ON, ONA, jej ex, jego żona
Przepraszam ale żeby naświetlić dobrze sytuację muszę się trochę rozpisać
Historia jest taka:
ON: od dwudziestu lat żonaty z Krystyną praktycznie od samego początku jego małżeństwo to wielki niewypał. Nie chce tutaj nikogo demonizowac i naprawdę staram się być bardzo obiektywny. On oaza spokoju, pracowity i dobry człowiek. Żona wiecznie niezadowolona z konsumpcyjnym podejściem do życia, roszczeniowa, ciągle jakieś warunki i pretensje i wieczne wymuszanie wszystkiego krzykiem, generalnie w domu ciągłe krzyki i awantury i atmosfera nie do zniesienia. Męczył się i chciał sie rozwieść jednak zanim się zdecydował na rozwód urodziła mu sie córka. W skrócie postanowił że wytrwa w tym związku aż córka dorośnie. Odsunęła go od wszystkich znajomych, nie mógł się nawet napić piwa bo już była awantura. Jak zaczął palić to też był problem bo umrze i kto się nimi zaopiekuje Tak na marginesie to mnie po tygodniu juz by tam nie było. Jak powiedział tak zrobił, unieszczesliwił się strasznie aż przykro było patrzeć Postawił dom na który go nie było stać ale żona powiedziala że nie będzie mieszkała w mieszkaniu bo sie wychowala w domu i nie ma takiej opcji zeby mieszkala w mieszkaniu a on oczywiscie uległ. Zaharowywal się żeby wykończyć dom ale ona musiała miec wszystko z górnej półki więc pożyczała pieniądze żeby zaspokoić swoje zachcianki. Efekt był taki, że mają kredyt i długi i on kilka lat temu wylądował w pracy w Anglii. Do domu jeździł sporadycznie a przez ostatni rok wcale, poniewaz po którejś z kolei awanturze stwierdzil, ze ma dosc i musi sie rozwieść więc był tylko kontakt telefoniczny i oczekiwanie na maturę córki żeby wreszcie móc się uwolnić.
ONA: Rozwódka z dzieckiem po kolejnym nieudanym związku. Od momentu kiedy się poznali jej były partner pojawił się w jej życiu i łączyło ich kilka wspolnych spraw.
Poznali się kilka miesięcy temu na jakimś portalu. Na poczatku były to tylko rozmowy. Ona nie chciała się angażować w zwiazek z żonatym a on chciał tylko pogadać. Okazało się że swietnie się rozumieją i coś zaczęło iskrzyć. Powiedział, że chciałby się z nią związać, że jest tak jakby w separacji bo od x czasu z żoną ma tylko kontakt telefoniczny, ale rozwieść się może dopiero jak córka zda maturę, bo gdyby zrobił wcześniej jakiś ruch to w domu żona urządzi piekło i córka nie będzie mogła się spokojnie uczyć. Ponieważ oboje wpadli po uszy to tylko odliczali dni kiedy będą mogli być już razem. W tym czasie pojawił się jej ex i musiała pojechac do niego na kilka dni bo musieli zalatwic kilka wspolnych spraw, ON o tym wiedział nie mial nic przeciwko temu i byli w ciaglym kontakcie. Jednak gdy wyjechała okazało się ze go to przerosło i zaczął szaleć z zazdrości pomimo tego, że mieli ciągły kontakt a jej byly partner wiedział, że ona kogoś poznała i nic juz miedzy nimi nie będzie. W efekcie ONA widząc jak to na niego źle działa pół roku temu zerwała całkowicie kontakt ze swoim ex zostawiając niedokończone sprawy, bardziej liczyło sie to żeby ON miał komfort psychiczny.
Dwa miesiące przed maturą zaczął rozmowy z żoną że między nimi juz dawno wszystko się skończyło, że to nie ma sensu itd. Więc tak jakby starał się ja na to przygotować żeby nie była zszokowana. Żona się obraziła i kontakt się urwał. Po maturze powiedział swojej rodzinie i córce że się definitywnie rozstaje z żoną. Chciał tez z żoną wyjaśnić wszystkie sprawy i dogadać różne szczegóły. ONA przez ten cały czas kiedy się spotykali żyła w niepewności i pod presją tego że on wciąż ma żonę ale on ją zapewnial ze ja bardzo kocha i nic tego nie zmieni a żona zamieniła jego życie w piekło i nie chce mieć z nią nic wspólnego.
I wreszcie doszliśmy do sedna sprawy.
Pewnego dnia zadzwonił do żony żeby dokończyć sprawy a ona go poinformowała ze jest w drodze do niego i żeby ją odebrał, powiedział jej zeby zawróciła bo to nie ma sensu że to juz skończone itd. Ale żona się uparła ze porozmawiają osobiście. ON w szoku ONA w jeszcze większym, ale on ją uspakajał i zapewnial ze on kategorycznie odstawi żonę do hotelu a jak będzie robiła cyrk to nawet nie będzie z nią rozmawiał bo wystarczająco go zmęczyła przez 20 lat i za kilka godzin do niej zadzwoni i powie co i jak. Powiedziała ok nie będę się odzywac żeby nie zaogniać, czekam na Twój telefon, zapewnial ze zadzwoni niedlugo. No i nie zadzwonił jeden dzień, drugi... ONA przeżywała gehennę nie wiedząc co się dzieje myslala że moze postanowił wrocic do żony. Trzeciego dnia nie wytrzymała napisała do niego, zadzwonił wieczorem jak gdyby nigdy nic, mówiąc ze nie mógł zadzwonić bo skasowal numer. Potem przyznał sie ze nie zadzwonił celowo żeby nie słuchać gadania z dwóch stron, bo wystarczajaco go żona zmęczyła. Okazało się że wymiękł, zabrał żonę do domu bo żal mu się jej zrobiło i zostaje tydzień. Dodam, że wiadomo było ze będą razem spać bo jest jedno łóżko. ONA się wściekła powiedziala ze na żaden trójkąt się nie godzi, że nie pozwoli się tak traktować i niech on się zdecyduje, bo jeśli chce to niech zostanie z żoną a między nimi koniec a jeśli chce z nią być to niech szanuje ją i jej zdanie. Miał wystarczajaco dużo czasu po maturach i po przyjeździe żony żeby załatwić tą sprawę tak jak mówił i że daje mu dwa dni, bo jesli nie, to za dwa dni ONA przyjedzie i to załatwi za niego skoro on nie potrafi i albo w lewo albo w prawo. ON spanikował i następnego dnia zamiast powiedziec żonie ze sie rozwodzą powiedzial że ma kogoś no i sie rozpętało piekło. Żona go nawyzywala i powiedziala ze go odetnie od córki. Córka ma lat 19 więc ma swój rozum i potrafi ocenić sytuację.
I teraz ON ją obwinia bo go przyparła do muru i chciala przyjechac i byłoby jeszcze gorzej i to ONA źle się zachowała. Mogla poczekać aż żona wyjedzie bo żona już wiedziala ze to koniec i mialby kontakt z córką a tak to wszystko zepsuła.
ONA mówi nie dość, że nie pomyślał co przeżywam nie wiedząc co się dzieje, nawet jednego smsa nie napisal przez 3 dni zebym byla spokojna. Poza tym przyparla go do muru i przyznał, że spał z żoną, twierdząc że mu się litość włączyła. I obwinia ją za to że musiał powiedziec żonie, tylko że ona mu nie kazała tego zrobić tylko ostatecznie się zadeklarowac czego chce.
ON mówi że żona juz wiedziala i tylko zostałaby kilka dni i by pojechała a on mialby kontakt z córką.
ONA pyta dlaczego współżył z żoną (od roku był w separacji) czy tym sposobem chciał ją przekonać że to koniec??? Podobno włączyła mu się litość
I teraz pytanie:
Kto zawinił bardziej??
Czy ONA rozżalona wybuchając i nie mogąc znieść zaistniałej sytuacji (3 dni zero kontaktu) zmuszając go do podjęcia ostatecznej decyzji
Czy ON twierdząc ze to Ona swoim zachowaniem zmusiła go do tego, że powiedział żonie i przez to straci kontakt z córką