Moi rodzice wciąż utrzymują 26-letniego brata. Skończył studia na etapie licencjatu, do magisterki nie podszedł, była pandemia to wegetował, pozniej pracował w 2 miejscach, ale teraz we wrześniu po roku pracy łącznie zwolnił się i wrócił do rodziców. Nie było go stać dalej płacić za pokój w większym mieście. Teraz siedzi cale dnie w pokoju, niby wysyła CV i czeka na telefony. Codziennie matka mi narzeka, że nic nie robi, nie mogę już jej słuchać. Wg mnie powinni go odciąć Od kasy, kazać znaleźć byle jaka robote i zacząć żyć na swoim. Co sądzicie. Ile można utrzymywać bezrobotne dziecko? Któremu nie chce się uczyć i pracować?