Obejrzałam dziś lajwa ze sprzątaniem przed odebraniem Alinki ze szpitala. Powiem tak - już myślę, że straciłam resztki szacunku do Alex, ale ona ona wchodzi cała na klonowo i jeszcze bardziej mnie zaskakuje.
PIERWSZY RAZ w życiu sprzątała! Na litość boską ona ma ponad 30 lat. Ja rozumiem, że całe życie jej ktoś sprząta, ale to jest kalectwo przecież. Biedny Łuki, że zawsze musiał sam ogarniać takie rzeczy.
Nigdy wcześniej nie myła podłogi! Nadepnęła na pomidora i ktoś jej musiał zwrócić uwagę, że trzeba to zetrzeć. Podłogę chciała myć miejscowo. A i spytała, czy może mopa zmoczyć w zlewie.
Nie widziała bałaganu tam, gdzie ja widziałam maksymalny syf jaki jestem w stanie zrobić w kuchni.
Jej zamiatanie polegało na tym, że wymiotła śmieci z jednego pokoju do drugiego.
Oczywiście cały bałagan to wina Basi. Ona brzmi jak przedszkolak gdy mówi "to jej wina, nie moja".
Pół podłogi w salonie zajmują maty do sikania Pompona. Litości!!! Czy oni nie mają tam przypadkiem ogrodu?
Obsrała się na punkcie lodów (jak na osobę, która nie lubi słodkiego, to miała ich dużo w zamrażarce :P).
I jeszcze powiedziała, że zmęczyła się bardziej niż podczas biegania. I że się nie umyje, żeby Alinka POCZUŁA jak się dla niej postarała.
I to wszystko dla mamy, którą odbierała ze szpitala. Chociaż chyba jednak wolałaby pojechać po kolejne lody.
Ja pierd#&@%!!!