Witajcie,
nie mam z kim porozmawiać więc może tutaj będę się mogła wyżalić i coś mi poradzicie.
mam 30 lat, dobra prace (jestem dyrektorem w firmie), wynajmuje piękne mieszkanie, mam psa.
Mama od zawsze chciała żebym robiła to co ona chce i żyła tak jak ona chce. Gdy byłam mała nie pozwala mi mieć przyjaciół bo bała się że sprowadza mnie na złą drogę, zatem nie bawiłam się z dziećmi. Wszędzie chodziłam z rodzicami. Pełna kontrola.
Na studiach poznałam chłopaka, zanim go przeprowadziłam do domu to już jej się nie podobal. Byłam z nim 5,5 roku ale się rozstaliśmy, nie wyszło nam.
Mieszkam teraz jakieś 100 km od domu w innym mieście. Dzwonię do mamy 2 razy dziennie bo inaczej ona zaraz dzwoni i robi mi wyrzuty. Staram się przyjeżdżać co raz rzadziej, teraz raz na 3 tygodnie. Nie jest z tego powodu zadowolona. Gdy przyjeżdżam ona o wszystkim decyduje, co mam ubrać, co będę jeść. Nic się jej nie podoba. Najchętniej chciałaby żebym z jak siedziała cały dzień.
dzisiaj z ciekawości powiedziałam jej ze idę z kolega do kina w tym tygodniu. Od razu zapytała co to za chłopak. Powiedziałam jej ze jest 3 lata starszy ode mnie, wykształcony, sympatyczny i ze jest po rozwodzie ale nie ma dzieci i nie miał ślubu kościelnego. Mama wpadła w szał ze jak mogę się z kimś takim spotykać. Miałyśmy wymianę zdań, pożegnalam sie i zakończyliśmy rozmowę.
ale powiem Wam ze mam dziwne uczucie. Ten chłopak nie istnieje ale znowu próbowała ingerować. Powiedziałam jej ze moj brat mieszka z dziewczyna kilka lat o jak sie rozstaną to co? Tez będzie gorszy? A ona na to ze ja jestem dziewczynka…. A dziewczynki musza sie szanować.
ciagle mam z nia problem. Nie chce mi sie z tego wszystkiego żyć. Nie umiem przestać dzwonic i sie odsunąć ani być stanowcza i jej powiedzieć co mysle.
czasami wolałabym żeby jej już nie bylo a potem mam straszne wyrzuty sumienia.