filip_2906
Zarejestrowani-
Zawartość
1 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
0 NeutralOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
filip_2906 zaczął obserwować Toksyczna matka
-
Witam, piszę tutaj, żeby wyrzucić z siebie złość i całą resztę negatywnych emocji, które mi towarzyszą. Mam 20 lat i uczęszczam do szkoły średniej, od 1,5 roku zmagam się z zaburzeniami lękowymi, które leczę u psychologa i psychiatry, ale do rzeczy. Jako dziecko/nastolatek, byłem "posłusznym" synem, który poddawał się całej presji rodziców, zwłaszcza mamy, która naciskała bardzo mocno na wysokie oceny. Za jedną trójkę choćby z zadania potrafiła zabrać telefon i nie oddać przez miesiąc, co wiązało się utratą pozaszkolnego kontaktu z rówieśnikami, brakiem możliwości "odmóżdżenia" przed telefonem i kombinowaniem na wszelkie sposoby, kiedy była potrzebna jakaś informacja z internetu, bo telefon był zabrany, a wifi wyłączone (router był w zamykanej na klucz sypialni rodziców). Nigdy nie mogłem skorzystać z tego, że jestem młody, nie mogłem chodzić po drzewach, wywrócić się na rowerze czy złamać nogi, wiem że marzenie o rzeczach które są szkodliwe jest niedorzeczne, ale z tym wg. mnie wiąże się dzieciństwo i młodość, bo niech rzuci kamieniem ten kto nie miał nogi czy ręki w gipsie za dzieciaka. Z typowego "podstawówkowego" życia też nie skorzystałem, nie dostawałem "piątaka" na drożdżówkę czy wafelka ze sklepiku, kiedy czegoś potrzebowałem musiałem płacić pieniędzmi, które dostałem od kogoś z dalszej rodziny, więc nigdy nie mogłem uzbierać sobie na coś o czym marzyłem, bo od wieku lat 14 musiałem sam kupować sobie ubrania itp (3 lata młodszemu bratu kupują do dziś). Chcąc zagrać na konsoli musiałem wrócić z samymi piątkami w szkole i do tego błagać na kolanach żeby pograć 30 minut. Potem przyszła szkoła średnia, skończyło się zabieranie telefonu (tylko po to żeby mieć ciągłą kontrolę i kontakt), nadal nie dostawałem i nie dostaję wsparcia finansowego, nacisk na oceny trwa nadal (tylko w moim przypadku, brat ledwo przechodzi z klasy do klasy). Z czasem wpadłem w zaburzenia lękowe ze stanami depresyjnymi, muszę uczęszczać do psychologa oraz brać antydepresanty od prywatnego psychiatry za którego łaskawie zapłacili rodzice (jak się okazało potem mi to wypominali kilka razy do czego przejdę za chwilę). Leki i psychoterapia pomogły, czułem jakbym urodził się na nowo i zauważyłem, że będąc ciągle pod naciskiem mamy i siedząc w książkach całymi dniami tracę coś co się już nie powtórzy nigdy czyli młodość. Byłem w tym czasie pełen optymizmu i szybko podjąłem działania żeby jeszcze skorzystać z tego co mi umknęło, zacząłem również dbać o swoje zdrowie psychiczne. Jako że miałem w tym czasie dużo motywacji i siły do działania poznałem nowego znajomego, który okazał się być bardzo wartościową i ważną dla mnie osobą, dokonałem comming outu, co wyjawiłem tylko mamie i wtedy zaczęło się sypać. Informacja o mojej orientacji rozeszła się natychmiastowo do taty, brata, znajomych mamy, chciała wysłać mnie na terapię konwersyjną, wyzywała, krzyczała, szantażowała, dogadywała i ograniczała coraz bardziej jakiekolwiek życie towarzyskie, zaczęła obwiniać moją Panią psycholog, pisać do moich znajomych przez co zakończyło się kilka ważnych dla mnie znajomości (do dziś uważa, że były szkodliwe i niepotrzebne) zostałem sam z jedną osobą, a mianowicie z osobą, którą poznałem przed comming outem, jesteśmy teraz w związku mimo, że on również dostawał wiadomości groźby od mojej mamy na messengera ciągle mnie wspierał i robi to nadal, nie potrafię nawet przekazać jak bardzo jestem mu wdzięczny, ale jednocześnie boli mnie to, bo nie mogę mu poświęcać czasu, jestem prawie że siłą zatrzymywany w domu kiedy próbuje gdziekolwiek wyjść, a kiedy wiedzą, że na spotkanie z nim wybucha wielka drama w domu. To okropne, kiedy zostaje się z jedną osobą, której nie można poświęcić czasu bez psucia sobie nerwów mamą, a on naprawdę zasługuje na to aby poświęcić mu cały możliwy czas. Czuję się od około 2 tygodni okropnie, nie mogę znaleźć sensu życia, z rana nie chce mi się nawet wstawać z łóżka, chciałbym żeby to wszystko się już skończyło, czuję się skrępowany, tak jakby ktoś owinął mnie grubym sznurem i przywiązał do grzejnika. Nie mam prawa nigdzie wyjść, nie mam prawa okazywać emocji, nie mogę kochać, nie mogę wypić butelki piwa, nie mogę pojechać samemu na pobliską łąkę, żeby odpocząć, a o wracaniu późno do domu lepiej nawet nie wspominać, bo najpóźniejsze godzina o której mogę wrócić do domu to w okresach dobrego nastroju rodziców 18 (wychodzę zazwyczaj o 15, na dojazd schodzi godzina więc nie mam wiele czasu na rozerwanie się na mieście, po drugie ciągle jestem pod napięciem, że zaraz zadzwonią, będą wypytywać co robię, gdzie jestem i z kim, a ja najzwyczajniej w świecie boje się odpowiadać na te pytania). Nie robię nic złego, nigdy nie wypiłem więcej niż dwie lampki wina, nie palę, nie mam żadnego kontaktu z narkotykami, staram się pomagać w domu, ale bez skutków. Czuje się jak zwykły sługus, który po godzinach pracy jest zamykany w klatce. Celowo zacząłem wyręczać ich praktycznie we wszystkim, ale nadal jest źle, nadal uważają że nic nie robię i nadal nie mogę wyjść na miasto, tymczasem brat siedzi cały dzień na kanapie przed telewizorem, gra na konsoli, obiad ma podkładany pod nos i nie zmywa nawet naczyń po sobie. Nie wiem co mam robić, czuję że coś jest nie tak, gubię się w tym wszystkim, tracę poczucie własnej wartości i jakikolwiek sens życia, boję się że po przejściu zaburzeń lękowych będę musiał jeszcze męczyć się z depresją...