu naszczescie nie groźny choc słabsza ma prawa stronę) praca przy zwierzętach w różnych warunkach bo to codziennie rano i wieczorem trzeba krowy doic dużo nam pomagają, mam do tego robi zakupy kiedy dziewczyna listę zrobi pracuje w ogrodzie, dzieci do szkoły wozi i odbiera, niestety moja dziewczyna uważa inaczej w ostatniej kłótni usłyszałem " nie będę twoja kura domową " twoja mama nic przy obiedzie i sprzataniu mi nie pomaga. Śniadanie i kolację każdy robi sobie sam. teraz pytanie do was czy ugotowanie obiadu, zajęcie się dziećmi i w sumie raz w tygodniu ogarnięcie domu jest czymś nadzwyczajnym? Nie zabraniam jej nigdzie wyjeżdżać samochód zatankowany do dyspozycji. Być może ja się mylę, może się nie znam może faktycznie ma rację co robię zle i co mogę zrobić żeby było dobrze czy w tym wypadku nazywanie mnie maminsynkiem jest zasadne? Co wy o tym myślicie bo ja tego dłużej nie wytrzymam słyszę codziennie co moja matka zrobiła zle to n ie wyciągnęła że zmywarki to szklanki nie odłożyła to była tam i tam...