Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Maksi

Zarejestrowani
  • Zawartość

    11
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Dziekuje za zrozumienie. To prawda, babcia rowniez jest zazdrosna. Potrafi sie obrazic nawet o to, ze rodzice do mnie przyjada albogdy cos mi przywioza.
  2. Ogolnie chodzi o to, ze jak ona dzwoni, to musi to być juz, zaraz, natychmiast. Jak powiem, ze nie moge, czy nie mam czasu, to obrazona odklada sluchawke, a potem kweka, jaka jest biedna. Juz znam te manipulacje, dlatego to pisze. Jeszcze tylko moja mama sie daje zlapac na te intrygi I Boi sie tesciowej. Jak babcia powie, to matka w podskokach doslownie pedzi I robi. Jak jej mowie, zeby sie tak nie dawala, to tylko slysze : cicho, cicho, bo cisnienie Mamie skoczy. A babcia to perfidnie wykorzystuje. Traktuje matke jak sluzaca. Dzisiaj rodzice mieli do niej przyjechac a ona nawet obiadu porzadnego nie ugotowala....
  3. Wczesniej, jeszcze przed pobytem w szpitalu tez byla sytuacja, ze jej cisnienie uroslo. Zadzwonila cos po 9-ej wieczorem, ze ma cisnienie I nie Wie, co robic. Poradzilam, zeby wziela leki I sie polozyla, bo Meza nie bylo w domu, byl w pracy, a ja juz wykapalam dzieci i za chwile mialy isc spac. Powiedzialam, ze nie przyjade, bo nie mam z Kim dzieci zostawic. To oczywiscie obrazila sie I bez slowa odlozyla sluchawke, jak zwykle w takich sytuacjach. Gdy maz wrocil, zadzwonilam I Powiedzialam, ze jak chce, to jedziemy do szpitala. Bylo cos po 10-ej w nocy. A ona do mnie :a troche spadlo, poczekam jeszcze. Na drugi dzien rano miala lepsze cisnienie.
  4. Zawoze ja zawsze, gdy jest taka potrzeba. Pisalam o tym we wczesniejszych postach. Teraz wiedzialam, ze nie trzeba jechac, bo babcia zadzwonila zaraz po tym, jak jej cisnienia skoczylo, nie brala tabletki I nie czekala, czy jej spada. To normalnie, ze w nerwach cisnienie skoczy. Grunt, by spadlo. A ona zadzwonila za chwile, ze jej cisnienie skoczylo. Poradzilam, by wziela tabletke, bo ma taka, by brac w takich sytuacjach i polezec. Tak ma zalecone. Po zmianie lekow juz jej sie nie utrzymuje wysoki cisnienie, spada. A ona zrobila afere, bo chciala jak zwykle na swoim postawic. I nie chodzi o to, ze dzwonila, zeby ja do lekarza zawiezc, a o to, jak probowala mnie potem wpedzic w poczucie winy klamiac, ze musiala jechac z obcymi ludzmi na zastrzyk, bo ja jej nie zawiozlam. Nie byla na zadnym zastrzyk, bo raz, ze minal za krotki czas, zwyczajnie nie obrocilaby w godzinie, bo pielegniarki by jej wypuscily, dwa- skoro zabrala sie po drodze z obca osoba, to musialaby busem wrocic, no chyba ze obca osoba zawiozla ja do lekarza I zamiast jechac dalej zostala w przychodni I przywiozla babcie z powrotem, trzy - najzwyczajniej w swiecie przychodni w weekend jest nieczynna I raczej specjalnie dla babci jej nie otworzyli. Babcia po prostu wziela tabletke (ma w domu leki w razie potrzeby) I cisnienie spadlo. Tyle ze MI probowala wmowic, ze to przez to, ze byla na zastrzyku. Nie rozumiem, po Co kamala, skoro nic sie nie stalo. Cisnienie spadlo. Chyba tylko po to, by wpedzic mnie w poczucie winy. Ja jednak juz znam te jej manipulacje I nie daje sie tak nabrac. Owszem, kiedy jest taka potrzeba, to jade I pomagam, ale nie w takiej sytuacji. Kiedys cisnienie jej skoczylo I joe mogla zbic, bo miala stare leki, ktore juz na Nia nie dzialaly, to na piechote przygnalam do niej o 9 wieczorem, siedzialam I probowala zbic cisnienie, na drugi dzien zawiozlam ja do szpitala. Tym razem byla to zwykly manipulacja, bo babcia jest mistrzynia w tym. Ciagle tylko kweka, jak jej zle, jak nikt o Nia nie dba, co jest nieprawda, bo rodzice kupuja jej opal na zime, rozne sprzety agd, itd, odwiedzaja, a ona potrafi I'm wypomniec, gdy moja mama chce pojechac w odwiedziny do swojej Matki. Mowi zawsze, ze ona to Tyle rodzicom pomogla, a tamta matka nie, wiec po Co tam Jada. No I wpedza moja make w poczucie winy I mama ma wyrzuyy, ze w ogole smie odwiedzic swoja siostre I make, gdzie dosc rzadko to robi. Prawie kazdy urlop spedzaja u niej, a jej I tak zle. Wypomina, gdy pojada na jakas zahraniczna wycieczke, bo przeciez tu w domu trzeba by Tyle zrobic, a oni nic nie mysla. Chcialaby, by remontowali dom, ktory nie jest ich wlasnoscia. Jest takich przykladow bardzo duzo. Jak byla w szpitalu, to znalazla sie na Sali ze swoja znajoma I jeszcze jedna pania, babcia byla tam najmlodsza. Gdy przyjechalam ja odwiedzic, to chcialam zabrac brudne ciuchy, nie dala Mi wszystkiego, zostawila spodnie, ktore juz zwyczajnie smierdzialy, bo ona w nich ze szpitala wyjdzie. Kazala przywiezc sobie koszule nocna, to stwierdzila, ze ta juz ma 20 lat I co ja jej przywiozla. A wypralam ja specjalnie, wyplukalam w plynie, bo coz, moja babcia nie przepada za higiena. Wszystkie ciuchy popralam. Za dwa dni Kazala sobie dowiezc bluzki, bo ona nie bedzie w starej koszuli w szpitalu. Wiec zawiozlam, pachnace, wyprane. Oczywiscie nie takie, bo jakas tam byla za duza. Te panie, ktore z Nia lezaly, to tylko do mnie wspolczujaca krecily glowami I mowily:ale maruda, ale maruda. Najmlodsza z nas, a najgorzej marudzi. No myslalam, ze mnie cos tam trafi w tym szpitalu. Wiedzialam, ze pielegniarki tez mialy jej dosc, bo babcia powaznie noedoslyszy (ma trzy aparaty, ale nie chce nosic, bo slyszala, ze kiedys mojemu wujkowi bateria wpadla do ucha z aparatu I musial mu lekarz wyciagac) I ciagle sie pytala ile ma cukru, ile cisnienia, one odpowiadaly, ale ona nie slyszala, wiedzialam, ze tez juz mają dosyc, bo babcia sie denerwowala. Ale ile to razy prosilam, by aparat brala, jak gdzies jedzie do lekarza, czy urzedu, bo to dla kek dobra, to sobie zakodowala, ze nie I juz. I tak ja musze z Nia po wszystkich lekarzach chodzic, bo ona nie slyszy I nie Wie, co I jak. W szpitalu dostala bardzo duzo lekow, wiec poszlam do lekarza dopytac o dawkowanie. Po przyjedzie do domu usiadlam z Nia I chcialam jej te leki rozpisac, poki pamietalam, co I jak. A ona byla zla, bo akurat chciala wlaczyc TV I nie dzialal, bo sie zasilacz spalil. I z buzia na mnie, zebym jej dala spokoj, bo ona teraz nie ma glowy do tego I sobie Sama pozniej wszystko popatrzy. Oczywiscie TV najwazniejszy. Wiec Powiedzialam, zeby sluchala uważnie, bo ja Sama moge pozapominac, tyle tego I dopoki jestem to jej to zrobie, bo zaraz musze jechac do dziecka (maz musial isc do pracy). Chcialam jej przeczyta zalecenia od lekarza, jesli chodzi o diete, to stwierdzila, ze nie bedzie jesc tak jak oni chca, bo by nic nie mogla zjesc (jest fanka zupek chinskich, na przemian je albo zupki chinskie albo ziemniaki z jajkiem, bo jej sie gotowac nie chce). No to juz sie wkurzylam I Powiedzialam, ze po Co dzwoni do mnie, kaze sie po szpiatalach wozic, skoro I tak nie ma zamiaru przestrzegac diety Ani zamienic nawykow zywieniowych. No to oczywiscie uderzyla w placz I powiedziala, ze wolalaby juz zdechnac, niz tak zyc. Odpowiedzialam, zeby sie zastanowila, co mowi, bo zadna krzywda jej sie nie dzieje, ludzie mają gorzej I nie narzekaja. Nie jestem stanie siedziec z Nia non stop, chociaz ona by tak chciala, I nie chodzi jej raczej o towarzystwo, tylko o zwyczajnego wola do roboty.Wkurza ja, ze musi sobie ugotowac, czy podgarnac, najlepiej by siedziala przed TV rzadzila. Oczywiscie, gdy byla w szpitalu, to jej posprzatalam, popralam koce, do lodowki postawilam obiad, by na drugi dzien nie musiala gotowac od razu po wyjsciu. I co najgorsze - otworzylam ok a I wywietrzylam, bo babcia za cholere nie daje otworzyc okien, bo jej niby osy wlatuja do domu. A w domu juz zwyczajnie smierdzi. Wszystko sie kisi. Przez calutki tydzien okna byly leciutko uchylone I zadna osa nie wpadla. Zdziwilam sie, ze mnie o to nie opierdzielila, ale chyba zapomniala.
  5. A i dodam, ze Sama choruje. Mialam zdiagnozowane poczatku depresji, korzystalam z porad psychologa. Na pewno mam nerwice, ale jeszcze waham sie pojsc do lekarza. Objawia sie tym, ze jak sie zdenerwuje to trzese sie cala w srodku, niedobrze mi, czuje kolatanie serca, dusznosci. Takie akcje, jakie dzisiaj odwalila babcia rowniez bardzo negatywnie na mnie oddzialuja. Powiedzialam jej, ze ja tez zdrowia nie jestem, to powiedzial a, ze ja choroby to mam Sama z siebie, wiec Powiedzialam, ze dzieci tez mam chore- jeden alergik, choruje kilka razy do roku, drugi mial zapalenie stawu kolanowego, rehabilitowac musimy do jego pelnoletnosci, to powiedziala, ze ludzie choruja I mlodzi I starzy I ze musza chorowac. No tak, moje choroby I dzieci to pikus, grunt, ze babunia chora....
  6. Ja wiem, ze to troche przez wiek. Babcia ma 76 lat. Tyle ze gdy sobie przypomne, to ona zawsze taka byla. Rzadzila moja mama. Jako dziecko nie zwracalam uwagi na jej manipulacje, dopiero gdy doroslam, bo rodzicow nie ma I nie moze nimi rzadzic, to probuje mna. Wpedza w poczucie winy. Jak cos sie dzieje to dzwoni do mnie I najlepiej zebym byla juz od razu. Wtedy jestem kochana. A jak nie dam sie, tak jak dzisiaj, to wiesza na mnie psy, robi najgorsza w rodzinie. Po co tak klamac, ze sie bylo u doktora, w dodatku stopem? Jej sie przed dom nie chce wyjsc spacerowac, choc ma zalecone od lekarzy, a co dopiero wyjsc na drove (NIE mieszka blisko glownej drogi) I stopa lapac? Co tym osiagnela? Zamiast wspolczucia tylko zrazila mnie do siebie. Nawet moj maz skwitowal krotko: siadla by w koncu na tylku I zaczela sie zachiwywac jak na osobie na jej wiek przystalo, a nie wieczne manipulacje urzadzac...
  7. Przepraszam za te bledy jeszcze raz. Nie mam polskiego slowbika, wiec jak chce szybko cos napisac to takie kruczki wychodza. Mam nadzieje, ze w miare ogarniacie, co czytacie...
  8. Mam przepraszam za to, ze klamie I manipuluje? Specjalnie wpedza mnie w poczucie winy? Przepraszam, ale nie znasz jej. To nie jest starsza pogodna starowinka. Naprawde babcia to intrygantka jakich Malo. Nie pierwszy raz tak manipuluje, zmysla. Ten placz to raczej z powodu tego, ze nie udaje jej sie mna manipulowac. Nie tylko mna. Zebys ty widzial a, jakbtraktje moja mame. Doslownie jak sluzaca. Jak mama przyjedzie na urlop, a ciezko pracuje, to musi latac obslugiwac szanowna tesciowa, sprzatac, obiad gotowac. Ciagle mowi, jak to sie zle czuje (mowila tez tak, gdy nie chorwala). Wszyscyw rodzinie ja znaja, mowia jaka ta moja mama biedna I glupia zarazem. Babcia za wszelka cene chce z siebie zrobic ofiare, a tak naprawde to czlowieka by zaorala w robocie. Ja sie jej nie daje, bo by mnie zajechala. Tata Sam mowi, ze niechetnie przyjezdza na urlop, bo same pretensje. Kupil sobie domek holenderski nawet, zeby nie musiec siedziec z babcia w domu, bo ciagle wypominala, ze za duzo TV itd., wiec jak przyjezdza to siedza w domu holenderski. Oczywiscie mama sprzatac, gotuje, bo babcie sie nie chce. Nie jest jakas niedolezna. Po prostu od zawsze byla leniwa, teraz ma pretekst w postaci chorby. Ale jeszcze zeby sie pilnwala, sluchala, gdy mowie jej o diecie, mierzeniu cukru, to nie. Mowi mi, ze mam sie nie wtracac, bo z Nia nie mieszkam I nie jestem lekarzem. A jak sie cos dzieje to ja musze jezdzic po doktorach. Nie wiem juz, ile razy w tym roku zaliczylam lekarzy z Nia, a mam jeszcze dwoje dzieci, w tym 3-latka, z kteym dobdoroslowsci bedziemy jezdzic na rehabilitacje. Tez mi nerwy siadaja. Babci ostatnio sie spalil zasilacz w TV, wiec kazala przyniesc od rodzicow z domku holenderskiego. No wiec moj maz to zrobil, a dzisiaj juz kazala, by maz z powrotem zaniosl ten zasilacz....
  9. Przepraszam za wszystkie bledy, ale do tej pory AZ sie trzese, jak pomysle o tej manipulantce
  10. Przede do zeczy, bo az Vala sie trzese. Babcia ma problemy z cisnieniem. Dwa tyg temu odebralam ja ze szpitala, gdzie zmieniono jej leki I teraz juz jest OK. Ma tez cukrzyce, cukier podwyzszony, ale nie mierzyla tego cukru, AZ w koncu wyladowala w szputalu. Diety nie trzyma. Nie sluchachala mnie, gdy mowilam, ze musi mierzyc cukier. Mowil, ze mierzyc, a to nieprawda. No ale nie do koncs o tym chciala napisac. Dzisiaj przyjezdza do babci z Belgii syn (moj Tata) z synowa, czyli moi rodzice. Moj 9 let I syn chciala nocowac u babci, by na nich czekac. Zgozilam sie niechetnie, bo babcia niezbyt dba o to, by maly sie wykapal, umyl zeby. Poza tym jest alergikiem, a babcia ma poduszki z pierzy, dywany, it'd. Za tydzien mamy wesele I nie chce, by sie rozchorowal. No wiec dzisiaj pojechalam do babci, a ta mowi, ze maly ma katar, wiec ja mowie, ze jedziemy do domu bez dyskusji. Maly w placz, bo chce na dziadkow czekac, babcia to samo, bo zabraniam mu zostac. Wiec krzyknelam, ze ma jechac I koniec. Posprzeczalysmy sie troche. Babcia tradycyjnie uderzyla w Tony zalobne, ze juz jej cisnieniem rosnie, ze musi miec spokoj. Wiec powiedzialam, ze jedziemy zeby miala ten spokoj. Mieszkamy Dwa km dalej. Jeszcze obrze do domu nie weszla, jak rozdzwonil sie tel, oczywiscie babcia. Mowi, ze mam ja do lekarza wiezc, bo cisnienie jej skoczylo. Powiedzialam spokojnie, zeby wziela tabletke I sie polozyla to na pewno jej spadnie. Obrazona odlozyla sluchawke. Nie dawalo mi to spokoju, wiec zadzwonilam po troche wiecej jak godzinie I pytam o samopoczucie. A babcia mowi, ze jej spadlo bo byla na zastrzyku u doktora. Pytalam z Kim byla? Nie chciala powiedziec, tylko stwierdzila: a Malo to sasiadow dookola? Wiec znowu pytam, z Kim byla. A ona na to, ze poszla na busa (bus nie jezdzi o tej porze), jak jej to powiedzialam, to powiedziala, ze czekala AZ ktos bedzie jechal I ja jakas tam wnuczka sasiadki zawiozla (w sensie, ze na stopa). Powiedzialam, zeby nie kamala, bo w zyciu w godzine nie obrocilaby z miasta (tym bardziej, ze nie ma busow), bo zwyczajnie musialaby siedziec w takim osrodku ze dwie godziny, zeby jej cisnienie spadlo. Juz raz tak bylo, ze siedzialam z Nia w osrodku, pielegniarki nie wypuscily babci, dopoki cisnienie sie nie unormowalo. A tak Poza tym to jest sobota I nasz osrodek jest zmkniety. Musialaby jechac 30 km do najblizszego szpitala. Babcia stracila rezon I zaczela plakac, ze ona byla w osrodku I juz, bo skoro ja jej nie chcialam pomoc to musial a sobie radzic. I ze co ja sobie mysle, ze jak jej nie zawioze, to juz nikt jej nie zawiezie!? Znam ja na wylot I oczywiscie klamie, manipuluje. I oczywiscie dodala, ze dzwonila do mojego ojca I ojciec niby mial być zly, ze zsbralam syna. Powiedzialam, ze ma katar, zaraz zarazi I drugiego syna I bede miala wesele w domu, a oni sobie pojda na przyjecie jak gdyby nigdy nic. Poza tym nie Mieszkamy daleko, moga sie widziec, kiedy tylko chca. Niby taka chora, tak jej cisnienie skoczylo, na stopa musial a leciec, bo jej wyrodna wnuczka zawiezc do lekarza nie chciala, ale dzwonic do rodzicow, denerwowac ojca w srodku drogi I straszyc swoim cisnieniem to juz miala czas I sily. Jak byscie zareagwaly?
×