Witaj Autorko, moja relacja z mamą jest bardzo podobna. Mogę powiedzieć, że rozmowa z nią to stąpanie po cienkim lodzie - za każdym razem muszę odpowiadać z opanowaniem i rozwagą, bo gdybym mówiła swobodnie to prędzej czy później powiedziałabym coś, za co by się obraziła. Od kilku lat także stara się zwierzac mi z relacji z moim tatą; żyją razem aczkolwiek nie jest to szczęśliwe małżeństwo. Nienawidzę jak zaczyna ten temat, zawsze słucham tylko chwilę po czym mówię jej że ja nie chcę być mieszana w ich sprawy. Komentuje to stwierdzeniem że "zawsze byłam córeczką tatusia" i na szczęście ten temat akurat potrafi odpuścić (chociaż przy następnej rozmowie próbuje ponownie). Teraz jestem w ciąży i zaczęła mi się nagle zwierzac ze swoich ginekologicznych spraw, jakby to były dla nas jakieś normalne codzienne tematy. W dzieciństwie i wielku nastoletnim nie rozmawiałyśmy otwarcie, nie zbudowałam z nią relacji przyjacielskich. Nie wypracowalysmy wspólnego języka jak jeszcze mieszkałam w domu rodzinnym. Teraz nagle mama chciałaby żebyśmy ćwierkały jak przyjaciółki. Chyba uważa że skoro już jestem dorosła to nasza relacja ma jakoś automatycznie zrobić się jak z reklamy. Czasem z wyrzutem opowiada mi jakie to jej przyjaciółki mają super kontakty ze swoimi córkami - jeżdżą razem na wakacje, wspierają się itp. Ja jednak nie potrafię tak za pstryknieciem palca stać się przyjaciółką dla osoby tylko dlatego że ona sobie tego życzy, "bo to przecież moja rodzicielka", z którą nie mogę nawet odbyć swobodnej wymiany zdań. Kończy się to tak że jednym uchem wpuszczam to gadanie, a drugim wypuszczam, a po skończonej rozmowie zostaję z wyrzutami sumienia że nie daję z siebie 100% a z drugiej strony jestem poirytowana, że daję sobie wchodzić na głowę. Ciężko streścić taką relację w jednym wpisie bo to temat na elaborat, ale mam wrażenie Autorko że mnie zrozumiesz.