Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

gizi0

Zarejestrowani
  • Zawartość

    15
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Każda uczelnia ma własne zasady przyznawania indywidualnego toku nauczania. Trzeba więc sprawdzić na stronie uczelni, ewentualnie zapytać w dziekanacie. Najlepiej jednak chyba byłoby dokończyć ten rok, jeśli termin wypada po egzaminach (a jak wcześniej, to zaliczyć wcześniej przedmioty) i na drugi rok wziąć "roczny urlop" od studiów (też przyznawany w dziekanacie), bo z noworodkiem będzie ciężko uczyć się dalej... Oczywiście jeśli kierunek jest wart kontynuacji.
  2. Z własnego doświadczenia (czyli ja jako ten mały rysownik) raczej szłabym w kartony... Gwarantuję, że i po 30 latach jest co układać i segregować a jeden karton nie wystarczył. Segregatory brzmią ładniej i estetycznie, ale potrzeba na nie też dużo więcej miejsca no i strasznie szybko się niszczą, więc w razie jakby chciała się pochwalić rysunkami gdzieś poza domem (nie wiem, u dziadków, w szkole), to warto mieć jeden taki na specjalne okazje, ale gwarantuję, że i tak będzie wymagał szybkiej wymiany na nowy. Z kartonami łatwiej jest też się przeprowadzić od rodziców, żeby poprzeglądać własne wypociny już u siebie... Dobrze, że chce się chwalić obrazkami. Przynajmniej wiadomo, że nie jest zamknięta w sobie. Może rzeczywiście dobrze, oprócz kartonu na "stare rysunki" (żeby oczywiście się nie zniszczyły) byłoby postawienie ramki na najnowsze dzieło (ramka, którą sama byłaby w stanie obsłużyć). Mogłaby pomóc nawet ją wybrać. Ja raczej poszłabym w zawieszenie tablicy korkowej, która służyłaby strikte do tego celu. Zaznaczyć, że to jest jej strefa na chwalenie się twórczością... ale oczywiście powiesić w jakimś honorowym miejscu (i to też wtedy podkreślić). To czy będzie chciała wieszać obrazki bezpośrednio na pineski czy w koszulkach foliowych - niech już sama zadecyduje. Jeśli powiesi nowy obrazek gdziekolwiek indziej (chociażby dlatego, że na tablicy nie będzie już miejsca) powiedzieć, że piękny, ale umowa była inna i musi zdecydować, który z poprzednich obrazków schowa do pudełka, żeby zrobić miejsce na najnowsze dzieło. Trzeba być konsekwentnym, bo wróci się do poprzedniego stanu... Powinna też pomóc pochować poprzednie obrazki, żeby wiedziała, że obchodzimy się z nimi jak z cennymi skarbami, czyli jak z jajkiem, żeby nie psuły się, nie żółkły i muchy na nie nie kupczyły... Przynajmniej ja bym tak zrobiła. Pozdrawiam
  3. Gdzieś na jakiejś stronie www jakieś cuda wyczytałam o 6 tygodniach ubezpieczenia w trakcie połogu a potem "OBOWIĄZKU" dopisania się do męża lub samodzielnego ubezpieczenia. I wtedy jak szukałam to na złość trafiałam na inne strony potwierdzające tę wersję. Nie dawało mi to spokoju... ale jak teraz po Pani odpowiedzi jeszcze raz poszukałam to rzeczywiście znalazłam, że jest to ubezpieczenie tylko tyle, że trzeba pobrać z ZUSu karteluszkę, że się pobiera zasiłek bo w przychodni system będzie wywalał na czerwono, że nikt mi tego nie opłaca, a opłacać będzie bezpośrednio ZUS Głupi internet, niepotrzebnie się martwię i innym cztery litery zawracam Dziękuję bardzo za odpowiedź
  4. Też się nad tym zastanawiałam. W internecie znalazłam taką odpowiedź "Rejestracja w urzędzie pracy możliwa jest dopiero po zakończeniu pobierania zasiłku macierzyńskiego." Poza tym po zakończeniu otrzymywania zasiłku przysługuje zasiłek dla bezrobotnych, więc ta opcja odpada
  5. Dzień dobry, chciałabym się Was poradzić. Otóż za trzy miesiące mam termin porodu i wraz z nim skończy mi się umowa o pracę (przedłużona z urzędu, na mocy prawa). Stety / niestety udało się "nam" w końcu zajść i to na krótko przed moją "ostatnią umową dawaną ustawowo na stałe", a pracodawca nie należy do tych, którzy są chętni do dawania takich umów - zwłaszcza w sytuacji ciąży. Wyczytałam, że kobieta w takiej sytuacji jest ubezpieczona jeszcze przez 6 tygodni. A potem? Zastanawiam się co zrobić. Nie jesteśmy po ślubie. Mój "M" dopisze dziecko do ubezpieczenia u siebie w pracy, ale co ze mną? Sam zasiłek macierzyński i opiekuńczy to nie wszystko. W razie problemów zdrowotnych dobrze byłoby mieć możliwość bezproblemowego skorzystania z pomocy lekarskiej Jak Wy sobie poradziłyście (poradziliście)? Albo może znacie kogoś, kto był w takiej sytuacji? Pozdrawiam
  6. Moi rodzice mówili mi i bratu, że Mikołaj przyniósł, że był, itd. Dla mnie czar prysł, gdy poszłam do zerówki. Oznaczało to, że skoro ja wiem prawdę, to mój młodszy brat też. Od tamtej pory zaczęło się polowanie na rodziców - kiedy podkładają prezenty... Z mojej perspektywy dużo trudniej było przejść nam z dostawania prezentów do ich dawania głównie dlatego, że nigdy nie uczestniczyliśmy w ich kupnie i tak na prawdę bardzo późno w ogóle zaczęliśmy próbować robić prezenty sami. Od początku z wielkim zażenowaniem. I to uczucie pamiętam najbardziej - zażenowanie, że w ogóle próbujemy...
  7. Pisałam o loveli - nic nie dało, tylko ocet. Wchodzę w komputer od święta, a już zwłaszcza, że ostatnio przez wysokie ciśnienie atmosferyczne czułam się po prostu fatalnie - więc śpieszę z odpowiedzią! Ja dodaję go razem z płynem do płukania. W zasadzie używam samych koncentratów, a że moja pralka ma "wąskie gardło" to zawsze i tak je rozcieńczam. Tylko, że teraz robię to octem a nie wodą ogólnie ocet dobry jest też na przepocone ubrania. Używałam do koszulek z pracy, które miały fatalny skład i gdyby nie ocet śmierdziałabym jak nie wiem co Teraz mam dwa - dosłownie - samochody osobowe ubranek na pierwszy rok życia od koleżanki, która planowała drugie dziecko, ale z niego zrezygnowali. Muszę to wszystko przejrzeć. Dobrze, że wspomniała Pani o metkach, bo oczywiście o nich nie pomyślałam. U siebie zwykle wypruwam wtedy, gdy gryzą, a najczęściej zaokrąglam rogi nożyczkami. Ale fakt, że szwalnie potrafią wszyć wszystko i wszystkim. Łącznie z żyłką
  8. Ciekawe, że zapisało tylko jedno zdanie z mojej odpowiedzi Tylko ocet mi pomógł w praniu. Ubranka są teraz miękkie, choć wcześniej nie pomagało nic. Do calgonu nie doszłam. Mam nową galanterię polskiej produkcji i kilka nowych ubranek też z polskich firm. Głównie chodzę po lumpkach. A stąd mam najwięcej H&M - nie wiem, jakoś materiał lepiej do mnie przemawia. I nawet jeśli ubranka były miękkie przed praniem, to po praniu były szorstkie. Myślę, że po prostu nie tylko "twarda woda" ma tu wpływ. Przypuszczam, że - skoro unika się toksykacji rzeczy dla najmłodszych - ubranka nie są fabrycznie zmiękczane tak, jak dla dorosłych. W moich dorosłych ubraniach nie mam viskozy, poliestru - jedynie jako dodatek do bawełny. Po prostu odrzucają mnie sztuczne ubrania. Stąd takie moje przemyślenia
  9. Mieliśmy zamiar zabrać owdowiałą teściową do moich rodziców, ale jej drugi syn ją zabiera do siebie na wigilię...
  10. Po kilku eksperymentach stwierdzam, że OCET to magia.
  11. Hej, oczekuję dziecka, stąd powoli zaopatruję się w ubranka. No i mam problem, jakiś czas temu się przeprowadziliśmy i tu woda jest zwyczajnie twarda. Zmieniłam dla nas płyn softlan na cocolino i było ok. Ale potem udało nam się zajść i teraz zaczęłam prać mini ubrania. Najpierw poprałam wszystko tak jak nasze - persil +cocolino, bo wiadomo, że zakurzone, brudne czy cokolwiek. A mam zarówno ubranka nowe jak i z drugiej ręki. Wyschły, wyprasowały się, stwierdziłam, że szorstkie... poczekały na tańszy ostatni sobotni prąd i poszły do prania drugi raz w loveli. Uznaję, że jeżeli ubranka są szorstkie i nieprzyjemne dla mnie to dziecko też nie będzie chciało ich nosić... Są szorstkie, okropnie szorstkie. Prasowanie z parą nie pomaga. Na jakimś starym forum ktoś pisał o dodawaniu calgonu do prania ubranek niemowlęcych. Pytanie, czy można, czy to się spłucze? Co ciekawe - problem dotyczy WYŁĄCZNIE ubranek dziecięcych. I nowych i starych. Śpioszków, swetrów, skarpetek - wszystkiego. A nasze ubrania są miękkie. Nie wiem co zrobić i nie wiem skąd bierze się ten problem Mam jeszcze trochę czasu, więc jestem otwarta na sugestie
  12. Też pierwszy raz byłam w 5 tygodniu ciąży. Lekarz potwierdził zapłodnione jajeczko, ale powiedział, że jestem u niego za szybko i też kazał przyjść za dwa tygodnie, a potem znowu za dwa.. Byłam tak wcześnie z przypadku - z powodu stresu w pracy nie mogłam przestać płakać i zrobiłam test ciążowy... do pracy nie wróciłam. Choćbym chciała, to nie mogę. Zanim drugi raz dotarłam do lekarza byłam na sorze z powodu krwawienia. Obstawiono zbyt niski poziom progesteronu i dostałam duphaston. Po drugim krwawieniu także luteinę i przykazanie brania magnezu. Lepiej nie martwić się na zapas. Gdybym nie miała tej ostrej sytuacji w pracy to pewnie nie wiedziałabym, że jestem w ciąży i zwyczajnie poroniła myśląc, że dostałam okresu (jak to miało miejsce nieraz, jestem już jakiś czas po 30tce). Nieregularny okres, nieregularne godziny pracy, nieregularne posiłki, przemęczenie, dźwiganie, stres i papierosy - to były u mnie najważniejsze czynniki, które zagrażały ciąży, a nie łatwo jest z dnia na dzień się od nich odseparować. Jeśli nie masz z nimi do czynienia a organizm uzna, że zapłodnione jajeczko rozwija się dobrze, to lada chwila te kilka komórek obecnie tworzących około 5 milimetrowe gniazdko zacznie pęcznieć... za rogiem nudności, wymioty, skoki ciśnienia, tarczyca, cukrzyca, bakterie w moczu... A tak na prawdę nie znam nikogo, kto by tak źle przechodził ciążę jak ja, a znam i starsze i młodsze od siebie, więc na prawdę masz bardzo nikłe szanse na to, że przejdziesz to samo W tej chwili jestem w 5 miesiącu. To małe się trzyma, ma się dobrze. Tak dobrze, że zaczyna kopać i jak czasami dobrze trafi, to od razu muszę iść do kibelka Pozdrawiam
  13. gizi0

    PRZEWLEKŁY KASZEL

    Kaszel, zatoki, odkaszliwanie - sprawdzić wilgotność w mieszkaniu. Przy zbyt niskiej wilgotności śluzówka nosa i ust próbuje się nawilżyć, stąd bierze się wydzielina. Z kolei jeśli wilgotność jest zbyt wysoka - człowiek zaczyna "tonąć". Unikać charkania, oduczyć się go! - podrażnienie gardła, w tym nagłośni. Nagłośnia robi się spuchnięta i ma się uczucie "gluta" - utrudnia to też prawidłowe spływanie śliny do gardła. Na zapalenie nagłośni nie pomoże medycyna, tylko jej nie nękanie i ewentualne płukanie jakimiś ziołowymi herbatkami. O ile istnienie bakterii w jamie ustnej jest ogólnie normalne (martwimy się, gdy jest ich zbyt wiele), o tyle częste afty itd. (a także nadmiarowe wypadanie włosów) mogą być spowodowane zwykłym osłabieniem organizmu. Skoro dodatkowo występują też problemy z zapaleniem żołądka i dwunastnicy, czego efektem są biegunki, zaparcia i bąki - może warto przyjrzeć się swojej diecie... Jeśli odstawione zostały napoje słodkie, gazowane, przesolone i wszelkie typowo sztuczne paskudztwa lub mocno przetworzone (tak, sałatka z maka też się liczy), to szukać dalej. Najłatwiejszym rozwiązaniem jest stopniowe odstawianie produktów, które spożywa się na co dzień. Dobrze jest też przejść na dietę lekkostrawną (lub pooperacyjną), żeby układ pokarmowy mógł się zregenerowała. Dobrze jest też dbać o higienę jamy ustnej. Udać się do dentysty, myć zęby czy płukać po każdym posiłku, żeby bakterie nie miały pożywki... Ból kręgosłupa, łopatki - przyczyn może być tak wiele, że najłatwiej jest zasięgnąć porady innego specjalisty. Zła postawa, wilgoć, ciągłe spanie na tym boku, nadmiarowe obciążanie tej ręki... A najlepszym i najprostszym rozwiązaniem wszystkiego naraz jest stres, zespół stresowy, pourazowy itd. I to tylko dlatego, że nie chcę pisać o hipochondrii, chociaż czytanie o bakteriach i dopasowywanie sobie oznak na siłę... Ja to bym najpierw zmieniła dietę i sprawdziła wilgotność w mieszkaniu. Można też tokiem rozumowania mojej teściowej kupić oczyszczacz powietrza zwłaszcza, jeśli mieszka Pani w centrum miasta lub innej mocno zanieczyszczonej okolicy. Tak na prawdę mając wyłącznie listę objawów a nie dotychczasowych sposobów na walkę z nimi można wyłącznie wróżyć z fusów. Życzę powodzenia.
×