Goblin94
Zarejestrowani-
Zawartość
5 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
0 NeutralOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
Witam. W ostatnim czasie w moim domu jest to temat numer jeden i prowadzi do kłótni. Otóż od listopada wiadomo, że moja siostra organizuje impreze u siebie w mieszkaniu. Impreza nie wiadomo z jakiej okazji, ale nie ważne. Na tą imprezę moja siostra zaprosiła kuzynkę, kuzynkę z narzeczonym i kuzyna. Nagle w sobotę rzuciła, że skoro jadą w czwórkę to mogę jechać z nimi. Poza tym dawno mnie nie widzieli, więc to byłaby idealna okazja do spotkania. Gdy jednak mnie nie było w pokoju, siostra wypaliła do mamy, że jakbym pojechała, ja jako niepijąca byłabym kierowcą! Wkurzyłam się i powiedziałam, że nie pojadę. No i się zaczęło. Że do siostry nie chce jechać, że z kuzynostwem się nie widzę, że to nie ładnie itd. Dzisiaj doszło jeszcze, że nie odbieram telefonów od kuzynki - padła mi bateria - ale nikt nie chce mnie słuchać, bo od kuzynki zawsze powinnam odebrać. A nie chce jechać nie tylko z powodu tego, że będę kierowcą. Impreza jest w piątek o 18. Ja pracuje do 16, a zanim zrobię zakupy, dojadę do domu to będzie już po 17, więc wypadałoby już jechać. Nikt jednak nie bierze pod uwagi mojej pracy zdalnej - pracuje popołudniami i czasami w sobotę - więc musiałbym zarwać jeszcze niedzielę. Wiem powiecie, że czepianie się szczegółów, ale dla mnie ważne. Jakbyśmy pojechali na 2 - 3 godz no to jeszcze, ale to nie przejdzie. Z ostatniej takiej imprezy wrócili po 3 bo oczywiście trzeba było wypić. Ale to nie są główne powody. Siostra zapraszała wszystkich na początku listopada, a mnie dopiero w sobotę. Dodatkowo sposób zaproszenia był dla mnie jak policzek - mają miejsce wolne to może pojedziesz bo kierowcy potrzebują. Inna sprawa to moje kuzynostwo. Niby twierdzą, że dawno mnie nie widzieli, okej dawno, ale było tyle okazji. Zapraszałam na kawę - a to paznokcie, a to wypad do przyjaciółki, kino, impreza ze znajomymi, okej rozumiem studia, brak czasu, ale nie cały czas. Gdy pojawiałam się u nich (bo coś przywoziłam, ciocia coś chciała, mama coś chciała, listonosz/kurier coś zostawił) były momenty gdy naprawdę nie miałam czasu, albo mieli te same powody, a czasami nawet byli w domu, ale nie wyszli. Do mojej siostry przychodzili od razu, moją siostrę zapraszali na kawę, winko - czasami szłam, ale gdy miałam pracę to nie szłam, to wówczas była obraza majestatu i gadanie w szczególności babci (gdy dowiedziała się że nie było mnie, że to nie ładnie itd). Sami też organizowali różne imprezy (urodziny, obrona mgr, zdanie sesji, sylwester, czy te bez powodu) na żadną nie zostałam zaproszona, a moja siostra na każdą - nawet gdy wiedzieli, że siedzę w domu nie zostałam zaproszona. I nagle bo tak dawno mnie nie widzieli, bo nie chcę kontaktu niby. Moja mama staje po stronie siostry, babci i kuzynostwa. Nie widzi problemu w zaproszeniu, pomijaniu przy zaproszeniach na imprezy. Popiera (i sama w tym uczestniczy) obgadywaniu, oczernianiu i wymyślaniu kłamstw na mój temat wśród najbliższych. Ogólnie rzecz biorąc - wina leży po mojej stronie, że ja jestem odpowiedzialna za zaistniałą sytuację. A wy jak uważacie? To moja wina, ja mam problem i powinnam jechać? Czy jednak słusznie postępuje? Co Wy byście zrobili na moim miejscu?
-
Od dłuższego czasu poszukuję pracy. Wysłam CV, ale różnie to bywa: od jednych zero odzewu, inni zapraszają na rozmowy ale później cisza. Wczoraj byłam na rozmowie o pracę i nie wiem co o niej myśleć, bo do tej pory nigdy taka rozmowa kwalifikacyjna nie miała miejsca. Rozmowę przeprowadzała ze mną osoba, która nigdy rekrutacji nie przeprowadzała (bo osoba która w tej firmie się tym zajmuje jest na l4). Na dodatek była to osoba, która niby pracuje w tym samym dziale do którego aplikowałam. Ale mam mieszane uczucia... Cała rozmowa trwała 10 min może nawet krócej. I przebiegała według planu z kartki! Zakres obowiązków czytany z kartki (a niby Pani pracuje w tym dziale na podobnym stanowisku z podobnymi obowiązkami), nie dopuściła mnie w ogóle do głosu, nie mogłam zadać pytań, które sobie przygotowałam. Dwukrotnie Pani przerwałam - raz zadałam pytanie, ale takie doprecyzowujące uzyskaną informację, za drugim razem przerwałam ale Pani powiedziała "nie wiem" i ciągnęła swoje dalej. Ogólnie zero negocjacji wynagrodzenia, zero jakiś konkretów. Na koniec tekst "przekaże koleżance swoje 'spostrzeżenia i odczucia' (te dwa wyrazy w ' ' wypowiedziane takim dziwnym tonem) odnośnie dzisiejszego spotkania". Co mam o tym myśleć? Jest szansa czy powinnam dać sobie spokój? Sama mam mieszane odczucia. I pomimo tego, że bardzo zależy mi na pracy i chcę pracować, to nie płakałabym gdyby odrzucili moją kandydaturę, ba mam ogromną ochotę jej nie przyjmować (gdyby złożyli mi jednak ofertę) i skłamać, że dostałam lepszą ofertę (chociaż takiej na horyzoncie nie ma na razie). Jeżeli otrzymałabym ofertę pracy to co byście zrobili na moim miejscu?