Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Weronika czyli Wercia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    16
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

3 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Weronika czyli Wercia

    Dziwne badania do pracy. Czy tak powinno być?

    Tak, jest pieczątka, jest nazwisko, podpis, data, wszystko na urzędowym druku. Jak zgłoszę swojego pracodawcę to przecież mnie wywali z pracy. I znowu się będę tułała 2 lata? PS. Gdybym tego nie przeżyła, nie doświadczyła na własnej skórze, to też bym wątpiła. Dlatego nie dziwię Ci się. Ja zawsze mam w życiu pecha. Takie rzeczy to chyba tylko mi mogły się przydarzyc
  2. Zacznę od tego, że 2 lata temu skończyłam studia po których ciężko się wkręcić do zawodu (jestem muzykologiem). Bez stażu nie mam szans na objęcie jakiegoś stanowiska krytyka muzycznego albo publikowanie recenzji i felietonów na łamach prasy, albo w ogóle cokolwiek. Rozesłałam mnóstwo CV do różnych instytucji i domów kultury ale zero odzewu. Zaczęłam więc szukać czegoś innego. Przez ostatnie 2 lata opiekowałam się dzieckiem sąsiadki, sprzątałam w jednej firmie, zbierałam truskawki itd itp. czyli robiłam rzeczy jakie robią nastoatki chcace dorobić sobie w wakacje. Nawet to sprzątanie w niby legalnej firmie odbywało się na czarno bez żadnej umowy. Niby na witrynach sklepowych mijam oferty związane z stanowiska sprzedawcy, ekspedientki, itd ale nikt mnie nie chce słysząc jakie mam wykształcenie. Nawet ludzie wyrażają zdumienie, że ja magister muzykologii chcę sprzedawać podgardlaną w mięsnym. A ja nie ma siły tłumaczyć, że chcę JAKĄKOLWIEK pracę aby na stałe i legalnie i z regularnymi wypłatami pieniężnymi. Biorę już co jest aby tylko się zahaczyć. Zaczęłam też się modlić no i chyba stał się cud. Znalazłam pracę w małej prywatnej firemce. Facet od razu mnie przyjął nie pytając o wyuczony zawód ani staż. Wysłał mnie też do lekarza bo musiałam zrobić niezbędne badania okresowe. Dał mi kartkę z adresem i nazwiskiem lekarza zapewniając, że ten nie robi problemów, nie bawi się w żadne prześwietlenia ani inne EKG i że u niego za 100 zł badanie załatwia się w 5 minut. Niestety wyszło na to, że ja musiałam ponieść ten koszt. Ale nie to było najgorsze. Pod wskazanym adresem nie było żadnej przychodni. To był zwykły domek jednorodzinny jakich wiele stało na tej ulicy. Co więcej, nie było nawet tabliczki informującej, że przyjmuje tu jakikolwiek lekarz. No ale adres się zgadzał więc zadzwonilam. I tu nastąpiłao "najlepsze". Otworzył mi jakiś stary oblech po 60-tce w rozchełstanej koszuli od ktorego w dodatku chyba było czuć alkoholem. Slysząc z czym przyszłam zaprosił mnie do środka. Spodziewałam się, że w jednym z pokojów będzie miał urządzony gabinet albo coś. A gdzie tam. Początkowo nawet ucieszyło mnie to bo po zapewnieniach przyszłego pracodawcy spodziewałam się, że facet zainkasuje 100 zł i wystawi mi dokument. A gdzie tam. Kazał mi się rozebrać. Normalnie rozebrać w pokoju między regałem a ławą z fotelami. Zaczął badać mnie wyciągniętym gdzież z szuflady jakimś obskurnym stetoskopem, mocno już zużytym. Zawsze gdy jestem u lekarza i mam osluchiwane serce to nie zdejmuję biustonosza. Nie widzę takiej potzreby żeby obcy facet gapił mi się na cycki. Unoszę tylko miseczkę aby zrobić miejsce na końcówkę i już. Wystarczy. Ten jednak zażądał, wręcz uparł się, że mam zdjąć stanik całkowicie bo inaczej on nie może przeprowadzić badania. Nie podobało mi się to, ani ton z jakim się do mnie zwracał ale chcąc mieć to jak najprędzej za sobą rozpięłam z w końcu stanik i zdjęłam z ramion. Oczywiście, że natychmiast wlepił gały w brodawki ale udawałam, że wszystko jest onej i ogólnie robiłam dobra minę do złej gry. Jednak na tym się nie skończyło. Swierdził, że aby zdiagnozować ewentualną wadę postawy (powtarzałam mu, że nigdy nie miałam żadnej wady postawy!) to on musi widzieć całą moją sylwetkę. Zmusił mnie do rozebrania do samych majtek. Nawet skarpetki także musiałam ściągnąć aby się przekonał, że nie mam płaskostopia. Badanie wg zapewnień pracodawcy miało trwać 5 minut, a spędziłam w tym koszmarnym domu w jednym pokoju z alkoholikiem od ktorego się można było upić samym oddechem jego, blisko godzinę. Nawet nie pytajcie co przez ten czas robił bo to po prostu jaikiś koszmar. Dostałam w końcu zaświadczenie i rzeczywiście pracuję ale jakas część mnie nie może sobie poradzić z tym zdarzeniem. Nie dotknął mnie ten oblech, a mimo to czuję się w jakiś sposób zgwałcona, upokorzona... nawet nie wiem jak to nazwać. Nie oczekuję, że mi cokolwiek doradzicie, bo co się stało to się nei odstanie. Chciałam się po prostu wygadać przed kimś. Wstydzę się opowiadać o tym zdarzeniu twarzą w twarz więc chociaż przez internet dałam upust emocjom. Dziękuję za wysłuchanie (przeczytanie)
×