Mój chłopak mieszka w Stanach, ja w Polsce. Jesteśmy ze sobą pół roku. Spędziliśmy ze sobą całe wakacje w Europie, a w planach była moja przeprowadzka do niego na 3 miesiące, we wrześniu. Mieliśmy już opłacone mieszkanie w Meksyku (inaczej nie da rady wlecieć, z Polski się nie da), kupione bilety, ja miałam gotowe podanie o urlop bezpłatny w pracy.
Chłopak cierpi na nerwicę lękową i przedwczoraj napisał mi, że nie radzi sobie z atakami paniki, że nie myśli już pozytywnie o tym wyjeździe, że jedyne myśli jakie ma to: nie uda się, nie wiem czy to już miłość, a jeśli to nie miłość? ona tyle dla mnie ryzykuje a dla mnie to za wcześnie, żeby czuć miłość. Zatkało mnie. Nigdy nie powiedziałam mu, że go kocham ani on nie powiedział tego mnie, bo dla mnie to tez zdecydowanie za wcześnie. Chcieliśmy po prostu spędzić ze sobą więcej czasu i zobaczyć jak nam się poukłada.
Wczoraj, przekonany przez przyjaciół i rodzinę, zaczął w końcu terapię.
Wszystkie plany legły w gruzach, rozpakowalam walizkę, podarłam podanie.
Nie wiem co robić- odejść czy czekać. Walczyć czy powiedzieć: Nie jestem w stanie Ci pomoc, walcz o siebie na terapii.
Dodam jeszcze tylko, ze był samotny 10 lat i wiem, że budowanie związku po takim czasie jest dla niego dużym wyzwaniem.