Hej. Jestem w dość nietypowej sytuacji, pół roku temu zmarła mama mojego partnera, która opiekowała się swoimi rodzicami w wieku 91 i 94 lata. Obowiązek ten spadł na mojego partnera, który jest marynarzem i oczywiście wyjeżdża na kontrakty. Pomyśleliśmy o ośrodku prywatnym owszem drogi jak cholera bo około 8 tys za dwójkę ale opieka 24, pielęgniarki, lekarze, inni mieszkańcy, rozrywka itp. Oczywiście dziadkowie nie chcieli się zgodzić twierdząc, że jestesmy samolubni i nigdy nam tego nie wybaczą. Mój partner wyjechał na kontrakt i zostałam z nimi sama. Niestety wiedziałam na czym polega mieszkanie i opieka nad nimi ale łudziłam sie, że dam radę. Otóz nie dzadkowie z racji wieku są w poważnej demencji, pampersy, leki, krzyki płacze. Babcia jest istną manipulatorką i sprawia dzień w dzień wiele przykrości. Do tego sprzatnie odchodów, moczu, wieczne przebywanie w aptece, wstawanie w nocy(bo wołają) a to ksiądz, a to pielegniarka, a to brakuje tego, a to chcą to. Spełniam każdą zachciankę, opiekę sprzatam gotuje wszystko. Jak tylko przyjeżdża rodzina lub przychodzi opiekunka 3 razy w tygodniu mi pomóz to wiecznie mówią jak to maja ze mna zle, ze jestem nieodpowiedzialna ze sie nimi nie opiekuje. Minęły 4 miesiace odkąd z nimi mieszkam, przeniosłam się 250 kilemtrów od mojego rodzinnego domu, przyjaciół, prowadzę swoją działalność co też pochłania dużo czasu. Poświecam wszystko aby usłyszeć jaka to jestem niedobra. Powoli zaczynam myśleć, aby to wszystko pier****** i wrócić do rodzinnej miejscowości, ale kocham swojego partnera planujemy ślub, nie chce przekreślać naszego życia ze względu na dziadków. Niestety nie damy ich do ośrodka " na siłę" ponieważ potrzeba jest ich świadoma zgoda bo nie są ubezwłasnowolnieni a ja zbliżam się do granic wytrzymałości. czy ktoś miał do czynienia z toksycznymi seniorami ? Jak sobie z nimi rodzic, tłumaczenie i proszenie o cos nic nie daje. Jak nie zwariować ?