Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zuzanna Mess

Zarejestrowani
  • Zawartość

    11
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Zuzanna Mess


  1. Dnia 27.01.2020 o 19:55, Gość Gosc napisał:

    Znowu zero argumentów tylko trolling xD

     

    Widzę twoja wiedza o azji jest zerowa a niby taka/taki inteligentny.

    Singapur , Japonia ,korea płd bogatsze od Polski , Malezja podobnie bogaty kraj jak Polska . Tajlandia podobne do chin trochę też się szybko rozwijają i wbrew pozorom kraj nie taki biedny jakby ktoś myślał , więc kraj trzeciego świata to nie jest.

    Indonezja niby biedny kraj , ale rozwijający się.

    Druga sprawa to czy to kraj 3ciego czy czwartego świata nie ma nic do rzeczy , poprostu pisze o popuparności kraju na świecie. Może być kraj bogaty a mało popularny. Austria nie jest jakimś mega popularnym krajem w azji za dużo Azjatów tam nie jeździ.

    Nie mam ma myśli to że Polska jest fajna czy nie , pisze tylko że nie jest bardzo popularnym krajem na świecie.

    Bardzo często jak się powie UK , Niemcy , Hiszpania, włochy , Francja to praktycznie 80% ludzi na świecie będzie znalo te kraje .

    Np. Moja dziewczyna to slyszala o wielu krajach w europie np o portugalii , krajach skandynawskich , europa zachodnia , ukraina ,ale nie slyszala o Białorusi , Polsce , krajach bałkańskich z byłej Jugosławii. A reszta krajów znała.

    To gdzie się twoja dziewczyna wychowywała ?


  2. Dnia 26.01.2020 o 17:05, Gość gość napisał:

    Trochę za brutalnie napisane ale kiedyś jakaś psycholożka stwierdziła że z Polski emigrują ci którzy "nie poradzili sobie na rodzimym rynku pracy z powodu braku odpowiednich kwalifikacji"

    W sumie to miała rację bo kto ma dobry fach to wyjeżdżać nie musi.

    Kiedy otworzono granice rynek pracy wyglądał zupełnie inaczej. Siła nabywcza złotówki jak i same wypłaty była znaczenie niższe. Bezrobocie szalało w okolicach 20-30% a bardziej od fachu liczyły się znajomości.

    Więc to "radzenie sobie na rynku pracy" nie ma co przyrównywać do czasów obecnych. Odnoszę się do okresu w którym sama wyjechałam.

    Obecnie ranek pracy się polepszył i nie tylko ale też ludzi wyjeżdżających jest mniej. 

    Więc taka teoria trochę z dupy na tamte czasy, bo o poradnosc nie chodziło a o fatalny rynek pracy.

    PS. Fach zdobyłam w Anglii i zawodowo radzę sobie, aczkolwiek uk ma wiele mankamentów.


  3. Dnia 26.01.2020 o 17:05, Gość gość napisał:

    Trochę za brutalnie napisane ale kiedyś jakaś psycholożka stwierdziła że z Polski emigrują ci którzy "nie poradzili sobie na rodzimym rynku pracy z powodu braku odpowiednich kwalifikacji"

    W sumie to miała rację bo kto ma dobry fach to wyjeżdżać nie musi.

    Ja wyjechałam zaraz po liceum, granice od niedawna były otwarte i duża część Polaków ruszyła do uk. 

    Co do radzenia sobie na rodzimym rynku to o ile dobrze pamiętam w mojej okolicy bezrobocie wynosiło około 30% a wartość minimalnego wynagrodzenia była niska, podobna sytuacja była w całej Polsce. Rynek pracy zupełnie inaczej wyglądał niż oobecnie. Głównie młodzi wyjeżdżali, jedni dorobić na studia, inni znaleźć lepiej płatną pracę często po studiach a część tak jak ja odrazu po szkole beż zahaczania o polskiego pracodawcę.


  4. 56 minut temu, Lilath napisał:

    Kiedyś planowaliśmy. Ale już teraz nie planujemy, więc trochę się pozmieniało....Wtedy kiedy się potykaliśmy nie byłam gotowa na związek, mimo, że już mam koło 30-stki, no ale miałam zrypane dzieciństwo i takie tam, więc to się na mnie odbiło. Nie byłam dla niego wredna, ale często miewałam złe nastroje, zrywałam z nim wiele razy. Bo nie wierzyłam, że coś dobrego może przy mnie zostać. Ale i tak większość chwil była dobra. Nigdy tak za nikim nie tęskniłam ... Choć każde rozstanie przeżywałam jakoś tam, ale z żadnym facetem nie miałam takiej więzi, jak z tym. Z tarota też wychodziło mi, że to połączenie dusz, ale że teraz jest wycofany, niby w to nie wierzę, ale zawsze co dziwne, wychodzi mi prawda.

     Musisz dzieciństwo przepracować,  bo ciężko ułożyć sobie życie jeżeli ciągnie się ono za tobą. Sama to przerabiałam/przerabiam.

    Proponuję terapię i jeżeli naprawdę sądzisz ze to ten to się odezwij do niego I mu to powiedz.

    Powodzenia 

    • Like 1

  5. Moje życie rodzinne jest porażką od samego początku. Do 12 roku mieszkałam z ojcem alkoholikiem, były awantury, wyzywanie, poniżanie, bicie i brak pieniędzy. Musiałam "pomagac" w domu sprzątać, zajmować się 9 lat młodszym bratem, przewijać go jako 10 latka itp. nie mając czasu na naukę czy dzieciństwo.

    Później był rozwód, wyprowadzka od ojca pijaka i myśl że może być tylko lepiej, ale czy było?

    Mieszkając z matką i mlodszym bratem dalej miałam ich i cały dom na głowie.Bylam służąca, niewolnicą i osoba do pomiatania. Matka wprowadziła swój terror, wymagała żeby było postrzatane i ugotowane, każdego dnia jak wróci z pracy, później miałam dopilnować brata ze szkołą, jak on nie chciał się uczyć, to była to moja wina, bo nie potrafiłam go odpowiednio zainteresować materiałem. Nie mogłam zapraszać znajomych do domu, nie mogłam też wychodzić z domu, napewno nie często i nie na długie godziny, nawet w wakacje. Jak to mi kiedyś matka powiedziała "myślisz że co tydzień będziesz wychodzić?", i nie chodziło tu o jakieś wyjście na imprezę, a zwykłe wyjscie z domu na powiedzmy 2h. Chciała żebym poszła do zawodówki, żebym mogla szybko znaleźć pracę i jej pomagać finansowo. Zawsze chwaliła dzieci swojej koleżanki z pracy, że jest ich dużo, że zajmują się sobą nawzajem a ona po pracy nic nie musi-jej koleżanka, to był jej obraz udanego rodzicielstwa, odchować jako-tako pierwsze "uruchomić mechanizm" a dalej to już wiecie.Poszłam do liceum, kurs na prawko miałam w szkole za darmo, ale za egzamin trzeba płacić, oczywiście mogłam o tym zapomnieć. Liceum też musialam wybrać lokalnie, bo powiedziała że jej nie stać na dojazdy czy na internat, a marzył mi się internat i wyrwanie się z domu. 

    W wieku 18 lat nie wytrzymałam i wyjechalam wyprowadzając się z domu, będąc jeszcze  w liceum. Poszłam do liceum wieczorowego, w dzień pracowałam w akwizycji, mieszkałam w wynajętym pomieszczeniu od spółdzielni "strychu", miałam 0 wsparcia finansowego, alimenty które miałam przyznane od ojca moja matka brała. Było mi bardzo ciężko, często nie miałam co jeść, nic nie mogłam sobie kupić ale w końcu czułam się wolna i mimo tak złych warunków bytowych moja psychika się poprawiła.

    Jeszcze  mieszkając z matką dorobiłam się ataków paniki i ogólnego bólu ciała spowodowanego psychiką. Sama wybrałam się do psychiatry i nie otrzymałam żadnej  pomocy, poinformowano mnie, ze leków nie dostanę  bo nie mam ukonczone 18 lat, a najlepsza  była by terapia ale takiej nie prowadzą. Jak powiedziałam to Matce to stwierdziła, że to są  konowały, ot cała jej refleksja na ten temat. 

    W wieku około 15 lat miałam też próbę  samobójczą, chciałam się powiesić, ale niestety pękła lina. Tamtego dnia został mi odcisk na szyi, matką go zauważyła i skwitowała, że głupia jestem i tylko głupoty przychodzą mi do głowy, żebym lepiej  zajęła się czymś pożytecznym, to może nie będę mieć durnych pomysłów.

    Obecnie mam 37 lat i do tej pory nie potrafię otrząsnąć się z okresu mieszkania z rodzicami. Mieszkając z ojcem była totalna patola i stwarzanie pozorów na zewnątrz. Jak matka będąc w ciąży była w szpitalu a ja miałam w tedy z 9 lat to pijany ojciec tak mnie katował, że moja 13 letnia siostra wybiegła z mieszkania, możliwe że ratując mi życie, bo ojciec pobiegł za nią a wtedy ja uciekłam z domu. Z jakiegoś powodu największą traumę mam mimo wszystko z późniejszego okresu mieszkania już bez ojca. 

    Sorry. Wątek miał być o pomocy i wsparciu i trochę wyszło nie na temat, ale też nie do końca. Pomocy i wsparcia jest 0, za to trauma.

     

×