ewe000
Zarejestrowani-
Zawartość
10 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Z moim chłopakiem jestem od kilku lat. Wśród jego znajomych przeważają koleżanki. Jedna z nich była z nim szczególnie blisko. Kiedy byli w gimnazjum zaproponował jej czy nie chce się z nim spotykać, ale go odrzuciła. Od początku kiedy ją poznałam czułam od niej niechęć do mnie, tak jakby się jej nie podobało, że jestem z jej przyjacielem. Kiedy zaczął się, ze mną spotykać ograniczył imprezowanie, na rzecz spędzenia czasu ze mną (często mimo to chodziliśmy do jego znajomych na imprezy). Spotkało się to z dezaprobatą, a szczególnie jej to było nie po drodze. Po kilku latach naszego związku ta dziewczyna wygarnęła mojemu chłopakowi przy mnie, że nie spędza z nimi już tyle czasu, że z nimi (wszystkimi koleżankami) nie tańczy, tylko spędza czas ze mną, na imprezach tańczy ze mną, zamiast bawić się i rozmawiać z nimi (wszyscy jesteśmy w wieku 24-26 lat). Mój chłopak powiedział jej, że nie miał zamiaru mnie zostawiać na imprezach samą, ponieważ widział, że one wszystkie mają mnie w poważaniu, po tych słowach oburzyła sie i zakończyła rozmowę wychodząc. Ona sama ma chłopaka, którego zawsze ma w gdzieś i zostawia go wiecznie samego. Nie wiem skąd taka wrogość w moją stronę, skoro ewidentnie odrzuciła mojego chłopaka wcześniej. Żeby było śmieszniej, jej przyjaciółka też znalazła sobie chłopaka, więc wygarnęła jej tak samo, że już nie ma dla niej czasu i są pokłócone. Nie chcę żeby znajomi się odsunęli od mojego chłopaka, ale mam już dosyć tej baby i na każdą myśl o spotkaniu z jego znajomymi stresuje się i czuję się źle, bo ona zawsze jest. Chłopak powiedział mi żebyś miała ją gdzieś, ale to nie jest takie proste jak wiem, że gada o mnie złe rzeczy na prawo i lewo.
-
Spotykam się z chłopakiem od ponad 4 lat. Kończymy studia w tym roku. On jest z tego samego miasta, co uczelnia i mieszka w mieszkaniu ze swoimi rodzicami i rodzeństwem. Ja wynajmuje pokój w tym mieście, bo dom rodzinny mam daleko od uczelni. Nie wiem czy byłoby normalnym gdybym zapytała o wspólne wynajęcie mieszkania czy nawet pokoju. Z jego strony nie padła ani razu tego typu propozycja, a jak znajomi ze studiów już w czasie studiów zaczęli mieszkać z osobami, z którymi się spotykały, nijak tego nie komentował. Z jednej strony rozumiem bo też bym wolała nie płacić za wynajem jakbym miała taką możliwość, ale z drugiej myślę sobie że po studiach nadal będziemy tak mieszkać? On z rodzicami a ja nadal pokój. Mamy po 25 lat i w mojej opinii to już najwyższy czas na ogarnięcie się. Szczerze mówiąc boje się zaczynać tego tematu, ale mam już powoli tej sytuacji dość. Nie wiem jak ten temat ugryźć, co robić. Może ja jestem dziwna i to normlane teraz..
-
Od 10 lat utrzymuje kontakt z dziewczyną, którą poznałam w szkole średniej. Zawsze mnie wspiera i ja ją. Jest jednak kilka kwestii, które mnie niepokoją. Jest sama, nie ma drugiej połówki, a ja mam i wiem że chciałaby kogoś mieć, bo ciągle narzeka na samotność w tej kwestii. Ma ciężki charakter, jest bardzo obrażalska, poza tym nie dba o wygląd zewnętrzny, wygląda na co dzień niechlujnie (jej się wydaje że wygląda okej), oprócz tego ma sporą nadwagę, która szkodzi jej zdrowiu. Narzeka, że ma "nadprogramowe" kilogramy i pewnie dlatego nikogo nie może znaleźć. Próbowałam nie raz jej mówić delikatnie, czy by nie przeszła ze mną na dietę, to byłoby mi raźniej, to zawsze odpowiadała, że ona je zdrowo i nie będzie bo ona woli mieć luuuuz, poza tym ona by się nie najadła na takiej kaloryczności jak jej wyliczyło. Gdybym jej powiedziała- schudnij bo szkodzisz swojemu zdrowiu i psychice to by się przestała do mnie odzywać. Z dnia na dzień coraz bardziej staje się dla mnie zdystansowana, potrafi w połowie rozmowy na komunikatorze wyjść i nie odzywać się kilka dni jak jej coś nie spasuje co powiedziałam. Zawsze jak wie, że gdzieś jadę i nie będę mieć czasu, wtedy wymyśla sobie że by gdzieś za mną poszła i jest wielka obraza, że nie mam dla niej chwili. Jesli ktoś ma sensowny pomysł co z tym wszystkim zrobić, bardzo proszę o podzielenie się tym.