zagubionaistotka
Zarejestrowani-
Zawartość
3 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
0 NeutralOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
Mam 23 lata, jestem niepełnosprawna od urodzenia, chodzę o kulach i żeby nie ograniczać swojego życia do rehabilitacji, książek i weekendowej policealki załatwiłam sobie z projektu unijnego Asystentkę osoby niepełnosprawnej. Trafia mi się Weronika, moja rówieśniczka i to z nią zaczęłam chodzić do kina, kawiarni, biblioteki, na basen, wcześniej takie przyjemności były mi obce bo nie mam żadnych znajomych. Dość szybko się zakumplowałyśmy się, widywałyśmy się więcej niż przepisowe dwa razy w tygodniu. Pewnego dnia poznałam jej chłopaka – Igora. I wtedy mnie trafiło, moja pierwsza miłość. Mamy te same pasje, dokańczamy sobie nawzajem zdania, lubimy te same jedzenie, ogólnie dobrze się dogadujemy i od tamtej pory często widywaliśmy się we trójkę, w pewnym momencie nawet pomyślałam że Weronika nam przeszkadza, nie rozumiała naszych żartów, nie podzielała pasji, czasami wręcz drażniła mnie sama jej obecność na spotkaniach, niechęć do niej, mieszała mi się z wyrzutami sumienia, że lubię Igora. Byliśmy z Igorem coraz bliżej, zwierzaliśmy sobie nawzajem (głównie przez neta), chociaż nigdy złego słowa o Weronice nie powiedział to czułam że bardziej by pasował do mnie, i na ziemię chwilowo tylko sprowadzały mnie teksty typu „jesteś moją najlepszą przyjaciółką” nie przeszkadzało mi to jednak snuć romantycznych scenariuszy na jego temat. No i stało się, jesienią zeszłego roku Werka zachorowała na anginę ropną. Dwa tygodnie w domu przeleżała, a w tym czasie Igor ją zastąpił, nie zapomnę tych godzin przegadanych w bibliotece czy zwierzeń w parku. Dwie sprawy z tego okresu mi zapadły w pamięć, raz gdy wracaliśmy z biblioteki to nagle stanął przede mną TUŻ przede mną oparł jego czoło o moje, myślałam że mnie pocałuje,ale nic się nie stało,albo zaprosił mnie na ognisko, bo na żadnym nigdy nie byłam (mieszka z rodzicami za miastem ) pół nocy siedzieliśmy pod kocem przytuleni, ale nadal nic, nawet spaliśmy w osobnych pokojach. Nie potrafiłabym Werce odbić faceta, z drugiej strony gdyby był chętny do bycia ze mną to bym się długo nie wahała, bo co, w ramach moralności miałby być z kimś kogo nie kocha? Werka wróciła, czar prysł, oboje się jakby ode mnie zdystansowali. Werka przychodzi zazwyczaj sama, Igor coraz rzadziej pisze, i dostałam niedawno zaproszenie na ich ślub. Załamałam się... A byłam pewna, że coś do mnie czuje, coraz częściej fantazjuje o ich rozstaniu albo rozwodzie. Tylko te fantazje sprawiają że nie wpadam w smutny, płaczliwy z lekka nastrój. I nie zrozumcie mnie źle, nie mam zamiaru odbijać Werce Igora, chociaż podświadomie czekałam na jego ruch, wiem że on mnie nigdy nie pokocha chociaż bardzo lubi i dlatego żadne z nich nie dowie się o moich uczuciach.
-
Mam 23 lata, jestem niepełnosprawna od urodzenia, chodzę o kulach i żeby nie ograniczać swojego życia do rehabilitacji, książek i weekendowej policealki załatwiłam sobie z projektu unijnego Asystentkę osoby niepełnosprawnej. Trafia mi się Weronika, moja rówieśniczka i to z nią zaczęłam chodzić do kina, kawiarni, biblioteki, na basen, wcześniej takie przyjemności były mi obce bo nie mam żadnych znajomych. Dość szybko się zakumplowałyśmy się, widywałyśmy się więcej niż przepisowe dwa razy w tygodniu. Pewnego dnia poznałam jej chłopaka – Igora. I wtedy mnie trafiło, moja pierwsza miłość. Mamy te same pasje, dokańczamy sobie nawzajem zdania, lubimy te same jedzenie, ogólnie dobrze się dogadujemy i od tamtej pory często widywaliśmy się we trójkę, w pewnym momencie nawet pomyślałam że Weronika nam przeszkadza, nie rozumiała naszych żartów, nie podzielała pasji, czasami wręcz drażniła mnie sama jej obecność na spotkaniach, niechęć do niej, mieszała mi się z wyrzutami sumienia, że lubię Igora. Byliśmy z Igorem coraz bliżej, zwierzaliśmy sobie nawzajem (głównie przez neta), chociaż nigdy złego słowa o Weronice nie powiedział to czułam że bardziej by pasował do mnie, i na ziemię chwilowo tylko sprowadzały mnie teksty typu „jesteś moją najlepszą przyjaciółką” nie przeszkadzało mi to jednak snuć romantycznych scenariuszy na jego temat. No i stało się, jesienią zeszłego roku Werka zachorowała na anginę ropną. Dwa tygodnie w domu przeleżała, a w tym czasie Igor ją zastąpił, nie zapomnę tych godzin przegadanych w bibliotece czy zwierzeń w parku. Dwie sprawy z tego okresu mi zapadły w pamięć, raz gdy wracaliśmy z biblioteki to nagle stanął przede mną TUŻ przede mną oparł jego czoło o moje, myślałam że mnie pocałuje,ale nic się nie stało,albo zaprosił mnie na ognisko, bo na żadnym nigdy nie byłam (mieszka z rodzicami za miastem ) pół nocy siedzieliśmy pod kocem przytuleni, ale nadal nic, nawet spaliśmy w osobnych pokojach. Nie potrafiłabym Werce odbić faceta, z drugiej strony gdyby był chętny do bycia ze mną to bym się długo nie wahała, bo co, w ramach moralności miałby być z kimś kogo nie kocha? Werka wróciła, czar prysł, oboje się jakby ode mnie zdystansowali. Werka przychodzi zazwyczaj sama, Igor coraz rzadziej pisze, i dostałam niedawno zaproszenie na ich ślub. Załamałam się... A byłam pewna, że coś do mnie czuje, coraz częściej fantazjuje o ich rozstaniu albo rozwodzie. Tylko te fantazje sprawiają że nie wpadam w smutny, płaczliwy z lekka nastrój. I nie zrozumcie mnie źle, nie mam zamiaru odbijać Werce Igora, chociaż podświadomie czekałam na jego ruch, wiem że on mnie nigdy nie pokocha chociaż bardzo lubi i dlatego żadne z nich nie dowie się o moich uczuciach.