Choć spodziewam się że mnie zjedziecie i można się domyślić jakie będą odpowiedzi potrzebuje spojrzenia innych osób na sytuację. Od ponad roku jestem w związku z fajnym facetem. Różni nas różnica 6 lat - jestem starsza. Ja 35 on 29. Mieszkamy u niego że względu na moją dość skomplikowana sytuację mieszkaniowa która potrwa już niedługi czas. Chodzi o to że on nie pracuje tzn pracuje raz na jakiś czas. Mieszka z rodzicami siostrą i babcia w mieszkaniu 4pokojowym. Mieszkamy w dużym mieście. Przez swoją sytuację a właściwie rodziców był zmuszony pracować i nie zdobył wykształcenia ma tylko maturę. Jak się poznaliśmy pracował u cioci na stoisku z kwiatami ale nie codziennie. Później nie był potrzebny to nie pracował tam. Po moich lekkich naciskach znalazł pracę w żabce blisko domu przepracował 3 msc niecałe. Później pracował 1 dzień przy choinkach. Wcześniej jak się nie znaliśmy pracował za granicą na budowie ale miałem problemy z kręgosłupem. Nie pracuje od jakis 2 ponad lat. Mam wrażenie że jest mu tak wygodnie bo wiadomo wyprane ugotowane dach nad głową. Nie wiem jak go zmotywować i powoli zaczyna jasno docierać do mnie w co się pakuje. Niby szuka tej pracy ale to szukanie jest tylko wysyłaniem cv... które też pisał chyba kilka tygodni. Mówi że przecież szuka ale nikt nie odpowiada. Ja sama jestem w sytuacji kiepskiej obecnie. Pochodze z miasta oddalonego o 100km i czasem tam jeżdżę na kilka dni. Wtedy też często wysylam mu pieniądze bo nie ma na swoje wydatki. Niewielkie kwoty ale jednak zaczyna mnie już denerwować ze praktycznie cały czas żyjemy za moje. Pracowałam w miejscu w którym był naprawdę wyzysk więc zrezygnowałam gdyż miałam dostać pracę od lutego która miała być pewna a teraz stoi pod znakiem zapytania.Nie jestem w stanie zliczyć ile wydałam w tym związku. Boli mnie ze on widzi że muszę cały czas kombinować, powoli się zadłużam i nic z tym nie robi a w odwrotnej sytuacji podejrzewam że stanęłabym na głowie żeby odciążyć druga osobę. Niby są to małe kwoty i on zawsze powtarza że nie potrzebuje pieniądze do szczęścia. Ale jednak dzień w dzień to wklady do efajka to cola to energetyk to doładowanie konta itd. Zakupy jedzenia też robie ja. Jak czasem miał jakieś pieniądze to nie powiem bo też kupował podstawowe rzeczy. Nigdzie nie chodzimy nie dostałam od niego nigdy prezentu oprócz kwiatów. Zbliżają się moje urodziny i jest mi tak przykro bo wiem ze Znów będzie ta sama śpiewka. Nawet na rocznicę poszliśmy na kolację za którą ja zapłaciłam i usłyszałam standardowo "oddam Ci". Cała jego rodzina jest zadłużona ale wszyscy pracują. Kiedyś pożyczył mamie swój laptop do lombardu oddał i nie mieli za co go wykupić więc żeby nie płacił odsetek msc w msc to moja rodzina dala mu na wykupienie 3tys. Wtedy jeszcze pracował u cioci. Zaraz po tym stracił pracę No i oddał od jakis 9 msc tysiac złotych. Teraz jest o tym cisza a ja świece oczami. Ma pretensje że moja rodzina też o tym gada i że mają go po prostu za nieroba. Jego dzień wygląda tak ze wstaje o 10 idzie z psem później śniadanie kawka laptop coś posprzata lub do sklepu pójdzie wieczorem film że mną i koniec. Do tego słucham pretensji że jestem księżniczka i czekam na śniadanie które No zwykle mi robi i chyba jestem niewystarczająco wdzięczna. Okłamał mnie też na początku że ma prawo jazdy. Ciągle narzeka na to co z nim robie,że nic mi nie może dać ale jednocześnie nic nie robi żeby to zmiwnic. Dziś w końcu po chyba msc zdecydował się pojechać do urzędu pracy. Kocham go bardzo i w tym cały ambaras że nie znałam osoby z którą bym się dogadywała na co dzień prawie w każdej kwestii. To właściwie jedyny problem w tym związku. Wiem że rady będą pewnie żeby odejść i nie marnować sobie życia ale człowiek ma ciągle nadzieję i poczucie że mogę się już drugi raz tak nie zakochać. Wiem że czegoś takiego nie da się zmienić ot tak i jak ktoś nie chce to się go nie zmusi ale co zrobić w takiej sytuacji. Wykańcza mnie to. On wie że jak nie mam to pożyczę od mamy,babci,wujka itd lub sprzedaje coś żeby było na życie. Ja jestem nauczona pracy i pracuje od 16 roku życia,skończyłam dość ciężkie studia i chce być jednak kimś i dążę do tego a związek zamiast dodawać mi sil ciągnie mnie w dół