Hejka. Pisze ,żeby się poskarżyć ,bo nikt mnie raczej nie wysłucha ,a nawet jeśli to nie mam ochoty wylądować w psychiatryku. Pracuję za granicą w małym sklepie. Pracowałam tam z poprzednimi właścicielami ale oni sprzedali sklep takim jednym obcokrajowcom . Młodzu ludzie . Niby cywilizowani, niby mili ludzie a jednak chu$e . Płaca na czas , mili są , krzywdy nie robią - nie fizyczna bynajmniej. Ale lubią bawić się w manipulacje i lubią wpędzać mnie w poczucie winy. Np. najpierw jeżdżą po moich znajomych a potem robią im pranie mózgu ,jaka to ja jestem dziwna i inna i mi ich odbijają, przekazują sobie o mnie informację w taki sposób żebym poczuła się zagrożona a potem udają świętoszków ,wykorzystują inne dziewczyny ,wmawiając im jacy to oni są cudowni i milusi a potem gadają do mnie jakie to one im sprawiają kłopoty i jak to oni chcieli im pomóc. Problem polega na tym,że nie mam komu się poskarżyć bo jestem za granicą i nie chce żeby te palanty oskarżyli mnie o rasizm lub nietolerancję ( a nie jestem nietolerancyjna ani nie mam żadnych zastrzeżeń ,bo jak bym miala to bym nie wyjeżdżała)- bo tutaj to oni są pod ochroną , a ja , jak chce to moge spadac na drzewo . Bo moja religia i kultura nie ma znaczenia. To oni są cudowni i w ogóle co to nie oni - bo mają kasę i znajomości.
I tak nie wiem jak się wywinąć z tej gowni@nej sytuacji z klasą.tak żeby wina nie spadła na mnie. Już w d#pie z tymi znajomymi. Jakby byli OK to by w końcu byli po mojej stronie i dali sobie zrobić wody z mózgu . Tylko jak uniknąć kręcenia i gadania ja mój temat z ich strony tak żebym nie dostała pierdo&c@ ? Z poczucia winy ,że wiem o rzeczach, których inni nie wiedzą mam już nie małą depresję i czuję się bardzo nieswojo przez całą tą sytuację. Ktoś ,coś ? Jakieś pomysły jak mogłabym się wylizać z tego dołka w miarę bez szfanku na reputacji?
Help please !