Witam wszystkich serdecznie,
Od roku mieszkam w mieszkaniu w bloku z wielkiej płyty. Przed zakupem przez nas mieszkania, 2 tygodnie wcześniej wprowadziło się do lokalu (wynajmowanego) sąsiedniego dziecko z autyzmem.
W pierwszych tygodniach naszego mieszkania, słysząc głośne krzyki, mocne uderzenia w ścianę i okna, kłótnie- interweniowałam rozmową z rodzicami dziecka. Zdaję sobie sprawę, że choroba ta jest rzeczą bardzo trudną i wymagającą dla obu rodziców. Mam w rodzice dziecko niepełnosprawne, więc wiem co czują rodzice.
Niestety rozmowa z nimi nic nie pomogła, a wręcz było jeszcze gorzej, bo zaczęli we mnie widzieć wroga. Po czterech miesiącach nagminnego zakłócania spokoju napisałam pismo do spółdzielni. Spółdzielnia przeprowadziła rozmowę z rodzicami i na tym się skończyło. Ponownie zostałam nazwana „przewrażliwioną”. Najgorsze jest to, ze ci ludzie mają pretensje do wszystkich, którzy są trochę głośniej, a swojego nosa nie widzą.
Ciągłe krzyki, nagminne uderzenia w ścianę, kłótnie, skakanie naprawdę potrafią uprzykrzyć życie. Nie ma dnia kiedy po pracy i zajęciach na uczelni mogłabym usiąść w spokoju w salonie i odpocząć. Przeszkadza to w nauce i nawet zwyczajnej egzystencji. Ja już straciłam nadzieję, że będzie kiedys normalnie.
Czy macie jakiś pomysł co mogłabym zrobić w tej sytuacji? Spółdzielnia ze względu na RODO nie chce udostępnić mi nr telefonu do właściciela mieszkania, w którym mieszka ww rodzina.
Byłam cierpliwa, ale do czasu.