Witam, jestem wdową od pół roku. Mąż alkoholik, kilkanaście lat nieszczęścia. Brak miłości czułości dobrego słowa. W moim życiu pojawił się on, już miesiąc po śmierci mojego małżonka. Widywaliśmy się codziennie prawie przez kilka miesięcy, bo remontował mój dom. Zaiskrzyło między nami, codzienna kawa, były obiadki. Zaprosiłam go z dziećmi na grilla, dom duży jest gdzie spać, przenocowałam ich. Były jeszcze dwa takie spotkania. Moja matka oburzona i brat też. Mieszkamy w jednym dużym domu. Mam zakaz spotykania się z nim, zapraszania, bo jego dzieci są nie dobre, będą do mnie pyskować i do reszty rodziny też. On samotny ojciec, dba o dzieci, pracuję od rana do nocy, ale jest zły bo ma tatuaże. Mieszkam w małej miejscowości, mam żałobę jeszcze. To są też ich argumenty. W moją matkę jakby diabeł wstąpił, darła się że nie ma córki i nie wpuści mnie do domu jak wyjadę z nim na weekend. Mam 43 lata, traktują mnie jak gówniarę.
Matka przepytuje moją córkę gdzie wychodzimy z kim się spotykamy, zarzuca jej że kłamie. Mam ochotę wyprowadzić się z tego domu, trochę szkoda bo trochę kasy włożyłam w remont, ale co robić?