Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Blue light

Zarejestrowani
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Blue light

    Jak uwolnić się od ojca, który mnie niszczy

    nie ma nikogo w podobnej sytuacji? zablokowałam go, to zaczął wypisywać z drugiego numeru, jak to on dla mnie flaki sobie wypruwał, a mógł wybrać kariere, bo mial mozliwości, a wybrał mnie i oczywiście ja z tych niewdzięcznych, co to nie chcą wyciągnąć ręki.
  2. Witam, może dla wielu z was to wyda się bardzo dziwne, ale mam 38 lat i nie umiem się od niego uwolnić. Nie widziałam go blisko 6 lat, bo po kolejnych wyzwiskach i awanturze podjęłam decyzję, ze nie chce go widziec, a mimo to on nadal dzwoni, wypisuje jakieś rzeczy, wypiera fakty. Nie chce tu opisywać całej historii, bo dnia by zabrakło, ale w skrócie. Ojciec od zawsze był pyszny, zapatrzony w siebie, egoistyczny i podły. Wszyscy mu wszystko zawdzięczają, a on wszystko wszystkim załatwił (owszem kiedy miał jakieś mozliwości i pomógł kilku ludziom pracą i w ogóle, ale to było ze 20 lat temu, a on wszystko wypomina wszystkim do dzisiaj). Nie szanował mnie, upokarzał, wyzywał. Oczywiscie jak byłam dzieckiem wieczna sinusoida, nie mozna było przewidziec, w jakim jest humorze, co sie wydarzy. A najczesniej były własnie awantury, wyzwiska, wybijanie szyb, wyrzucanie z pokoju, w którym on akurat siedział. Traktował mnie czasami nie jak człowieka, a jak swoją własnosc. Uwazał, ze skoro jest moim ojcem zawsze musze byc za nim, zawsze mam sie z nim zgadzac. A nie zgadzałam się, nie lubiłam jak traktował ludzi, nie szanował nikogo, no chyba ze ktos wyzej postawiony od niego. Mysle, ze cierpi na narcystyczne zaburzenie osobowosci. Niemniej kilka lat temu po latach takiego traktowania, po tym jak mi jako dorosłej kobiecie znów otworzył drzwi i powiedział "wypierdalaj" bo nie pasowało mu, że powiedziałąm coś, co nie było mu na reke, powiedziałam sobie dość. Zablokowalam jego numer, przez rok nie mogl sie dodzwonic, choc probowal z innych numerów. Potem kiedy przestał byc tak natarczywy, odblokowalam i odbieralam te telefony od czasu do czasu, jak np. zadzwonil z zyczeniami czy cos. Niemniej, ten czlowiek jest niereformowalny. Nie rozumie co zrobił, wypiera sie faktów. Na moje zarzuty rzuca słuchawką, obraza a potem potrafi mi napisać np " zawsze byłas dla mnie oczkiem w głowie, wszystko co robilem, robilem dla ciebie, ale jak chcesz, ja dla ciebie wszystko, a ty tego nie doceniasz". Nie jest prawdą co pisze, bo po pierwsze więcej pil niz sie mna zajmowaj, jak sie musial zajac to awantury i wyzwiska byly na porzadku dziennym, nie intersowal sie, chyba ze chcial cos wyciagnac, to wtedy manipulowal, zeby zebrac jakies informacje i wykorzystac je przeciwko komus. Taki był w moim dziecinstwie i taki był kiedy byłam dorosła. Nigdy nic o sobie nie mowil, to byla tajemnic, mial jakies mieszkania, ziemie, ale nic o tym nie wiem, poprzepisywal na jakichś ludzi, zebym chyba tylko ja sie miała czy sie nie dowiedziała. Oklamywał np. jak kupił jakieś mieszkanie, ze sie nim opiekuje, nie powiedział, ze jest jego, wyszło przypadkiem. Nie chodzi o moje czyhanie na jego majątek, ale jestem jego jedynym biologicznym dzieckiem (chyba?) i nie rozumiem takiego postępowania. Patrze na ojców moich kolezanek (oczywiscie nie wszystkich), to by im nieba uchylili, a nie jeszcze tak oklamywali, przepisywali na innych ludzi, byleby tylko nie dostało sie w moje rece. Natomiast wszystko co mi dał wypominał, wyciągal jak psu z gardła. W czyms pomógł, tlatami wypominał. Coś nie po jego myśli? Wykrzykiwał, ze bez niego byłabym nikim. Jak wspomnialam, mam 38 lat, a on do dzis potrafi zadzwonic i powiedziec, ze mam zrobic test, bo on nie wierzy ze jest moim ojcem. (niestety jest, a chcialabym zeby im nie był). Dzis znowu do mnie zadzwonil, i te swoje "córeczko" i rozmawia, jak gdyby nigdy nic. Nie wytrzymałam, zapytałam, co on wypraawia, czy zapomniał juz jak było? Bo oczywiscie zaczal cos opowiadac w swojej wersji. Powiedzial, ze to ja jestem wyrodna corka, ze go nigdy nie docienialam. Zaczelam krzyczec, dostałam jakiegos ataku paniki i wscieklosci, zaczelam krzyczec do słuchawki, ze zniszczyl mi zycie. Bo to prawda. Nie umiem sobie ulozyc zycia, jestem zakompleksionym, niepewnym swojej wartosci czlowiekiem, ktory cale zycie był przez ojca oceniany, ponizany. Potrafil stac nade mną i ze lzami w oczach patrzec na mnie i mowic "boze, jak ja zaluje ze nie mam syna, tak chcialem syna". Niby go nie ma w moim zyciu, a jednak jeden telefon i doprowadza mnie do stanu, ze mam ochote sie zabic, byleby nie czuc tych emocji, tej jego obrzydliwej pogardy. Ma sie za boga, za lepszego od innych, ale prawda jest taka, ze poza druga zona, ktora ma w tym malzenstwie po prostu interes, nie ma przyjaciol. Był tyranem, despotą i manipulatnem przez cale moje zycie. BYlam ju na terapii, ale chyba mi nie pomogla. Nie umiem sobie ze sobą poradzic, mam powazne problemy, sklonnosci do autodestrukcji. Jak o nim mysle czuje zal i wscieklosc, nie moge zniesc tego co on wypisuje. On zaprzecza faktom, klamie, manipuluje. Potrafi powiedziec "kiedy ja ci powiedziałem 'wypierdalaj?" a w tej samej rozmowie na jakiś mój zarzut za chwile pada "od... sie". Czuje sie jak jego niewolnik, on mnie niszczy, a ja nie umiem sobie tym poradzic. Nie widuje go, a on i tak ciagle mnie niszczy. Przepraszam, ze tak dlugo, ale jestem juz tym tak cholernie wyczerpana. Chciałam zeby cos zrozumial, ale on nigdy nie zrozumie, wine zrzuca na wszystkich, tylko nie na siebie.
×