Od 1,5 miesiąca jestem na stażu w jednej z firm. Niestety od początku zaczęły się problemy. Miałam 3 dniowe "szkolenie", które polegało jedynie na obserwacji pracy innych osób, z których tylko jedna pokazała cokolwiek. Po tym czasie zaczęłam wykonywać swoje obowiązki. Jak na brak tłumaczenia i tak w miarę ogarniałam, bo przez kilka tygodni zrobiłam tylko kilka błędów, które oczywiście zaraz poprawiłam. skarg od klientów też nie było i tylko czasem potrzebowałam pomocy. Niestety okazało się, że dla mnie nie ma zrozumienia. Kierowniczka działu powiedziała, że jak na 2 tygodnie pracy to mało umiem, ale to pewnie dlatego, że szkolenie mnie nie interesowało. Dodam, że nigdy nie było żadnych uwag do mojej pracy na bieżąco. Zostałam przeniesiona na sekretariat, gdzie nie mogłam się przez tydzień doprosić o żadne obowiązki. W końcu znów przyszła szefowa i powiedziała, że ma informacje, że dostałam proste zadanie, ale nawet do niego się nie nadaję. Prawda jest taka, że nie dostałam żadnego, co potwierdziła dziewczyna z sekretariatu. Stwierdziła też, że skoro w poprzednich miejscach już nie pracuję, to widocznie mnie tam nie chcieli. Powiedziałam, że widzę, że nie dogadamy się i będę szukać czegoś innego. Ona na to, że niezależnie co zrobię i tak już może mi powiedzieć, że dostanę opinię negatywną, że jestem leniwa, olewam wszystko itp. Poszłam na L4 i zgłosiłam w firmie kierującej na staż, że będę zmieniać miejsce. Oczywiście wyjaśnię czemu. To jest chore. Dowiedziałam się też, że nie jestem pierwszą tak traktowaną osobą. Nie wyobrażam sobie gdybym miała tam wrócić, zwłaszcza, że przez to znów zaczęłam mieć objawy nerwicy:(.