Jestem jeszcze młoda, ale jako że nie mam z kim porozmawiać o mojej sytuacji, poszukam rady tutaj. Przez 1,5 roku byłam w związku, z bardzo fajnym chłopakiem, ale to był związek z koleżeństwa, trochę musiałam się do niego przekonywać i nigdy nie było takiego momentu prawdziwego zakochania. Z czasem coś zaczęło się psuć, kiedy chciałam żeby coś zmienil, zeby mnie wysłuchał, zeby nie robił niektórych rzeczy, kończyło się kłótnią i płaczem. On nic nie rozumiał. Raz powiedziałam mu, żeby się obudził, bo ja tego wszystkiego potrzebuję i obawiam się, że ktoś inny zechce mi to dać a wtedy nasz związek się sypnie. Już w międzyczasie poznałam super faceta. Od razu po pierwszym spotkaniu przez tydzień mogłam ciagle wymiotować, było mi zle, myslalam o nim. Wszystko bardzo szybko i naturalnie się działo. Każde nasze spotkanie było dla mnie wspaniałe. Moge śmiało powiedzieć, że nigdy nie czulam się tak przy facecie. Moglam od niego nie odchodzić. Chyba mocno się zauroczyłam.. on też. Bardzo powoli to rozegrał, wciąż się stara, imponujemy sobie nawzajem. Już jak to rozwinęłam byłam po zerwaniu z chłopakiem. Z tym ze on teraz całkowicie zmienił podejście. Nie poradził sobie z rozstaniem. Zapewnia, że zrobi wszystko zebym była najszesliwsza. Wie o tym chłopaku. A ja wiem, ze nigdy nie poznam kogoś, kto tak mnie pokocha i z kim bede miała tak pewna przyszłość. Z tym nowym moze być różnie, bo znamy się naprawdę krótko. Nie wiem co powinnam zrobić. Chciałabym zeby nic się nigdy nie wydarzyło. Nie mogę przestać myśleć o tym nowym chłopaku, jednocześnie czując ze z nim byłoby mi ciężko stworzyć fajny związek... a jeśli były stanie na wysokości zadania i ja o wszystkim mu powiem (większą część wie i mimo to chce się starać) to może uda się to naprawić.. rozum czy serce (które można utożsamić tutaj z nieodpowiedzialnością)?