Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Monikadekiel

Zarejestrowani
  • Zawartość

    171
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Monikadekiel

  1. Ja też nie znoszę sztucznych ubrań. Materiał musi być miękki i wygodny. No i metki wyprute (wycięte i tak gryzą)! No chyba, że są materiałowe, ale to rzadkość. Czasami jak widzę u "obcych" dzieci, że noszą ubranka z tymi gryzącymi metkami to, aż się we mnie coś gotuje. Jeszcze teraz tych metek zawsze tyle doszyją... tragedia. Ja nawet jak widzę, że metka jest przyszyta tak, że na 100% popruje się ubranie na szwie to i tak wypruwam te wszystkie metki, a ubranie zszywam ( nawet śladu nigdy nie ma ) Mam lekkiego bzika na tym punkcie. A jeśli chodzi o ocet to wlewa się go tam gdzie płyn do płukania? I wtedy nastawiasz pózniej dodatkowe płukanie z płynem?
  2. Dopóki Twój partner się na to godzi to raczej nic z tym nie zrobisz. Jedynie możesz sobie zaszkodzić. On ją kocha i dlatego postępuje jak postępuje. Mówisz, że jest już duża, zaraz będzie dorosłą kobietą. Myślę, że w takiej sytuacji najrozsądniejszym i najlepszym wyjściem dla Ciebie będzie przeczekanie tego wszystkiego. On po prostu nie chce, żeby córka żyła w gorszych warunkach niż on sam. Skoro twierdzi, że go na to stać to nie widzę w tym nic złego. Musisz jakoś to przeczekać, Twój partner pewnie zna Twoje zdanie na ten temat i na tym pozostań. Im więcej pretensji będziesz miała do niego, tym bardziej będziesz go od siebie odsuwsła.
  3. Od samego początku piszesz tak, jakby ich córka była jakimś przykrym obowiązkiem... to jest chory tok myślenia. Mają razem dziecko i je KOCHAJĄ, więc co dziwnego w tym, że twój narzeczony chce dla swojej córki jak najlepiej? Ja też mam dzieci i jakoś nie wyobrażam sobie wyliczac ile ja pieniędzy na nie wydaje i czy może nie za dużo... mówisz, że ona się do córki nie dokłada... A nie pomyślałaś, że może nie jest w stanie zarobić więcej? Weź pod uwagę to, że ona mając dziecko musiała chcąc nie chcąc poświęcić córce kilka lat, nie mogła się w tym czasie rozwijać zawodowo tak jak twój partner. On pewnie to rozumie i dlatego jej płaci tyle ile płaci. Gdybym ja była na jego miejscu i bym zarabiał tyle samo to byłoby mi wstyd płacić mniej. Dlaczego jego dziecko ma żyć gorzej niż on? Ja dla swoich dzieci oddalabym wszystko. Widocznie ma taką ochotę i potrzebę i Tobie chyba nic do tego. I wiedz, że dziecko będzie zawsze najważniejszą osobą w życiu rodzica. Bez sensu być zazdrosnym. Zaczniesz się stawiać i Cię zostawi. Mój ex też zostawił swoją partnerkę, bo miała taki sam tok myślenia co Ty. Pozdrawiam.
  4. My też mamy twardą wodę. Używam proszku lovela i później płyn do płukania lovela. Przez 3 miesiące prasowalam jej ubranka z parą- były miękkie. Z doświadczenia widzę, że dużo zależy od firmy ubranek. Ja wolę kupić używane z lepszej firmy, niż nowe z pepco czy sinsaya. W tych sklepach ubranka po praniu są po prostu nieprzyjemne w dotyku. W dobrej cenie można kupić w Lidlu z firmy Lupilu, one po praniu są mięciutkie. Według mnie to nie ma znaczenia czy dziecko ma nowe czy używane ubranka. I jedne i drugie trzeba najpierw wyprać i wychodzi na to samo. Noworodek, niemowle potrzebuje co miesiąc nowych rzeczy. Jakbym miała jej kupować tylko nowe rzeczy z lepszych firm to bym zbankrutowała a jak dziecko zaczyna normalnie jeść to już w ogóle... większość rzeczy się nie dopiera nawet używając odplamiacza dla dorosłych. Mi koleżanka poradziła żeby przejść się do lepszego second handu, ale na dostawę żeby było w czym wybierać. Plusem tych sklepów jest to że one już były używane i wiesz, że materiał jaki dotykasz taki po praniu zostanie. Ile ja się wcześniej nakupowalam ciuszków, które po praniu były albo zmechacone, albo powyciagane i twarde... zmarnowane pieniądze i nic więcej. Kupuje młodej czasami w sklepie nowe jak nie mam czasu szukać używanych. Ale zdecydowanie wolę wydać te same pieniądze na używkę niż nowe. Wtedy mam pewność, że będą miękkie, a też jestem przerażliwiona na tym punkcie, nie tylko jeśli chodzi o dzieci
  5. Właśnie... No i w nocy mam zawsze butelkę z wodą dla niej. Czasami jest tak, że jej się po prostu chce pić, a jak ona się często budzi to ja już tego mleka później po prostu nie mam i jest akcja "płacz". W dzień dostaje cycka tylko przy zasypianiu (nie żeby się najeść, tylko pociumkać jak ja to mówię Najgorsze jest właśnie te podawanie piersi co godzinę, bo nie jesteśmy w stanie naprpdukowac tego mleka przez godzinę ile dziecko potrzebuje i w efekcie budzi się częściej żeby uzupełnić braki.
  6. O kurczę, moja ma 8 miesiecy i mam to samo. W nocy budzi się przeważnie co godzinę i smoczek nie wchodzi w grę, musi być cyc chociaż na 3min. Mm nie chce pić w ogóle... (chociaż jak była malutka i musiałam ją zostawić to piła normalnie mm) Ja już mam mało mleka i zaczyna robić się mały kłopot. Do tego wyszedł jej pierwszy ząbek i przy wieczornym zasypianiu łapie z całej siły za sutka i ciągnie jakby chciała go urwać. Dramat! Na dzień dzisiejszy próbuję jej mieszać swoje mleko z mm. Czasami udaje mi się ją oszukać, no ale do spania to nie przejdzie... musi być cyc i kropka. Jeśli chodzi o te pobudki w nocy to często jest tak, że ją odłożę, a ona za 5 min krzyczy, wtedy udaje mi się jej dać smoczka, przekładam ją na boczek żeby mnie nie widziała i kładę swoją dłoń na jej klatkę piersiową i zasypia jakoś Czekam z niecierpliwością kiedy zacznie spać normalnie... A może mleko jej nie smakuje? Spróbuj z innej firmy, jakieś małe próbki kup czy coś. Moja pije Bebilon. Dopóki było to początkowe (jedynka) to jakoś je piła, a dwójki nie chce już wcale
  7. Monikadekiel

    Jestem sama

    Przeciez napisałam, że nie wymagam tego od niej, nie mam do nikogo żadnych pretensji. Po prostu czasami jest mi przykro tak po ludzku. Skoro nie ma potrzeby widywania się z wnukami to trudno.
  8. Monikadekiel

    Jestem sama

    Ja pierwszą córkę wychowywałam sama kilka lat. Było mi strasznie ciężko finansowo, fizycznie i emocjonalnie, zwlaszcza, że urodziłam mając 18 lat i od samego początku byłam sama. Pracowałam, jak miałam zajęcia na uczelni w weekendy to mama zostawała z małą (drugi raz odpusciłabym sobie szkole, bo wolalabym nie słyszeć ciągłych pretensji i obwiniania mnie za to że zaszlam w ciążę Z nieodpowiednim facetem) Już myślałam, że będę zawsze sama, ale los się do mnie uśmiechnął i kiedy już byłam całkiem zrezygnowana, poznałam swojego obecnego partnera. Mamy razem dziecko (8miesiecy), mieszkamy razem. On jest ciągle w pracy, w sumie to czuje się tak jakby go praktycznie nie było, mama odkąd urodziłam nie zajęła się małą nawet przez 10min. Nie wymagam tego od niej, jednak jest mi trochę przykro, bo wie, że do nikogo innego o pomoc nie mam jak się zwrócić. Czasami ją prosiłam żeby została z małą na godzinę np jak miałam wizytę u dentysty, jednak zawsze odmawiała. Juz nie proszę. Przyzwyczaiłam się do tego, że nie mam jak na nią liczyć. Dasz radę, pomyśl, że twoje życie nie zawsze będzie tak wyglądało. No i masz dla kogo żyć, ciesz się z tego, że jesteś mamą i masz swoje skarby, które kochają Cię bezgranicznie. Ja jak zaszlam w ciążę w wieku 17lat myślałam, że moje życie już się skończyło. Miałam myśli samobójcze po porodzie, byłam sama. Pierwszy rok był dla mnie koszmarem. Ale dałam radę i teraz mam śliczną i mądrą córkę, którą kocham nad życie. Mimo, że dostałam pieniądze od jej ojca na aborcję to chciałam urodzić. Już wiedziałam wtedy, że będę sama i będzie mi ciężko, ale udało mi się. Dzisiaj podjelabym taką samą decyzję. Dasz radę A może los się do Ciebie uśmiechnie i poznasz w końcu kogoś wartościowego, czego bardzo Ci życzę
  9. Ja ściągałam sobie pokarm po południu i później jeszcze raz na noc, oba mleka łączyłam ze sobą i córka piła je kolejnego dnia do godz 15
  10. Z tym kąpaniem noworodka są różne opinie. Pierwszą córkę wykąpałam w szpitalu, bo zaczęła mi się po prostu odparzać- aktualnie ma AZS. Druga córka od pierwszych dni kąpana codziennie i nie ma żadnych problemów ze skórą. Trzeciego porodu nie chciałabym przeżywać. To nie dla mnie
  11. Powiem tak. Po pierwszym porodzie pielęgniarki nie zabierały do siebie noworodków żeby matka się wyspała, nie kąpały ich... Po moim drugim porodzie, ale już w innym szpitalu byłam w szoku. Pielęgniarki rano zabierały dziecko, kąpały je, a ja w tym czasie mogłam wziąść prysznic. Myślę sobie-idealnie! Pierwszego dnia jak już wzięłam ten prysznic, poleciałam po dziecko do pielęgniarek, a one powiedziały, że mała śpi to niech u nich zostanie, a ja żebym się położyła i pospala... No i jak zasnęłam to spałam 3godziny! Lecę od razu do tych pielęgniarek, a one że mała się właśnie obudziła. Zabrałam ją, a ona nie chciała jeść... co ją brali na jakieś badanie, to mała po powrocie nie była wcale głodna... mała w nocy mi często płakała, ostatniej nocy przyszła do mnie pielęgniarka i dała mi glukoze i powiedziała żebym jej dała to się wyspie. I wtedy do mnie dotarło, że za każdym razem dawali jej tą glukozę. Zapytałam wprost i moje przeczucia się potwierdziły. I w tym momencie wszystko się wyjaśniło, dlaczego miałam problem z laktacją, dlaczego mała mi w nocy płakała (była po prostu głodna, one dając jej glukoze zapychały ją i w efekcie mała nie chciała już ciągnąć piersi co prowadziło do tego że mleka po prostu nie miałam..) Bardzo chciałam karmić piersią, przemęczyłam się w domu 3 dni, albo dziecko przy piersi, albo laktator... Ale dałam radę. Mała ma 8 miesiecy i dalej ją karmię. Mogły chociaż zapytać czy wyrażam zgodę... Ale po co
  12. Zjeżdża się rodzinka męża na wszystkich świętych. Wypadałoby zrobić jakiś dobry obiad. Macie jakieś fajne pomysły? Najlepiej mięso pieczone, żebym mogła tylko podgrzać + na szybko ugotować do tego swojskie ziemniaki. Pewnie przyjadą po mszy, na którą też oczywiście idę, więc musi to być coś co mogę przygotować wcześniej. Pieczony kurczak, czy kaczka to takie oklepane. Rodzinka za bardzo za mną nie przepada od początku, mówią że się nie nadaje na wieś, więc chciałabym zrobić coś dobrego. Poradzicie?
  13. No faktycznie. Mąż w domu nic nie robi, no ale pracuje na tej gospodarce od rana do wieczora to już mu to odpuszczę. Mąż też mówi, że teściowej chodziło o to żebym była jej służącą. Nie dałam się i taki jest efekt. Ale żeby, aż tak uprzykrzać mi życie? Potrafi mi się śmiać w twarz i mówić, że nie przestanie. Coś z nią jest nie halo
  14. Zauważyłam, że rodzina męża słynie z tego, że się nie zapowiadają. Bardzo często przyjeżdża ktoś do nas w gości bez zapowiedzi, czego bardzo nie lubię. Ale staram się żeby w domu zawsze było jakieś ciacho i nie ma problemu. Najgorzej jak czasami zrobię sobie dzień "lenia" jak ja to mówię i w tym dniu nie pilnuje tak porządku jak na codzień, a tu nagle gości
  15. Potwierdzam. Ja do swojej starszej córki też mówiłam normalnie. To przecież taki sam człowiek jak my, dorośli. Nie chciałam żeby moje dziecko później tak mówiło... No i na przykładzie kota. Dziecku łatwiej jest powtórzyć kot niż kotek. Córka bardzo szybko zaczęła mówić i składać na prawdę rozbudowane zdania. Dziś ma 8 lat, bardzo dobrze się uczy i ma duży zasób słów. Do młodszej też mówię normalnie.
  16. A może chce mu się po prostu pić i dlatego marudzi? Nie wiem czy już mu rozszerzacie dietę, bo teraz każdy inaczej... mały dostaje cokolwiek pomiędzy karmieniami mm?
  17. Ja przy dwóch porodach miałam podaną oxytocyne w kroplówce. Za pierwszym razem dlatego, że odeszły mi wody, a po 6 godzinach dalej nie było żadnych skurczy. Za drugim razem dostałam oxytocyne, bo jadąc do szpitala miałam skurcze co 4 min i nagle ustaly, a miałam już duże rozwarcie i baardzo niskie ciśnienie. Dostałam oxytocyne nie w kroplówce tylko od razu przez wenflon. Na drugi dzień miałam tak spuchnięte nogi, że nie byłam w stanie nosić kapci. Podejrzewam, że oxy była podana za szybko i dlatego. Swoja drogą pierwszy poród był dla mnie traumatyczny. Potraktowana byłam źle. Nikt mi nie wytłumaczył jak karmi się noworodka, o przebraniu pampersa dziecku zainteresowali się 14 godzin po porodzie. Oczywiście zrobiłam sama co do mnie należało. Potraktowali mnie źle pewnie dlatego bo miałam zaledwie 18lat. Ale zszyli mnie bardzo ładnie, nie było śladu po napięciu krocza. W trakcie drugiego porodu zostałam również nacięta, sama o to poprosiłam bo z powodu niskiego cisnienia czulam, że odlatuje i nie miałam siły przeć (przy tym porodzie kazano mi podpisać papiery na cesarke) niestety nożyce były tępe i pękłam z drugiej strony akurat był mój lekarz prowadzący ciążę i aż przeklnął i powiedział, że one były użyte już ostatni raz i już w ogóle ich nie powinno być na oddziale... No j bez mojej wiedzy i zgody dokarmiali mi dziecko glukozą, a ja się dziwiłam czemu nie chce jeść. No i przez kilka dni po wyjściu miałam problem, bo sie dziecko nie najadalo. Po prostu laktacja nie rozkrecila się w szpitalu skoro młoda nie chciała ciągnąć. Oba porody wspominam źle. Ale to jak byłam potraktowana przy pierwszym jest nie do opisania.
  18. Teściowa nie wiedziała, że będzie miała gości (też byli ze sobą skloceni w sumie przez teściową... ale chcieli się pogodzić, więc ich odwiedzili). Tak na prawdę to nas też po prostu poinformowali, że przyjadą. Dobrze, że chociaż uprzedzili, bo ostatnio zadzwonili, że będą za 10 min (mieszkają 100km od nas). Ja po prostu chcę żeby wszyscy zrozumieli, że nie jestem taka zła jak opisuje mnie teściowa. Dbam o dom, dzieci, rodzinę, jestem oszczędna, skończyłam studia. No ale powiedziała mi, że zrobi wszystko żebyśmy się rozstali. Już kilka razy prawie się jej udało. No nie powiem, normalna nie jest
  19. Staram się. Wszystkiego nauczyłam się praktycznie sama. Wyprowadzając sie z domu nie potrafiłam praktycznie nic zrobić w kuchni. Człowiek się stara, robi po nocach, a i tak teściowa zrobi ze mnie najgorszą, no ale cóż, taka mi się trafiła i jakoś muszę to przeżyć
  20. Też już o tym myślałam. W sumie teściowa powiedziała mi jakieś 3 miesiące temu, że ona na chrzciny się nie wybiera... Z mężem się dogadujemy, dopóki teściowa go nie nabuntuje... ale widzę, że już powoli zaczyna rozumieć, że ma toksyczną matkę
  21. W końcu wyszło tak, że niemowlak w dzien dał mi popalić, a jeszcze starsza chciała koniecznie halloween, więc pojeździłyśmy po Babicach i ciociach wieczorem. Jak dzieciaki poszły spać to ja szybko zrobiłam zrazy, ale z karkówki posmarowanej musztardą z boczkiem, serem, cebulą i swoim ogórkiem kiszonym, jak to się gotowało to zrobiłam kopytka i surowe zamroziłam zeby na obiad tylko je ugotować , ciasto zrobiłam na szybko, bo rano zagniotlam sobie kruche i wieczorem tylko zrobiłam masę budyniową, zanim posprzątałam kuchnię to ciacho się upiekło. Surówki nie robiłam, bo latem szykowałam sałatki w słoiki z ogórków, więc miałam gotowca. Goście przyjechali na 10, a mieli być po południu, więc rosołu nie robiłam... na śniadanie zjedli kanapki ze swojskim pasztetem (akurat miałam zrobiony z królika parę dni wcześniej) i swojskiej wędzonej szynki (mąż wędzi), pojechaliśmy później osobno na mszę i cmentarz, po cmentarzu oni pojechali odwiedzić teściów (z nimi to ja mam na pieńku.....) ja w tym czasie odgrzalam obiad, przyjechali, zjedli, nie skrytykowali... chyba byli źli, że nie mają do czego się przyczepić. No, ale dzień zalatany, a jak się spało 3 godziny to też człowiek zmęczony. Ps. Rodzina męża mnie nie trawi przez teściową. Gada do nich takie głupoty na mój temat, że ja się dziwię, skąd ta kobieta bierze takie pomysły... No ale mniejsza o to. Już rok walczę o to, żeby wszystkim pokazać, że to nie ja jestem ta zła, że teściowa po prostu ma żal do mnie o to, że nie chciałam mieszkać na kupie razem z nimi i zabrałam jej synka. Tolerowałam jej wybryki i plotki do pewnego momentu, aż jej w końcu powiedziałam w oczy, że dla mnie nie istnieje i jak jeszcze raz coś usłyszę na swój temat to wyladujemy w sądzie. Gada dalej, a ja jakoś muszę się z tym zmagać. Swoją drogą zaraz chrzciny małej i jak sobie pomyślę, że będą teście, którzy mnie nienawidzą (!) to się załamuje.
  22. No właśnie to może jednak te bitki zrobię. Nie było by problemu gdyby to był normalny dzień. A oni akurat wprosili się na wszystkich swietych gdzie wiadomo, że tego dnia lata się po cmentarzach, a trochę tych grobów jest. Tym bardziej z dzieciakami, w tym niemowlak więc trzeba naszykowac coś dzień wcześniej Dzięki za rady!
  23. O właśnie. Mogłabym zrobić zrazy dzień wcześniej. Zawsze robiłam tego samego dnia..Tylko jak je później podgrzać żeby ich nie rozwalić, ani nie przypalić w garnku? Może głupie pytanie, ale czasami zrobię coś super i na koniec odwale lipe i jest klops
  24. Ja co prawda karmiłam piersią, ale zdarzały się dni kiedy nie było mnie w domu i maz karmil wtedy mlekiem modyfikowanym. Córka nigdy nie była w stanie wypić tyle ml ile jest zalecane na opakowaniu. Nie wypijala nawet połowy, więc karmiona była tyle ile chciała i kiedy chciała. Teraz ma 8 miesiecy i zjada max pol małego słoiczka gotowca. Jak widzę te obiadki dla dzieci w jej wieku to jestem zdziwiona że są takie duże. Ale dostaje je sporadycznie, gotuje jej sama. Każde dziecko jest inne i trzeba wziąść to pod uwagę. Przecież nie będziesz jej trzymać glodnej jak będzie się domagać jedzenia
  25. A mylisz się. My mamy swój ogród, sad i drób. Przetwory robię sama, fakt mięso na wędliny kupujemy w sklepie i mąż później to pekluje i wędzi (po prostu bardziej nam smakuje). Nie jesteśmy grubi... Ja to nawet za chuda jestem, ale ja mam tak całe życie. Faktycznie jest to pracochłonne, ale dopóki jestem w domu i wychowuje dzieci przez co nie jestem aktywna w swoim zawodzie to nie mam zamiaru zwalniać tępa. Chociaż i tak nie wyobrażam sobie życia bez własnego ogrodu, przetworów i drobiu. Chleb piekę sama sporadycznie, bo mi się nie chce. Czasami sie zdaży, że kupię gotowca w postaci mrożonych warzyw np na zupę. Nie faszerujemy drobiu paszą, więc to mięso nie jest takie mięciutkie i idealne jak ze sklepu, ale to kwestia przyzwyczajenia.nie wyobrażam sobie ugotować rosołu na czymś ze sklepu. W rosole musi być swojska kaczka ;D. Ale jak to mówię, to kwestia przyzwyczajenia. Mleko kupujemy ze sklepu od roku, bo już nie mamy krowy dojnej, więc nie robię ani masła, ani twarogów. To akurat się kupuje. Na wsi jest tyle roboty, że nie wiem jak byśmy musieli jeść żeby być grubasami. A jeśli chodzi k czas wolny? No cóż. Każdy spędza to inaczej z rodziną. My chodzimy do lasu na grzyby, oglądamy netflixa, chodzimy na basen, zimą robimy ogromne kuligi z udziałem ciągnika, leoimy ogromne bałwany. Mimo że mieszkałam za dzieciaka w dużym i małym mieście to juz nie odnalazlabym się w nim. Dodam, że jesteśmy przed 30, więc i tacy młodzi się trafiają. Wiadomo, w mieście jest duuuzo łatwiej, ale za to nie jestem uwięziona w bloku i nie otacza mnie zawsze pełno ludzi. Jedyne co mnie drażni to goście, którzy zawsze zwalają się w weekendy, wiadomo uciekają z miasta na wieś A jeśli chodzi o zakupy takie ze sklepu co zawsze mam w lodówce to: smietana, prawdziwe masło, mleko, jogurty, ser żółty i twaróg, ketchup, .majonez, musztarda, margaryna do ciast. A reszta w zależności od ochoty
×