Cześć wam muszę się wyżalić bo oszaleje mam 30stke mieszkam w Warszawie niby z siostrą i jej mężem ale oni żyją własnym życiem a mi na maksa brakuje życia towarzyskiego ciagle siedzę w domu bo nie ma z kim wyjść na głupi spacer czy piwo kino itp ileż można zamulać nie chodzi mi tutaj o brak faceta a po prostu koleżanki :(
mam wrażenie ze po 30stce skończyło mi sie życie znajomi się wykruszyli bo albo wyjechali albo mają już swoje rodziny.
siedze ciagle w domu sama w czterech ścianach i płacze w poduszkę bo jestem osoba mega otwarta i pozytywna a jakoś ciężko poznać ludzi teraz wszyscy zapracowani albo nie chętni do bliższego poznania.
fajnie jakby ktoś się odezwał w podobnej sytuacji zawsze można soe zgadac kto wie może będziemy nadawać na tych samych falach :)