Zacznę od tego że bardzo kocham mojego męża, ale chyba tą moją miłością nam życia nie ułoże. Z zewnątrz fajna rodzinka, zdrowe dzieci, mieszkanie, samochody, no teoretycznie bajka. Jak jest dobrze to jest dobrze, ale jak już kłótnia to na maksa. Przekleństwa z jego strony stają się naszą codziennością, jego hamstwo już bardzo mnie męczy. To bardzo dobry człowiek, niczego nam nie brakuje, ale to co się zaczęło kilka miesięcy temu już jest bardzo męczące. Skończyła się nic porozumienia między nami, kłótnie pojawiają się niemal codziennie. Ja nie chcę żyć ciągle z płaczem na końcu nosa. Zaczęłam rozmowę, chciałam jakoś zawalczyć o nas, ale z jego strony nie ma póki co chęci rozmowy. Myślę o rozwodzie ale nie chce żeby to była pochopna decyzja. Niestety nie mam nikogo z kim mogłabym o tym porozmawiać