Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Bazyliowa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Ja nie wyobrażam sobie wrócić mieszkać z rodzicami (oczywiście, czasem są sytuację podbramkowe, ale w zwykłych okolicznościach nie), ale uważam że ich wsparcie jest na miarę złota. Mam poczucie że niektórzy odebrali mój post tak jakbym po urodzeniu dziecka/dzieci chciała oddać je na wychowanie rodzicom i iść w długą. Absolutnie nie o to chodzi - po prostu w życiu są różne sytuacje podbramkowe, które ciężko rozwiązywać w 2 osoby, obie pracujące. Myślę że mój lęk ma zupełnie inne źródło - pracuje we wczesnym wspomaganiu rozwoju z dziećmi głównie autystycznymi i ogarnięcie ich terapii (często 2-3x na tydzień dowożenie w godzinach przedpołudniowych) + praca w domu nad wspieraniem takiego malucha + świadomość że będzie to trwało jeszcze wiele lat przekracza możliwości radzenia sobie rodziców jeśli nie mają żadnego wsparcia od swoich rodzin. Jasne że wtedy zagryzasz zęby i to robisz, bo dziecko najważniejsze, ale często moja praca zaczyna się od tego że wysyłam rodzica do psychiatry bo ma ewidentne objawy depresji lub zaburzeń lękowych. I naprawdę widzę że dużo lepiej radzą sobie rodzice którzy takie wsparcie mają. Podsumowując - ile ludzi tyle opinii, ale jest takie powiedzenie że do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska. Dzięki za wszystkie odpowiedzi
  2. Cześć! Wraz z przyszłym mężem jesteśmy właśnie na etapie kupowania mieszkania. Mieszkamy od 8 lat we Wrocławiu, przeprowadziliśmy się tu na studia - ja z Górnego Śląska, narzeczony z Mazowsza. Poznaliśmy się na początku studiów, jesteśmy razem 6 lat, życie płynęło, podczas studiów załapaliśmy fajną pracę, wpadło kilka awansów, więc pędem życia zostaliśmy we Wrocławiu. Zaczęliśmy w poprzednim roku myśleć o kupnie mieszkania i wtedy zaczęliśmy się w ogóle zastanawiać czy to dobry pomysł osiedlać się na Dolnym Śląsku. Zaczęliśmy robić bilans zysków i strat, i okazało się że przez te wszystkie lata połowa znajomych ze studiów wróciła w rodzinne strony lub wyjechała za granicę, a my mamy takie doświadczenie zawodowe, że praca w naszych branżach nie jest problemem niezależnie od miejsca zamieszkania. I pojawiło się pytanie - co właściwie trzyma nas we Wrocławiu? Ja coraz intensywniej myślę o posiadaniu dzieci, myślimy o nich z partnerem w perspektywie 2-3 lat, a ponieważ pracuje z dziećmi widzę jak trudno jest rodzicom maluchów którzy zostali z trudem wychowania daleko od swoich rodzin. Serio, umówienie czasem wizyty bez dziecka graniczy z cudem. Obecność obojga rodziców na takim spotkaniu jest praktycznie niemożliwa. I boję się tego że tak daleko od mojej rodziny nie damy sobie rady, szczególnie że marzy mi się 3 pociech. Dlatego pojawia się pytanie - czy najrozsądniejszym pomysłem nie jest powrót w moje rodzinne strony, osiedlenie się w mieście wojewódzkim, ok. 20 km od mojego domu rodzinnego. Dodam że mam bardzo fajnych rodziców, mamy dobre relacje, są bardzo rodzinni i wiem że pomogą w opiece nad dziećmi. Ja sama pochodzę z rodziny wielopokoleniowej, bardzo dużą część życia spędziłam z dziadkami (dziadek woził mnie na zajęcia dodatkowe, babcia przychodziła po mnie do przedszkola i gotowała obiady zanim rodzice przyszli z pracy), w każdą niedzielę byliśmy na obiedzie u moich dziadków i dopiero teraz, z perspektywy dorosłej osoby, widzę jak ważne i cenne było to doświadczenie. Moi rodzice natomiast zawsze są dla nas wsparciem, uwielbiają mojego przyszłego męża, ze wzajemnością i zawsze nas wesprą w miarę swoich możliwości. Moi rodzice powiedzieli że byliby bardzo szczęśliwi gdybyśmy wrócili, ale to poważna decyzja i nie możemy jej podejmować na hurra. Uważają że z perspektywy dziecka bliski kontakt z dziadkami jest bardzo rozwojowy i chcieliby mieć swój udział w opiece nad wnukami, ale nie wywierają presji. W tamtej okolicy mamy też sporo przyjaciół, poznanych jeszcze w szkole średniej - przez te wszystkie lata grono poszerzyło się o partnerów/partnerki, ale dalej jesteśmy ze sobą blisko. Praca też nie jest żadnym problemem - ja jestem psychologiem dziecięcym i pracy jest baaaardzo dużo wszędzie, partner pracuje w IT, zdalnie, więc nawet nie musi zmieniać pracy. Czy ja zwariowałam czy to brzmi na najbardziej logiczne rozwiązanie? Im dłużej o tym myślę tym bardziej boję się macierzyństwa bez rodzinnej sieci wsparcia, a możliwość powrotu jest. Jak wy dziewczyny dajecie radę wychować dzieci z daleka od dziadków i gdybyście miały możliwość to czy zmieniłybyście tę sytuację? Wśród moich przyjaciół którzy są daleko od domu nie mam "dzieciatych" znajomych, więc nie mam kogo o to zapytać.
×