Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

o zachodzie słońca

Zarejestrowani
  • Zawartość

    68
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez o zachodzie słońca


  1. Dnia 22.08.2022 o 14:42, ochroniarzzz napisał:

    Od 4 dni między mną a córka panuje krępująca cisza. Daga (imię zmienione) nie chcę rozmawiać ze mną ani nawet spojrzeć mi w oczy. Kilkakrotne już próbowałem przełamać na niewidzialny mur jaki nagle wyrósł między mną, ale to chyba tylko jeszcze bardziej pogarszało sprawę.

    Pewnie myślicie, że pokłóciliśmy się albo coś w tym stylu. Otóż nie. Chodzi o zwykłą wizytę w przychodni lekarskiej. To miało być standardowe badanie kontrolne po zdjęciu gorsetu ortopedycznego. Żona cyklicznie wozi córkę na takie badania ale tym razem akurat się rozchorowała. Więc ja musiałem zawieźć Dagmarcię. Miało to wyglądać tak, że córcia wejdzie do gabinetu sama, do swojej pani doktor, a ja te 10 czy 15 minut przeczekam na krzesełku w poczekalni. Ale jak pech, to pech. Okazało się, że nasza rodzinna pani doktor ma.urlop. Sezon, wiadomo. Zamiast niej przyjmował inny lekarz. Niestety facet. Ten nawet nie chciał słyszeć o badaniu nieletniej dziewczynki bez obecności rodzica. Wręcz zostałem zaszantażowany, że albo wejdę do gabinetu razem z córką  albo badanie nie będzie, bo on  nie zamierza ryzykować reputacji zamykając się sam na sam z nagą pacjentką. Nie chciałem przesuwać terminu badania bo tu jednak chodzi o zdrowie więc zostałem. Na szczęście w gabinecie był parawan. Tam córka się rozebrała. I tu kolejna przykra niespodzianka bo zamiast samej góry czyli koszuli  i stanika córka usłyszała, że majtki też ma zdjąć. Szok. Daga oznajmiła, że nigdy tak nie miała u swojej pani doktor a konował na to, że on musi widzieć takze pośladki aby ocenić wadę postawy. Córka chyba wykonała polecenie bo doktor kazał jej za parawanem zrobić jakieś przysiady, skłony. A potem nagle mnie zawołał. Pan zobaczy jak opada jej biodro, zwrócił się do mnie i skinał bym podszedł. Zaniepokojony postąpiłem krok do przodu i zajrzałem za parawan. Nawet nie wyobrazacie sobie jaką czerwoną buzię miało moje dziecko stojąc przed nami dwoma zupełnie nagie.

    Mija czwarty dzień od tego koszmarnego badania, a ja mam wrażenie, jakby ktoś zamienił mi córkę. Z dawnej roześmianej nastolatki nie zostało nic. Absolutnie nic. Jest teraz milcząca i unika mego wzroku o towarzystwie nie wspominając. Gdy próbuje zagadać, zazartować to po prostu odwraca się i znika za drzwiami. Nawet matka jej mówiła, że to przecież nie moja wina. Łudziliśmy się obydwoje, że córce w końcu przejdzie ten stan ale dni mijają i wcale nic nie przechodzi. Żona przebąkuje coś o psychologu ale ja teraz już nie ufam żadnym konowałom.  Wystarczy, że jeden zrobił jej traumę. Nie trzeba by drugi poprawiał

    Przede wszystkim uświadom jej że to było badanie medyczne a nie żaden striptiz i że wasza uwaga była skupiona na biodrze a nie na jakiejś intymnej części


  2. Dnia 13.05.2022 o 14:14, ochroniarzzz napisał:

    Nie wiem ile miała. Przecież nie prosiłem ja o legitymację szkolną. Nie patrzyłem na datę urodzenia. Młoda była. Nastolatka.

    Czyżbyś się bał podać bo ma za mało i wyjdziesz na pe//do//Fila?


  3. 30 minut temu, Dobrosułka napisał:

    Zastanow sie moze jakie to jest dczucie jak osoby w otoczeniu ciezko chorowaly i umarly na tego wirusa, a ty twierdzisz, ze tak wlasciwie to on nie istnieje lub jest niegrozny.

    Ależ nigdy nie twierdziłam, że koronawirus nie istnieje. On istnieje, owszem. Nie istnieje tylko pandemia z nim związana. A to już różnica. Zarazić można się także teoretycznie wszystkim ale to nie oznacza, że od razu trzeba narzucać wszystkim ograniczenia. Zwłaszcza jeśli te ograniczenia są niezgodne z prawem o czym niejednokrotnie stwierdzał sąd odrzucając sprawy związane z nie przyjęciem mandatu za brak maseczki.

    Nie chciałem Cię urazić. Wybacz jeśli niechcący to zrobiłam. Przykro mi, że straciłaś bliska Ci osobę.


  4. 1 godzinę temu, Dobrosułka napisał:

    Pandemia juz sie konczyla.

    W zasadzie nie tyle się skończyła co po prostu nigdy się nie rozpoczęła. Żadnej pandemii nie ma i nigdy nie było. Jedyne co było to rozdmuchana nagonka medialna, która ze zwykłej sezonowej grypy, z jaką co roku mamy do czynienia, uczyniła w umysłach obywateli niemalże plagę egipską. Może was to zaskoczy ale koronawirus jest znany w świecie medycznym od lat... sześćdziesiątych. Do tej pory nie czyniono żadnych różnic między pacjentem chorym na grypę, a chorym na koronawirusa. Obaj leczyli się u tych samych lekarzy, obaj stali w tej samej kolejce w przychodni i obaj dostawali te same leki. Oczywiście, zdarzało się, że ktoś zmarł. Co roku z powodu grypy umiera statystycznie pewna liczba osób, podobnie jak ginie w wypadkach samochodowych, czy innych przyczyn. Przykre to. No ale taki świat - rzeźnia. Ja wcześniej czy później też umrę i nic na to nie poradzę.

    Jednak ja, w odróżnieniu od zdecydowanej większości obywateli, nie dałam się zastraszyć, nie dałam sobie wmówić, że mamy do czynienia ze straszną zarazą, która pochłonie jedną trzecią ludzkości. Jakoś nie zauważyłam, by jedna trzecia mieszkańców mego bloku wyparowała nagle. Nie widzę, by ktokolwiek ubył z moich znajomych. Tak samo z rodziny.

    A nie, przepraszam. Jedna osoba z rodziny nam zmarła. Miała raka. Była w stanie terminalnym, jak określił to lekarz. Jednak ten sam lekarz tuż przed śmiercią ciotki wpadł na pomysł aby zrobić ciotce wymaz na covid. No i nagle się okazało, że ciotka ma koronawirusa. Do tej pory nie miała, nagle ma. W kacie zgonu wpisano - a jakżeby inaczej - koronawirus oczywiście. O raku nawet nie wspomniano. Dzięki temu pan doktor, jak się później dowiedziałam, zainkasował sobie 738 zł z budżetu państwa za wypisanie aktu na covid. Bo ponoć tylko za takie akty jest wypłacany dodatek. Początkowo w to nie uwierzyłam. Zaczęłam więc szukać w internecie. No i nagle okazało się, że faktycznie koroner za każdorazowe wystawienie aktu zgonu na covid pobiera:

    - 738 zł za samo wypisanie aktu

    - 49 zł za pozostawanie w tzw. gotowości do wypisania takowego aktu

    - 250 zł za jednorazowy zestaw ochronny typu: uniform, buty, rękawice, okulary, maseczka, itd itp

    Byłam w szoku czytając to. Szoku tym większym, że niektóre dodatki covidowe sięgały nawet 15 tyś złotych miesięcznie dla lekarza. Przypomnę może, że średnia pensja lekarska kształtuje się na poziomie 7 tysięcy zł. No to przy takich proporcjach przestałam się dziwić dlaczego niektórzy lekarze niemal na rzęsach stawali by jak najbardziej przedłużyć okres trwania tzw. pandemii. Oni po prostu nieźle na tym zarabiali.

    Jest takie przysłowie: jak nie wiadomo o co chodzi to znaczy, że chodzi o pieniądze.


  5. Zauważyliście, że w mediach już nie trąbią o zachorowaniach, zakażeniach, zgonach i innych cudach niewidach o rzekomym koronaświrusie? Normalnie jak ręką odjął. Od wschodu walą do Polszy tysiące, dziesiątki tysięcy Ukraińców i nikt jakoś nie kieruje nikogo na kwarantanny, nie bada, nie sprawdza temperatury, nie pyta o szczepienia, o paszporty i nie pajacuje w żaden inny sposób. Nagle nikt się nie boi.

    Może dlatego się nie boi, że zapowiedziano wycofanie dodatków covidowych? Przypomnę, że lekarz średnio zarabia ok. 7 tyś. zł, a wysokość dodatku dochodziła nawet do 15 tyś. zł. Czyli dodatek dwukrotnie przekraczał średnią wysokość lekarskiej pensji. No to oczywiście, że dopóki te pieniążki wypłacano, to świat medyczny udawał bardzo zlęknionego i na rzęsach stawał aby możliwie jak najbardziej przedłużyć okres PLANdemii. Ale gdy pieniążki się kończą, to kończy się i udawanie. Można przestać grać dotychczasową rolę. Może spokojnie przyjmować uchodźców.


  6. Obostrzeniami nie należy się przejmować. Sąd orzekł już dawno, że bez wprowadzenia stanu wyjątkowego wszelkie obostrzenia są nieumocowane prawnie czyli nielegalne. Koniec kropka.

     

    Kiedyś w galerii podeszło do mnie dwóch policjantów z pytaniem dlaczego nie mam maseczki. Jedna odpowiedź jaką uzyskali to, że nie mam, bo nie mam, i mieć nie zamierzam. Oczywiście panowie w mundurach natychmiast przystąpili do wypisywania mandatu w kwocie najpierw 50 zł, a gdy się dowiedzieli, że żadnego mandatu nie przyjmuję, to zredukowali ową kwotę do zaledwie 20 zł. Jak łatwo się domyślić ten mandat także nie został przeze mnie przyjęty. "W takim razie skierujemy sprawę do sądu" - postraszył jeden z nich. To znaczy jemu się wydawało, że mnie straszył. Jeszcze argumentował, że za 20 zł nie opłaca mi się ciągać po sądach. A ja na to, że żadnego sądu nie będzie, bo sąd nawet nie będzie rozpatrywał tej sprawy tylko od razu umorzy postępowanie. Panowie policjanci jeszcze przez dłuższą chwilę próbowali mnie przekonywać, doradzać i nagabywać do przyjęcia mandatu ale spotykali się z konsekwentną odmową z mojej strony. W końcu dali za wygraną i mandat wypisali. Okej.

    Kilka dni później przyszedł na mój adres list polecony z policji by stawić się na przesłuchanie celem złożenia wyjaśnień dlaczego nie chcę przyjąć mandatu. Dziwne. Od kiedy to obywatel ma obowiązek tłumaczenia się czemu nie zgadza się z nałożoną karą? Nie przyjmuję mandatu, bo mam taki kaprys i już.

    Na komisariacie znowu próbowano wywierać na mnie naciski, by przyjąć mandat, dawali mi ostatnią szansę, a ja znowu - NIE, NIE i jeszcze raz NIE. Panowie w mundurach mieli nietęgie miny.

    Ale rzeczywiście wysłali papiery do sądu. Wiem, bo 3 albo 4 miesiące później przyszło do mnie pismo z sądu z decyzją o... umorzeniu sprawy.

    I tyle.

    Efekt tego jest taki, że panowie z mundurkach napisali się niepotrzebnie, zmarnowali kilka arkuszy papieru na który to papier trzeba było ściąć drzewo, zmarnowali publiczne pieniądze na listy polecone, i nic nie zyskali. Kompletnie nic. Płaci się takiemu funkcjonariuszowi na pilnowanie porządku, za łapanie złodziei i bandytów, a on poluje na zwykłych obywateli i próbuje im wciskać mandaty o których przecież wie, że są nielegalne, bo decyzje z sądu trafiają także do policji więc trudno udawać, że policjanci są nieświadomi. No chyba, że jest jak dawniej - jeden "cyta", drugi "pise".

×