Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Osoba123

Zarejestrowani
  • Zawartość

    103
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Osoba123


  1. Dzień dobry, zacznę od końca, niebanalnie. Siedzę i płaczę, ja 35 lat, on 54 lata... Byliśmy razem od trzech lat. Do wczoraj. W czasie tych 3 lat targały naszą relacją przeróżne poboczne wydarzenia, które nie pozostawały bez śladu na naszej relacji. Głównie to jego przeszłość ciągnęła się za 'nami'. Na początku intensywność spotkań była duża, ta tendencja utrzymywała się dość długo, on był mną zafascynowany, miał plany, na samym początku był bardzo zapalony. Dwukrotny rozwodnik... Chciał poznawać moje dziecko, zamieszkać razem, brać ślub. Nagle po około 3 miesiącach zaczęła się sinusoida. Chcę nie chcę, sam nie wiem. Generalnie na wierzch zaczęły wychodzić coraz to nie fajne fakty np. Zamiłowanie do alkoholu, lekkie podejście do mnie... Jestem to jestem nie ma mnie to nie. Zero różnicy. Brak czasu, brak obecności jedynie pretensje i wyrzuty. Ja mam dużo cierpliwości, mnie póki ktoś bardzo nie zrani to ja trwam. Tymbardziej kiedy coś czuję, a poczatek był tak piękny, że nie trudno było się zakochać. Rozstawaliśmy się, schodziliśmy spowrotem. W tle była jego była i sasiadka, której wiecznie pomagał, do której dzwonił namiętnie non stop i ona do niego też. Ja to wszystko wytrzymywałam, nie wiem dlaczego. Ostatnio wydarzenia w jego życiu spowodowały, że w chwili obecnej nie jesteśmy razem... Jego syn odszedł, popełnił samobójstwo... Wspierałam go w okresie żałoby, która nadal ma. Minęły około 2 miesiące. Zrobił się nieznośny, o wszystko krzyczał, był nerwowy, przeklinał, rzucał przedmiotami i tłukł rękoma o stół kiedy coś nie mógł znaleźć co oczywiście było moją winą. Powiedziałam mu, że ma pójść do lekarza po środki na uspokojenie. Poszedł, bierze antydepresanty. Ostatnio zaczął się temat pod tytułem 'zostaw mnie, chce być sam'. Ja na to nie, nie zostawię cię. Mówił lagodnie, że szkoda mnie dla niego, że on się życia najadł, że ja z nim nie mam dobrze, że szkoda mego czasu. Mówił to spokojnie na co ja zaprzeczałam mówiąc że go nie zostawię. Teraz zrobił się okropny, kiedy przyjeżdżałam pufał z oburzeniem, że jestem. Mówił, że mam dać mu spokój, wszystko wyprowadzało go z rówowagi, najmniejszy mój krok, najmniejszy hałas. Każda prośbę odrzucał, nie dzwonił do mnie wcale. Nie starał się. Wczoraj poklocilismy się. Niedawno robiłam wyniki, mam torbiel jajnika... I przy okazji cytologii wyszło mi, że najprawdopodobniej mam wirusa hpv, wysokoonkogennego. Byłam w szpitalu na histopatologii. Wynik potwierdził wirusa, ale brak komórek nowotworowych na szczęście. Wcześniej nic mu nie mówiłam bo wszystko było w fazie domniemań. Ja w zasadzie też wynik narazie przetłumaczyłam w słowniku Google, na 100 procent będę wiedziała w tym tygodniu bo idę do swojej Pani doktor. On twierdzi, że to wszystko to moja wina. Ja czuję się jak prostytutka. Twierdzi, że przede mną nic mu nie dolegało, a odkąd jest ze mną to ciągle ma coś. Nie całował mnie bo jak twierdzi bolała go cała jama ustna i zęby. Kiedyś miał jakieś podrażnienie w miejscu intymnym to też przeze mnie bo z poprzednia partnerka nic mu nie było i wszystko było w porządku. Kazał mi pozabierać wszystko z domu bo i tak zmieni zamki, wrzucił mój numer telefonu na czarną listę... Z wielkim bólem serca zabrałam swoje rzeczy, rzuciłam klucz na podwórku, wróciłam do domu. Ostatnio spotykaliśmy się bardzo rzadko, niejednokrotnie jadąc do niego wracałam spowrotem do domu... Bo był tak zły. Wszystko obróciło się w taka stronę odkąd raz spotkalismy się ze wspomnianą sąsiadką, która nie mogła nadziwić się dlaczego ja z nim jestem.... Ze powinien mi coś zapisać, specyficzne zachowanie kobiety, zdenerwowała mnie. Powiedziałam partnerowi co o niej myślę. Teraz czuję się jak nic. Trzy lata temu, zanim związałam sie z nim robiłam cytologię. Miałam dobre wyniki, nic nie wskazywało na obecność wirusa. On twierdzi, że mogłam być zarazona i po prostu nic nie wyszło w badaniach. 3 lata temu wyniki dobre a po 3 latach komórki przednowotworowe i bakteria chlamydia? Skąd? Od kogo? Ja nigdzie nie wychodziłam poza pracą, moim i jego domem. On natomiast non stop urzędowanie po knajpach, jeżdżenie po kraju z racji zawodu. Bardzo bolą mnie jego słowa, z poprzednią partnerką nic się nie działo, odkąd jesteś Ty coś się zaczęło dziać, to twoja wina to ty mnie zaraziłas. W tym tygodniu idę do lekarki, wypytam się. Tracę głowę, ciągle o tym myślę, a w głowie cały czas brzmią te słowa to ty, kiedys tak nie mialem z poprzednia kobieta nie było problemu. Ja jestem jego około 7 partnerka, on moim 3 partnerem... Co ja mam o tym myśleć? Jak wyjść z matni samokatowania się?

×