-
Zawartość
14 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
3 NeutralOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
Cześć, wybaczcie, że u mnie taka cisza, ale że tak powiem.. życie.. Dziś dzień bardziej domowy, Zrobiłam pranie i reorganizację w ciuchach i butach, a raczej dokończyłam ją wreszcie... Teraz czyszczę kuchnię z wysoko-glikemicznych rzeczy.. To co mi nie pasuje do diety po prostu komuś oddam. Na pełne sto procent biorę się za siebie. Jest koniec miesiąca to i na wagę i centymetry wszędzie gdzie się da sprawdziłam i zapisałam, a jutro wybieram się do laboratorium. Chciałabym zrobić sobie krzywą cukrową i insulinową plus profil lipidowy, morfologię. Już zapisuję co jem i tylko po wczorajszym dniu widzę, że nie jest dobrze. Czytam książeczkę o insulinooporności. Kupiłam na poczcie za 11 zł.. Czytam i wypisz wymaluj to ja. Szały i bale się skończyły. Dieta niski IG wkracza do mojej kuchni na stałe.
-
Oj... Oj.. oj.. jak ja będę tyle ważyć to też będzie mój rekord. W ostatnim 25leciu.. Na razie mam także mój życiowy rekord.. 118 kg i łydka 49 cm. Dziś ostatni dzień jem bez kontroli. Od jutra kierunek asceza i zapisywanie wszystkiego. Tak to sobie obmyśliłam. Dziś sprawy domowe. Niedziela domowo-robocza. Porządki w ciuchach. Układanie, przekładanie.. lubię takie mini przeróbki
-
Oj Dziewczyny.. uśmiałam się. Znam to uczucie gdy nie można wydostać się z ciucha . Znam chodzenie pod tytułem "pozycja plażowa" czyli wdech na maksa, cycki wypięte, łopatki ściągnięte, brzuch wciągnięty, tyłek spięty. Męczarnia. Szczególnie teraz to mam rodzaj brzucha, którego wciągnięcie to już prawdziwa fizyka kwantowa . Cieszcie się że nie musimy pomykać w gorsetach - jak panie ze średniowiecza.
-
Dzień dobry .. dziś od 4:30... Ptaszki śpiewają, Widno. .. Wstałam... Sporządziłam wstępny pomiar. Od teraz już uważam co jem i min.15 minut ćwiczeń codziennie (może oprócz niedziel, bo w niedzielę to wolny czas oddam na jakieś sprawy urodowe i modowe. Myślę, że na początku trzeba pisać co było ogólnie do jedzenia (dla własnej wiedzy), bo człowiek czasem wrzuca jak w śmietnik i zapomina. Założyłam sobie do tego notatnik. Przy okazji potrzebuję trochę mocniej oszczędzać, więc będzie "challenge" żeby jak najmniej chodzić po spożywkę. A tak w ogóle.. dużo wydajecie tygodniowo na jedzenie? Jak często do sklepu?
-
Kiedyś 90/60/90 to był wzór kobiety. jeśli ścigasz chude szczury z okładek to może i ma być "5-10-15" czy coś w tym stylu. tylko nie idź w moje ślady (125/114/135) bo to już grube przegięcie.
-
Heh Oczywiście.. Koniec przechwalanek Spodobało mi się to co napisałaś uśmiałam się A więc.. Ruszamy tyłeczki i do przodu
-
Tak, między teorią a praktyką przeważnie są rozbieżności głębokie jak rów mariański, ale mimo to warto walczyć o siebie i przede wszystkim po mału drążyć zmianę nawyków zarówno w jedzeniu jak i w aktywności fizycznej. Ja najpierw chcę uregulować moje kolacje. Jak to ogarnę to chcę wziąć się ze śniadania. Na w końcu obiady. W międzyczasie zaczynam od 10 do 15 minut ćwiczeń i będę dokładała bo trochę jak już przyzwyczaję się do tych kilku minut i wejdą mi one w krew. Przy mojej giga otyłości muszę pomyśleć o jakichś spacerach, bo o bieganiu na razie nie ma mowy. Może zaprzęgnę krokomierz do roboty, choć nie wiem, czy te krokomierze w aplikacjach są miarodajne. Mam taką pracę, że ciągle chodzę ubrana na brudno i obiecałam sobie też że przynajmniej raz w tygodniu w niedzielę będę się ubierać ładnie i odświętnie. To ma podnieść morale i samoocenę. Wiele rzeczy w moim życiu poszło nie tak. Nie zmienię tego co było, ale mogę zadbać o to co jest teraz, żeby w przyszłości mieć przynajmniej jako takie wspomnienia z tego okresu życia który teraz trwa. Wiem że to temat dla pięćdziesiątek. Mi do 50tki brakuje 7 lat. Mówią, że co 7 lat zmienia się charakter i zmienia się człowiek. Chcę wykorzystać te 7 lat aby stać się w rozsądnym czasie najlepszą możliwą wersją siebie. To mój główny cel.
-
Tak i przydałyby się obwody. Biust na wdechu, talia, brzuch, biodra, Udo, łydka. No i kilogramy. Rano na czczo bez ciuchów.
-
Aha no i co bardzo ważne musimy coś ćwiczyć bez tego niewiele się wydarzy. Ja w ogóle nie ćwiczę i muszę sobie wyrobić taki nawyk. Postaram się do końca miesiąca ćwiczyć 10-15 minut dziennie. Wiem że to mało i może niewiele daje, ale chodzi o zasianie nowych nawyków.
-
Ja też zastanawiałam się od czego by tu zacząć ale moje życie jest tak chaotyczne że każdy po kolei system wydaje mi się nieosiągalny. Wymyśliłam że może na początek wezmę się za kolację. Postaram się na kolację jeść niski indeks glikemiczny i żeby ta kolacja była jak najwcześniej. Żeby już na noc cukier i insulina nie szalały we krwi. Ja też bardzo szybko rezygnuję i bardzo szybko tracę motywację albo stwierdzam, że i tak zawaliłam i "już nie warto" Rzeczywiście trzeba meldować codziennie i najlepiej codziennie się ważyć albo najrzadziej to raz na tydzień a raz na miesiąc centymetry albo co dwa tygodnie.
-
Wiem, ale mimo wszystko trzeba się zorganizować i zmobilizować jeżeli chce się osiągnąć jakikolwiek efekt, a w moim przypadku te 40 a najlepiej 50 kg to jest po prostu jak Mount Everest do zdobycia. W moim przypadku mąż jest bezobjawowy. (świeżo po rozwodzie) Także problemu z gotowaniem obiadków dla niego nie ma, a jest raczej problem z tym, że mieszkam blisko rodziny i wszyscy koniecznie chcą mnie dokarmiać. Plus... jest taki problem, że sama w domu nie muszę się tłumaczyć przed nikim dlaczego jak w amerykańskim filmie czasem idę obejrzeć Netflix z pudłem lodów pod pachą . Może trochę przesadzam z tymi lodami, ale rzeczywiście czasami jem trochę bez kontroli. Dlatego podstawa to wziąć się za reorganizację stylu życia, bo jak będziemy żyły dalej w ten sam sposób to z pewnością niewiele się zmieni.
-
Natomiast chyba ten niski indeks był w miarę w porządku tylko trzeba było też nie łączyć. To się chyba nazywało Montignac czy jakoś tak. Dieta MM.
-
No właśnie. JAK? To odpowiednie pytanie. Ja już wszystkie diety przeleciałam w życiu i po każdej jest tylko gorzej. Jakieś bzdurne kompulsy w międzyczasie. Fazy żarcia przed okresami. Zachcianki, pocieszanki, okazyjki.. Potrawy i grzeszki pod tytułem "jeszcze tylko dziś", albo "to już i tak dziś moje pożegnanie z.." .. "bo od jutra.." itp, itd.. Zawsze kończy się tak samo..
-
Hej. Ja do 50tki jeszcze ładne trochę, ale czuję się jak 70. Postanowiłam w kilka najbliższych lat ogarnąć się (jakimś cudem). Podobno tu ostatnio znikają wątki, ale może ten przetrwa Przyłączę się. Ważę 118 kg. W kilka lat chciałabym zrzucić 40-50 kg. Po mału. Zdrowo. Zgadzam się co do roli insulinooporności. Jest gorsza niż niedoczynność tarczycy czy Hashimoto. Trzeba zmienić jakość jedzenia, a tu ostatnio wpadka za wpadką.