Praktykowała w Szwajcarii i w Niemczech i pisze, tam też są takie standardy postępowania, jak w Polsce. Ok, ale w przeciwieństwie do Polski tam aborcja jest legalna, no w Polsce też jest legalna w przypadku zagrożenia życia, ale pacjentka powinna byc informowana o zagrożeniu i ratowana jako pierwsza, co jak z tą Dorotą, ona chciała dziecka, ale nie za wszelką cenę (tak mówiła jej rodzina), a ci ją przetrzymywali, kazali leżeć i się nie ruszać, z nogami do góry, co taki bezruch już stwarza super warunki do zagrożenia życia, zakrzepicy na przykład!!
Na siłe starali się utrzymac płód przy życiu, mało tego jak już obumarł, dalej zwlekali. Już nie wspomnę o tym, że operacja ratująca była w planach, miało to być usunięcie macicy wraz z płodem. Gdyby Dorota przeżyła byłaby okaleczona i o kolejnej ciąży mogłaby pomarzyć.
A tak, gdyby mogła podjąć decyzję i przeżyłaby, i nadal miałaby macice, mogła ponownie zajść w ciąże.
Okaleczanie i zabójstwo w białych rękawiczkach, nic więcej.
Marta piszę, ze nas tam nie było i mamy nie oceniać, ale przecież jej też tam nie było?! to po co broni lekarzy
Kolejna pacjentka z Łodzi, w 14 tyg ciąży, z bezwodziem, przeżyła dzięki kontakcie z ADT i po odstawieniu leków (nospy i progesteronu) po kryjomu przed personelem, bo też już miała objawy dreszcze, duszności, a oni jej wmawiali, że wszystko ok. Kolejna by odjechała, gdyby nie odstawienie leków i obumarcie płodu.