Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Ivoncik

Zarejestrowani
  • Zawartość

    45
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ivoncik

  1. Zastanawia mnie to jedno zdanie. Co to znaczy że JUŻ sobie goliła? Dziś chyba każda nastolatka goli. To ile ona miała lat że Cię to zdziwiło?
  2. Mam przyjaciela. Jest wdowcem. Nie jesteśmy w żadnym związku ani nic takiego. Po prostu mieszkamy obok siebie i znamy się od zawsze. Wychowuje on samotnie córkę. Dziewczynka jest teraz w wieku dojrzewania. Wczoraj ten przyjaciel zwrócił się do mnie z dość nietypową prośbą czy nie zechciałabym przeprowadzić rozmowy uświadamiającej z jego córka. Mówił, że on czułby się niezręcznie rozmawiając z dziewczyną na takie tematy. Dziewczyna też pewnie strzeliłby buraka zmuszona mówić z własnym ojcem o seksualności, ciąży i masturbacji. Z córkami to matki powinny rozmawiać o tych sprawach. A ponieważ mama dziewczyny jest w niebie wiec on prosi o tę przysługę właśnie mnie. Przyznam, że zaskoczyło mnie to. Odparłam coś wymijająco, że musiałbym się zastanowić, przygotować, przemyśleć jakoś co mam rzec, itd. W sumie nie powiedziałam TAK ani NIE ale on chyba to zinterpretował to jako zgodę, bo parę minut temu zadzwonił do mnie, że dzisiejszy wieczór (czyli sobotni) spędzają w domu i że jeśli nie mam żadnych planów na dziś to on zaprasza, bo sobotni wieczór wydaje mu się najodpowiedniejszy. Widzę, że potraktował problem bardzo poważnie. Za to ja juz teraz wpadłam w panikę bo nigdy nie robiłam takich rzeczy. Nie mam rodziny ani własnych dzieci. Nigdy nikogo nie uświadamiałam Poza tym po co dziś jakieś uswiadamiania? Przecież małolaty i tak się wszystkiego same z internetu się dowiedzą i to szybciej niż się niejednemu dorosłemu wydaje. Dlatego nie wiem czy jest sens w ogóle przeprowadzania takiej rozmowy. Głupio mi się teraz wycofać bo on już narobił sobie nadziei.
  3. Ma 11 lat. W zasadzie to prawie już 12 niedługo. Wydawało mi się, że napisałam jej wiek ale okazuje się, że jednak nie. Przepraszam.
  4. Mam dokładnie takie samo zdanie na ten temat. I ona i ja będziemy się czuły obie podczas takiej rozmowy skrępowane, zeżenowane, onieśmielone, zmieszane, zawstydzone, speszone, zakłopotane, skonsternowane, zdeprymowane, jeeeejkuuuu!... Przecież to będzie MASAKRA. Odłożyłam to na przyszłą sobotę ale nie potrzebnie. Trzeba było od razu uciąć sprawę i powiedzieć prawdę, że nie czuję się na siłach i nie przyjdę. Ja bardzo współczuję ojcu dziewczyny, że zmarła mu żona, że sam musi wychowywać dziecko, że do pewnych spraw brakuje mu kobiecej ręki. Przyznaję, że pomagałam mu niemało i pomagam nadal, ale to o co teraz prosi przerasta mnie. Zwyczajnie przerasta. Niby znam jego córkę, niby to nie jest tak, że jesteśmy sobie zupełnie obce, niby bywałam u nich w gościach, i to bardzo często, a oni obydwoje u mnie, lecz o ile z jej ojcem łączą mnie serdeczne stosunki, nawet bardzo serdeczne (choć parą jako taką nie jesteśmy oficjalnie), o tyle z jego córką nie mam już aż tak super przyjacielskich relacji. Co więcej, miałam wrażenie, że początkowo była dla mnie nieprzychylna, jakby obawiając się, że chcę zająć miejsce jej matki. Ani mi to w głowie było! Pomagałam mu bo po prostu widziałam, że do pewnych rzeczy (np. upranie firanek) wyraźnie brakowało mu kobiecej ręki. Poza tym on też mi dużo pomagał w męskich sprawach. Kapiący kran, wyrwany skobel w piwnicy po próbie włamania (u nas strasznie kradną rowery). Z jednej strony chciałabym mu pomóc, bo on mi pomocy nigdy nie odmówił. Czuję się trochę jak między młotem, a kowadłem. Tak źle i tak niedobrze. Znam siebie i wiem, że jednak wybiorę się w przyszłą sobotę do nich. No trudno. Będzie co będzie. Mogę tylko żałować, że w ubiegłą sobotę stchórzyłam, bo byłoby już po wszystkim i teraz przez resztę tygodnia nie myślałam o zbliżającej się masakrze :(
  5. Ivoncik

    Dziwne badania do pracy. Czy tak powinno być?

    Jeżeli Cię nie dotknął nie zgwałcił fizycznie to w sumie nic się nie stało. Badanie to po prostu badanie, i tyle. Do niektórych badań jest potrzebne odsłonięcie intymnych części i już. Nie ma co robić tragedii.
  6. Mój mąż od jakiegoś czasu odbywa obecnie karę więzienia. Regularnie go odwiedzam. Przynoszę też paczki. Problem w tym, że te paczki, po sprawdzeniu przez personel więzienny, docierają do niego dziwnie uszczuplane. A to brakuje jednej paczki papierosów, a to zniknie jakaś czekolada czy inny smakołyk, to znowu coś tam jeszcze wyparuje nagle. Niby nic, niby jakieś drobiazgi, niby nic wartościowego, no ale mimo wszystko jednak gdzies to znika, ktos to podbiera, ktoś zwyczajnie bezczelnie kradnie. Kiedy podzieliłam się swoim spostrzeżeniem z jedną kobietą, która też odwiedza w więzieniu bliska jej osobę i tez przywozi paczki, to okazało się, że u niej występuje podobny problem. Jeszcze żadna paczka nie dotarła do adresata w 100-procentowej całości. Zagadnęłam o to jeszcze parę osób i wkrótce wyszło na jaw, że jest to zjawisko powszechne, występujące u wszystkich. Tajemnica poliszynela jest, że wszyscy wiedzą, że strażnicy okradają paczki ale nikt nic z tym nie robi, no bo co można zrobić. Ja uznałam, że można. Kiedy teraz byłam na widzeniu oddałam strażnikowi paczkę z zastrzeżeniem aby tym razem panowie nie podzielili się cudzą własnością tylko żeby ta paczka w całości dotarła do męża. Dodałam, że wiem co jest w środku i poproszę męża aby sprawdził wszystko dokładnie natychymiast po jej otrzymaniu. Strażnik obruszył się na mnie, wręcz zezłości, że robię z niego zlodzieja ale paczkę przyjął i zostałam wpuszczona do sali widzeń. Tu nadmienię, że sala widzeń wcale nie wygląda tak jak to pokazują na filmach, że siedzi się oddzielony szybą i rozmawia przez słuchawkę telefoniczną. Siedzi się normalnie przy stoliku, a tych stolików z krzesałkami jest całe mnóstwo, i gdyby nie brak napojów to można by pomyśleć, że to jakaś publiczna kawiarnia, i rozmawia się też normalnie. Można się przytulać, obejmować i nic nie robi problemu. Wydawać by się mogło, że to spotkanie też przebiegnie bezproblemowo jeśli nie liczyć incydentu poddczas wręczania paczki. Nic bardziej mylnego. Kiedy czas widzenia dobiegł końca nie zostałam wcale wypuszczona. Przeciwnie, zaprowadzono mnie do osobnego pomieszczenia, gdzie usłyszałam, że mam się rozebrać ze wszystkiego bo przeprowadzona zostanie rewizja osobista. Na moje pytanie o powód rewizji nie udzielono żadnej konkretnej odpowiedzi poza tym, że personel ma prawo przeprowadzić taką rewizję nie tylko na osobach osadzonych ale i na osobach odwiedzających, bo osoby odwiedzające mogą niby coś wnosić i wynosić z więzeiania. Kiedy odmówiłam kobiecie w mundurze, ta zagroziła, że jeśli sama nie zdejmę ubrań to ona wezwie posiłki i zostanę siłą rozebrana przez mężczyzn. Doszło do ostrej wymiany zdań ale w końcu ustąpiłam, bo przecież nie będę się szarpała z nikim ani kopała z koniem. Zdjęłam z siebie wszystko ale żadne z moich ubrań, powtarzam żadne, nie zostało nawet wzięte do ręki przez kobietę w mundurze nie mówiąc już o ich przeszukaniu. Nie sprawdziła kieszeni, nie zajrzała do butów, nie otworzyła mojej torebki, no nic, nic, nic. Za to gdy bylam już calkowicie rozebrana, bez majtek i stanika, kazała mi przybierać jakieś głupie pozycje, stawać w rozkroku, pochylać się, rozwierać dłońmi pośladki, itd. No masakra. Nie wiem czy rzeczywiście tak się przeprowadza rewizję ale było to naprawdę żenujące. Podejrzewam, że była to zemsta strażników za to że ośmieliłam się zwrócić im uwagę aby nie okradali paczek. Po tej tak zwanej rezwizji, gdzie niczego nie zrewidowano, napisalam skargę do naczelnika więzienia ale do dziś nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Podejrzewam, że ją w końcu otrzymam i że będzie ona zawierała takie samo mętne ględzenie, które już słyszałam z ust strażniczki, że oni mają takie prawo do przeprowadzania rewizji. Od razu mówię, że taka odpowiedź mnie nie zadowala i że nie zamierzam zostawić tej sprawy. I teraz moje pytanie co - mogłabym jeszcze zrobić? Na razie nie chcę iść do prawnika i placić mu 200 zł za usłyszenie, że jednak nic. Chcę wpierw sama zorientować się w temacie i czy jest sens podejmowania dalszych krokach. Daję temat to na dyskusję ogólną bo nie znalazłam żadnego działu z poradami prawnymi. Będę wdzięczna na każdą podpowiedź i za które z góry bardzo serdecznie dziękuję.
  7. Nic nie rozumiesz. Tu nie chodzi o samą tylko paczkę fajek czy pastę do zębów. Tu chodzi o pewne zasady. Gdyby wszyscy ludzie upominali się o swoje prawa, upominali z determinacja, to świat byłby inny,.lepszy. Ale niestety, dzięki takim słabym jednostkom jak ty, wszyscy są wykorzystywani na każdym kroku. Ludzie się dziwią, że konował w szpitalu wyciąga rękę po łapówek za to, że dobrze przeprowadzi operacje. Pielęgniarka, za to że poprawi poduszkę pacjentowi z też wyciąga rękę po swoją dolę. Przyjdą ze spółdzielni coś zrobić w mieszkaniu to jak nie dasz flaszki, to będziesz miała zrobione na odpier... Ale to nie jest wina robotników, lekarzy czy pielęgniarek. To ludzie sami ich nauczyli brać. To ludzie sami wręczali im dowody wdzięczności Ludzie, którzy uważają, że muszą sami ze swej kieszeni zapłacić za to, że ktoś dobrze wykona swoją pracę za która bierze przecież pensje. Ludzie, którzy uważają, że trzeba podzielić się papierosami że strażnikami więziennymi za to aby ci nie było chamami. Ludzie właśnie tacy jak ty - roztargniona 09. Smutne to.
  8. Co mam zgłosić? Przecież policja i więzienie to służby pokrewne. Na mój nos to tu wchodzi w grę tylko proces z pozwu cywilnego. Złożyłam też skargę do naczelnika więzienia ale wątpię by przyznał mi rację. Tam ręką rękę myje. Zaczęłam na oficjalną odpowiedź i napisze do rzecznika praw obywatelskich. Zobaczymy jak on zareaguje.
  9. To nie jest żadne pieniactwo tylko dochodzenie swoich konstytucyjnych praw.
  10. Przepraszam, że na Ciebie na skoczyłam. Cała w nerwach jestem, a moja wściekłość wcale nie gaśnie mimo upływu czasu. Przeciwnie, czuje jak coraz bardziej się nakręcam. Czasem tak bardzo nakręcam, że niechcący odwine komuś przypadkowemu albo komuś, kto tak jak Ty, wcale nie miał złych zamiarów. Po prostu muszę ochłonąć nieco. Ale jak ochłonąć, gdy złość mnie ogarnia na samo wspomnienie przeżytego upokorzenia
  11. Po pierwsze, to nie jest żaden mój facet tylko mój mąż. Po drugie, moje wizyty u niego zależą od litery prawa, a nie od jakiegoś urzędasa w wiezieniu. A jeśli urzędasom władza w główkach poprzewracała, to ja ich szybko naprostuję. Bardzo szybko.
  12. Wiem. Mój mąż też to wie. Dlatego ustaliliśmy, że w razie najmniejszego nawet naruszenia jego praw będziemy pisać skargi do rzecznika praw obywatelskich. Nie do żadnego naczelnika więzienia, bo to nic nie daje, tak jak w moim przypadku nie dało (wciąż czekam na oficjalną odpowiedź) i zaraz po jej otrzymaniu też zamierzam pisać do rzecznika w swojej sprawie. Mój możę może zostać "ukarany" w więzieniu: - naganą (olać ich nagany) - pozbawieniem nagród lub ulg albo zawieszenie ich wykonania, na okres do 3 miesięcy (mąż i tak nie ma żadnej nagrody póki co) - pozbawieniem korzystania i udziału w niektórych zajęciach kulturalno-oświatowych lub sportowych, z wyjątkiem korzystania z książek i prasy, na okres do 3 miesięcy (najwyżej nie obejrzy filmu i już) - pozbawienie możliwości otrzymania paczek żywnościowych, na okres do 3 miesięcy (przynajmniej nikt ze strażników nie przywłaszczy sobie naszej czekolady czy papierosów przez te 3 miesiące) - pozbawienie lub ograniczenie możliwości dokonywania zakupów artykułów żywnościowych lub wyrobów tytoniowych, na okres do 3 miesięcy (to jedyne dotkliwe co może spotkać męża, on jest nalogowym palaczem) - udzielanie widzeń w sposób uniemożliwiający bezpośredni kontakt z osobą odwiedzającą, na okres do 3 miesięcy (jakoś przetrwamy rozmowy przez szybę jeśli to ma pomóc dokopać strażnikom) - obniżenie przypadającej skazanemu części wynagrodzenia za pracę, nie więcej niż o 25%, na okres do 3 miesięcy (mąż i tak nie pracuje więc mamy to gdzieś) - umieszczenie izolatce na okres do 28 dni (przynajmniej nie będą go wkur... współwięźniowie) Jak zatem widzisz przygotowuję się nie na żarty do batalii ze służbą wiezienną. Takie pisanie skarg do rzecznika ma spory sens wbrew pozorom. Czytam właśnie o więźniu który dostał 2-miesięczy zakaz odwiedzin tylko dlatego, że idąc do pracy odmówił zapięcia pod szyję kufajki w upalny letni dzień. Cała grupa dostała polecenie zapięcie się na guziki po samą szyję a on jeden odmówił. Dostal karę. Odwolał się do rzecznika praw obyatelskich a ten przyjął jego argumenty, że dzień był gorący więc nakaz zapinania się był kompletnie bez sensu. Bez sensu też było niewspółmiernie wysoka kara - zakaz odwiedzin na 2 miesiące co samo w sobie jest już złamaniem prawa bo widzenia można ograniczyć np. do kontektu przez szybę ale nie wolno zakazywać ich zupełnie nawet jeśli regulamin więzienia przewiduje taką karę. W takim przypadku regulamin jest nizgodny z przepisamy polskiego prawa. I więzień wybrał z całą tą machiną :) My z mężem też zamierzamy wygrać
  13. I to jest właśnie polski problem, polska mentalność, wyniesiona pewnie jeszcze z czasów głebokiej komuny. Nie wychylaj się, siedzi cicho, niech inni twoim kosztem robią co chcą, ty kupuj za własne pieniądze i nic nie mów gdy ktoś obcy będzie sobie przywłaszczał nie swoją własność. Niestety nie tędy droga. Właśnie dlatego strażnicy kradną bo nikt nic z tym nie robi, bo każdy boi się wychylić pierwszy. Co to znaczy, że nie powinnam "straszyć ludzi wyżej od siebie"? Od kiedy to strażnik więzienny, który ma pensje wypłacaną z moich podatków, jest jakoś wyżej ode mnie? Owszem, ma on pewne uprawinienia ale to nie znaczy, że wolno mu tych uprawnień nadużywać. A wyraźnie nadużył ich. Ta baba w mundurze ewidentnie złamała wszystkie przepisy prawne. Aby dokonać rewizji osobistej musi być wyraźny powód. Właśnie o tym czytam w necie. Praktycznie od paru dni tylko czytam na takie tematy. To nie jest tak, że jakaś głupia strażniczka awansowała nagle do roli boga będzie ustawiac ludzi jak jej się spodoba. Okej, pierwszą rundę wygrała. Wpędziła mnie w niesamowite zażenowanie i upokorzyła mnie. Teraz jednak czas na moją kolej. Bo jesli się okażę, że wszystko się nagrało, to PRZYSIĘGAM, że idę natychmiast z tym do sądu. Ciekawe jak sędziemu wytłumaczy powód dla którego kilkakrotnie kazała mi się schylać i zaglądała w te same miejsca? No zobaczymy jak się będzie tlumaczyć. Bo ja nie należę do ludzi co kładą uszy po sobie. Jeśli trzeba potrafię wywołać, jak to określiłeś - shitstorm. I wywołam. Z tego co się zoeirntowałam zalożenie sprawy będzie mnie kosztowało łącznie z wynajęciem prawnika niecałe 380 zł (ceny sprzed pandemii więc mogę być nieco wyższe teraz). Stac mnie na to. Nawet jeśli stracę to utrę tej kur... nosa i sprawię, że następnym razem 100x się zastanowi zanim każe mi cokolwiek zrobić. PS. Kiedyś nie dotarła do mnie paczka z OLX. Zostaalm szukana na 120zł za żelazko, które mimo wpłacenia pieniędzy nigdy do mnie nie dotarło. Poszłam więc na pocztę, opisałam całe zdarzenie, zaadresowałam do prokuratury (jak się potem okazalo nie tej co trzeba ale to nic, i tak list w końcu trafił do wlaściwego miasta), a na koniec sfotografowałam tenże list oraz dowód nadania (list był polecony za potwierdzeniem odbioru) i wysłałam zdjęcie MMSem złodziejowi. Złodziejaszek kiedy się zorientował, że ma do czynienia z "pieinaczką" gotową zrobić burzę za 120 zł natychmiast odesłał mi pieniądze przelewe ekspresowym. Opłacało się wydać niecałe 9zł za polecony aby odzyskać 120zł. Oszuści żerują właśnie dlatego, że mrowie osób woli machnąć ręką zamiast walczyć o swoje. Ja nie machnę. Nie machnęłam wówczas i nie machnę teraz.
  14. Ależ ja pytałam ją czemu mam znowu robić to samo. Ja już wcześniej próbowałam się postawić przed samym rozebraniem. Pytałam po co ta rewizja osobista? Wręcz odmówiłam zdjęcia odzieży. Wtedy baba zagroziła, że jeśli się sama nie rozbiorę to ona wezwie strażników i zostanę przez nich rozebrana, na siłę. Co więc miałam robić? Kopać się z końmi których ona już chciała wołać? To samo było gdy wielokrotnie zmuszała mnie do przyjmowania tych samych pozycji. Kiedy próbowałam pytać po co to wszystko, po co to kolejne wypinanie pupy, to słyszałam, że albo pozwolę się zrewidować dobrowolnie albo ona wezwie facetów, a ci przytrzymają mi ręce i nogi, aby ona mogła wszędzie zajrzeć. Co byś w takiej sytuacji zrobił na moim miejscu? Łatwo Ci pisać rady teraz. Pisać z perspektywy wygodnego fotela, gdy nie przeżywasz stresu ani żenującego wstydu, gdy jesteś kompletnie ubrany i nie czujesz na sobie żadnej presji. Ja niestety nie miałam, takiego komfortu. Groźby, przerażenie, poczucie bezsilności i niesamowity wstyd wywołany własną nagością. To tylko miałam. Dlatego zanim zadasz następne tego typu pytanie "Dlaczego się nie bardziej stawiałaś?", to najpierw Ty postaw się w mojej sytuacji i dopiero wówczas udzielaj rad, okej?
  15. Szlag mnie trafia na samą myśl o tym, że kilku zboków w mundurach mogło się ślinić przed monitorem patrząc jak ja naga przyjmuję różne dziwaczne, często absurdalne pozycje. Ale poprzysięgłam sobie, że nie zostawię tak tej sprawy. Nie wiem czy w pomieszczeniu gdzie odbywało się to całe pseudo przeszukanie były kamery czy nie. Ale jeśli były to zapis z nich może stanowić dowód w sądzie. W sumie to dziękuję, że o tym wspomniałeś. Jednak opłaca się iść po radę na Kafeterię. Bo sama jakoś do tej pory nie pomyślałam o kamerkach. Ani wtedy, ani teraz. Byłam tak zestresowana koniecznością rozebrania się zupełnie do naga i tymi wszystkimi późniejszymi wygibasami, jakie zmuszona byłam robić, że ostatnią rzeczą jaka przyszła mi do głowy było rozglądanie się pod sufitem za kamerkami. Ale jeśli naprawdę były tam kamerki i wszystko zostało nagrane, to zniszczę te babę, która mnie tak upokorzyła. Przysięgam, że zniszczę ją. ...ka nagrała wszystkie swoje nadużycia i zaniedbania. Po pierwsze, nie przeszukała żadnego z moich ubrań, o czym już pisałam wyżej. Nawet do ręki nie wzięła spodni czy buta, by choć zerknąć do środka, czy nic tam nie przemycam, nie wspominając już o sprawdzeniu kieszeni. A przecież chyba powinna była to sprawdzić, prawda? Po drugie, niektóre pozycje, te najbardziej żenujące, te najwstydliwsze, kazała mi przyjmować po kilka razy. Bo to nie było tak, że zajrzała mi między pośladki, i już, na tym koniec. Wcale nie. Najpierw raz mi tam zajrzała, potem kazała robić jakieś inne głupie rzeczy (unoszenie rąk nad głowę, obracanie się wokół własnej osi, itd.) a potem słyszę od niej, że mam znowu zrobić skłon do przodu i znowu własnymi dłońmi mam rozewrzeć sobie pośladki, a ona znowu mi tam zagląda, choć przecież niedawno już to robiła. To samo było z zaglądaniem do wejścia pochwy. W sumie musiałam rozchylać sobie palcami wargi sromowe chyba ze trzy razy. No co to jest? Po co tyle razy tam patrzeć? Nie wystarczy raz? A może chodziło wcale nie o dokładne sprawdzenie intymnych części ciała tylko o to bym czuła się maksymalnie zawstydzona? Bo jak inaczej wytłumaczyć to celowe przeciąganie sprawy i powtarzanie pozycji, które już były? Oj, baba w mundurze nawet nie wie, że tym razem trafiła kosa w kamień. A ja potrafię być cholernie mściwa. Przysięgam, że nie daruję jej tego. W sumie to nawet "ucieszyłabym się" gdyby te kamery tam były i gdyby wszystko się nagrało. Zaoram ją tym w sądzie. Normalnie zaoram i doprowadzę do zwolnienia szmaty z roboty.
  16. Nie, nie było żadnych wzierników. Po prostu kazała mi stanąć w szerszym nieco rozkroku i pochylić sylwetkę. W ten sposób moja pupa została wypięta. Baba stanęła wówczas za mną i kazała abym dłońmi rozchyliła sobie pośladki. Zajrzała między nie i gapiła się tam dobra minutę albo dłużej. Powinnam pierdnąć babie prosto w nos. Podobnie było przy sprawdzaniu podbrzusza. Kucnęła przede mną i zażądała bym palcami rozwarła sobie wargi sromowe. Kiedy to zrobiłam to wlepiała tam gały jeszcze dłuższy czas jakby nie wiadomo czego szukając. Przecież czołgu sobie tam nie schowałam. Moim zdaniem zależało jej tylko na zawstydzeniu mnie. Nic więcej.
  17. Nie dotykała. Tylko kazała przyjmować różne upokarzające pozycje. Nie wiem po co. Chyba tylko po to aby mnie upokorzyć właśnie. Trudno mi uwierzyć, że zajrzała mi, za przeproszeniem, do tyłka (i nie tylko), bo chciała sprawdzić czy nic tam sobie nie schowałam. Niby kiedy miałabym schować? Przecież spotkanie nie odbywało się na osobności w jakimś ukrytym miejscu tylko na oczach wszystkich. Tam są kamery. Kiedy pytam się miałabym sobie wcisnąć cokolwiek w odbyt? To jakaś paranoja i nie zamierzam tego tak zostawić.
×