Cześć Mamusie! Na pokładzie 10-tygodniowy bobas, od samego początku wyłącznie kp, żadnych dotąd problemów z przystawianiem i apetytem, jednak ostatnie kilka dni to jest loteria...zarówno z dzieciaczka humorem, jak i apetytem Wszystkie znaki wskazują na głód, łącznie z pożeraniem naszych policzków, swojej ręki, albo pieluszki w wózku, a jednak próba przystawienia kończy się albo płaczem, o ile nie histerią, albo tylko chwilowym 'lizaniem' brodawki, i koniec, a jedyna pora gdzie nie ma problemu to w nocy na 'półśpiocha', tylko wtedy wcina aż miło Próbowałam dzisiaj nawet podać swoje mleko butelką, ale to jest dziecko, które nie chciało nigdy chwycić smoczka, i to samo jest z butelką... martwię się, ponieważ to generuje długie przerwy w jedzeniu i żeby nie odbiło się to na jej zdrowiu nie mam pojęcia, co się zmieniło, ale na pewno też powiedzmy 2 dni jest wesoła, głuży sobie, śmieje się co chwilę, a kolejne 2 jest megamarudą, ani spać, ani jeść, wszystko złe Czy któraś przerabiała coś podobnego lub zna jakąś 'receptę'?