Nie da się ukryć, że moi absztyfikancji zawsze przynosili smakołyki. Pączki, czekoladę, mambę, popcorn, ciastka, kwiatki. Jednak trochę dałem się lubić. Chociaż teraz tak sobie uświadomiłem, że to jest w sumie wpisane w kulturę i można takie zachowania dostrzec nie tylko w relacji facet/kobieta, chociaż dobrze to widać akurat na tym przykładzie, ale też zauważalnym jest gdy np. pracownik odchodzi z pracy. Zauważ... Znowu też się zastanowiłem, w miarę możliwości dosyć często zapraszam znajomych ze studiów i jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żeby ktoś mi smakołyków nie przyniósł, tym bardziej, że w czasach studenckich zawsze mówiono mi powinieneś otworzyć cukiernię. Jeżeli ja gdzieś szedłem zawsze stosowałem te same zasady z szacunku dla gospodarza. Jednak człowieka wychowuje w dużej mierze otoczenie. Ludzie, którzy ze mną obcują wracając za obsługę dziękują zawsze pięknie, albo ślicznie. Co kiedyś zdarzało się rzadko od kogoś usłyszeć to samo. A to tylko dwa słowa, które bardzo wpadły mi w ucho w wieku 5 lat, podczas rozmowy z przemiłym starszym panem. Moi rówieśnicy w tym czasie uczyli się przekleństw.