polskaNaomi
Zarejestrowani-
Zawartość
139 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez polskaNaomi
-
Też daję się często złapać na te limitowane smaki i nowości. Niby starsza, ale nie mądrzejsza jeśli o to chodzi Jarmarki w końcu zaliczyłam 3, ale tak jak pisałam, jeden przelotem. W Warszawie porażka, bo nikt tego nie przemyślał organizacyjnie i był taki tłok, że jakiekolwiek zakupy były niemożliwe. Ścisk i tyle, jak to mówili ludzie obok - droga jednokierunkowa. Nic nie kupiłam, bo nie byłabym w stanie wyjść stamtąd z jedzeniem nie na swoim płaszczu. W Olsztynie bieda, bo jarmark trwał tylko 4 dni. Ale całkiem przyjemny, było tylko polskie jedzenie. Nie jadłam, miałam już dość po najlepszym jarmarku, chciałam tylko zerknąć. I mój ukochany, najpiękniejszy w Polsce jarmark w Gdańsku nie zawiódł. Ludzi sporo, ale dało się poruszać i nawet znaleźć stolik, by spokojnie zjeść. Mięsa tam nie ruszałam, bo porcje dla mnie są zdecydowanie za małe. Zjadłam czebureka - bez szału, mało doprawiony, ale nigdy nie jadłam. Corn doga czyli parówkę w cieście - nie mogło smakować dobrze, ale musiałam sprawdzić co to w ogóle jest (to właśnie ten marketing, na który lecę ). A potem pyszności: kołacz (uwielbiam!), rollsy (takie słodkie wypieki, nigdy nie jadłam, ale to było mistrzostwo), cynamonki, drożdżówki i rzemieślnicze pralinki. Te słodycze były boskie i myślę, że w przyszłym roku będę jeść głównie je (bo jarmark gdański, to mój coroczny must have). Poza tym na tych wyjazdach zjadłam w sumie 4 kebaby, burgera, 2x chińczyk i jeszcze alkohol... Dzisiaj kończę te maraton jedzenia, ale 2 poprzednie tygodnie, to brak redukcji, bo byłam na deficycie w tygodniu, ale nadrabiałam weekendami. Ale nie żałuję, tak miało być, tak planowałam. Teraz do końca roku mam jeszcze jedną domówkę, 3 dni świąt i oczywiście sylwester, więc 5 dni, gdzie zjem więcej. A 11 dni zamierzam redukować i liczę, że tutaj wyjdę na choćby mały minusik wagowy. Bo w te imprezowe dni chcę jeść około zapotrzebowania, nie powyżej i nie planuję już alkoholu (piję rzadko, to na jarmarku, to był pierwszy raz w tym roku). Także jarmark w Gdańsku Wam polecam, trwa chyba do wigilii. Nigdy nie byłam, ale piękny jest też w Krakowie. A ten warszawski mam do powtórzenia za rok, ale w tygodniu, nie w weekend. On trwa do 6.01, ale ja już nie wezmę kolejnego urlopu. Niezależnie skąd jesteście, na chociaż jeden możecie się wybrać (dla mnie kilka godzin jazdy nie jest problemem, lubię zwiedzać).
-
U mnie z jednego jarmarku nici, nie wyrobiłam się i już raczej nie zdążę (może w niedzielę, ale to nie to samo, co najwyżej przelotem). A, że jarmark miał być dzisiaj obiadem, to zjadłam bardzo niewiele. Za to ze sportem super, bieganie, cardio, rozciąganie (nawet 2 razy). Dzień bez ćwiczeń jest jakiś dziwny, gorszy, już mi to weszło w nawyk. W weekend oprócz jedzenia jarmarkowego planuję też sałatkę i deser chia, owsiankę. Żeby nie było tak bardzo niezdrowo, chcę zjeść też coś dobrego dla ciała. Wszystko już przygotowałam, czeka w słoikach. MamaMai, brawo za ograniczenie słodyczy. Chociaż trzymając w domu chałkę czy cappuccino, robisz sobie pod górkę, bo to przecież też słodycze. Mi najłatwiej nie trzymać tego w domu. Potem jak się zdarzy sporadycznie spróbować, to okazuje się, że mi to jednak nie smakuje, można się odzwyczaić
-
Ale czego tu się obawiać? Zaplanuj ile i co będziesz jeść i tyle. Np. wybierz ulubione potrawy i trzymaj się godzin posiłków albo spróbuj wszystkiego, ale odrobinę. I oczywiście również regularnie, śniadanie, obiad, kolacja a nie cały dzień opychania. To Ty kontrolujesz ile i co jesz, nikt na siłę nie wpycha jedzenia do ust, to widać nawet po niemowlakach, które plują jedzeniem Ja normalnie będę kontynuować dietę, w święta przez 2 dni wejdę za zero kaloryczne i potem znowu dieta. Teraz celowo jem więcej, nie dlatego, że nie mogę się powstrzymać, ale też odchudzam się już 5 miesięcy i takie przerwy są wskazane. A jak wiecie po moich postach, jedyne odstępstwa u mnie, to właśnie te zaplanowane i nie jest to bynajmniej objadanie się.
-
MamaMai z żelazem najlepiej włączyć czerwone mięso, jaja i zakwas z buraka do diety. Witaminę D 2000 IU możesz zażywać bez konsultacji ze specjalistą. Ja kupuję ibuvit, vigantol. Molly brawo! Ja ważę się chyba dopiero 22.12, bo do tego czasu w jeden dzień redukuję, a w kolejnym jem na jarmarku albo coś ze świąt. Tak jak pisałam, te 2 tygodnie daję sobie na luz. Pilnuję tylko głodówki raz w tygodniu (była we wtorek) i codziennych ćwiczeń.
-
Konkretnie się najadłam w ten weekend, aż się stęskniłam za dietą odchudzającą, więc dzisiaj z radością do niej wracam.
-
Wit. D powinna wynosić co najmniej 40, przy 14 włosy wciąż będą lecieć. Ferrytyna min. 50, więc jeśli jest niżej, to nie norma. I do lepszego przyswajania łącz witaminę D z magnezem. Ja biorę 4000 wit. D cały rok i trzymam poziom ok. 60. Ferrytynę też wysoko.
-
Jak tam Wasze Mikołajki? U mnie od rana super, bo na wadze 59.9 kg. Czyli nie spadło, ale tak jak pisałam, ostatnio byłam lekko odwodniona przy tym wyniku i podejrzewałam, że jest zaniżony, ale teraz już waga była jak najbardziej realna. Więc liczę na to, że definitywnie pożegnałam 6 z przodu Jutro robię sobie krótki urlop, a właściwie już od dzisiaj wieczorem, więc pojem więcej, ale będę się starała nie przekraczać swojego zapotrzebowania kalorycznego. Dzisiaj pewnie wpadnie jakaś czekolada, bo podejrzewam, że sporo jej dostanę, a weekend będę się bawić na jarmarku. Oczywiście codziennie ćwiczę i w weekend też planuję Trzymam kciuki za Wasze spadki albo chociaż brak wzrostów wagi w grudniu. Pamiętajcie, nawet jeśli tak jak ja obchodzicie Mikołaja i święta tradycyjnie, a do tego jeszcze zwiedzacie jarmarki, to i tak grudzień, to jeszcze co najmniej 20 dni, gdy można chudnąć!
-
Oj widać, noszę spodnie 2 rozmiary mniejsze, nie da się nie zauważyć
-
Odchudzam się od połowy lipca, więc 9 kg w 4,5 miesiąca, średnio ok. 2 kg na miesiąc teraz raczej zwolnię, bo tego zapasu tłuszczyku jest coraz mniej, liczę na 1-1,5 kg miesięcznie i mam nadzieję, że całe odchudzanie nie potrwa dłużej niż rok. Ale dużo się może po drodze zdarzyć, choćby te jarmarki i święta. Jestem zdyscyplinowana, ale też nie odmawiam sobie okazji, bo jak widać, nie ma ich wiele
-
Miaina brawo, taki spadek cieszy U mnie też mniej, od ostatniego ważenia -1 kg, a więc znowu 5 z przodu, 59.8 kg! A tym razem jadłam, bez głodówki myślę, że mimo wszystko waga trochę zaniżona, bo złapałam jakieś zapalenie pęcherza i wczoraj piłam na potęgę, więc woda zeszła, ale ta piątka jest ze mną drugi raz. Teraz jestem pewna, że w przyszłym roku 6 z przodu już nie zobaczę cudownie, ponad 9 kg za mną Jeśli chodzi o dietę, to bez zmian, 3 posiłki, zdrowo. O trening tak samo, bieganie, cardio i rozciągnie są codziennie. Już nawet byłoby mi bez tego źle. Postanowień adwentowych żadnych nie robię, a słodycze zjem na mikołajki i na 3 jarmarkach pewnie też, a na pewno nie dietetycznie. Także najbliższe 2 tygodnie, to utrzymać te około 60 kg, a potem do końca roku jeszcze trochę zredukować. Jutro nie jem. Powodzenia dziewczyny, mnie każdy mój mały sukces mega cieszy i nakręca, a do, że o tym tu piszę, tylko wzmacnia ten efekt.
-
Ja nie mogę jeść wszystkiego, ale i tak lubię jarmarki. Ale rzeczywiście, mróz to duży problem, gdy nie ma alko Brawo, Moniqaa. Kiedyś słyszałam, że callanetics daje fajne efekty, może jak znudzi mi się bieganie, to dodam go do treningowej rutyny Ale najważniejsza wiadomość dnia - schudłam! Waga 60,8 kg, czyli najniższa z zaobserwowanych pomiarów. Jeszcze niecały kilogram i będzie 5 z przodu Zaraz będę biegać, potem poszczę do jutra
-
U mnie dzień jak co dzień. Bieganie, rozciąganie i cardio odhaczone. Jajecznica i polędwiczka zjedzone (jutro na obiad to samo, bo zrobiłam więcej). Na kolację jaglanka, jutro owsianka. Zważę się w piątek rano przed kolejną głodówką i napiszę tu wynik. Liczę na spadek Planujecie jakiś jarmark świąteczny? Mnie się uda zaliczyć w 2-3 miastach, nie zamierzam odpuszczać
-
Moim zdaniem 300 zł za godzinę, to uczciwa, a nawet dosyć niska cena (czy tam 270 za 45 min). Podobną kwotę bierze endokrynolog za 5 minutową wizytę i wypisanie recepty, a jak sama zauważyłaś wizyta u fizjo trwa 45 min. Tak samo dietetycy, trycholodzy i tego typu specjaliści mają zazwyczaj takie stawki (i w górę). Zdrowie kosztuje dlatego ja stawiam na profilaktykę (na ile mogę, bo tarczycę zniszczyłam będąc jeszcze nastolatką). A jak już coś się zepsuję, to priorytetyzuję inne wydatki i płacę specjalistom. Moja wczorajsza głodówka się udała Przez najbliższe 3 dni jem z lekkim deficytem. Dzisiaj bez biegania, będzie tylko rozciąganie i cardio. Do jedzenia planuję jajecznicę, żeberka i owsiankę.
-
Ja nie mam sprawdzonego fizjo, ale szukałabym przez instagrama/tiktoka/Facebooka. Często w ten sposób szukam specjalistów, dzięki materiałom, które wrzucają mogę poznać ich wiedzę, energię, podejście i mam większą szansę, że się dogadamy. Jednak podjadłam wczoraj, tym razem kilka daktyli i szprotki (sięgam po ryby, bo nie mam w domu żadnych słodyczy, parówek i tego typu syfu, a potrzebowałam czegoś na już). Niestety tym razem w oleju, więc mimo, że to tylko dwa produkty, to kaloryczność taka, że byłam wczoraj na plusie, ale... Zważyłam się dzisiaj i i tak spadek, 61,3 kg! Najniższa waga nie licząc tej pogłodówkową, ale tak jak mówiłam, tamta była zaniżona. A dzisiaj nie jem cały dzień, bo jelita znowu muszą odpocząć. I kolejne niejedzenie planuję na piątek, a od przyszłego tygodnia już tylko raz w tygodniu i myślę, za wtedy mój apetyt wróci do normy. Jednak 2 dni bez jedzenia plus deficyt przez resztę tygodnia, to sporo. Ćwiczenia dzisiaj oczywiście będą, za to jutro po głodówce odpuszczę bieganie i zamienię je na spacer.
-
O, widzę, że Miaina też poleca fizjo
-
MamaMai, koniecznie do fizjoterapeuty! Rozmasuje, zaleci ćwiczenia i znajdzie przyczynę bólu. A co do słodyczy, dla mnie rozwiązania jest proste - nie kupować robię wyjątki na specjalne okazje, np. jakiś wieczór sportowy jak ostatnio gala boxu i MMA. Ale wtedy wpisuję je w kalorie, więc nic się nie dzieje, a taka okazja zdarza się nie częściej niż raz na miesiąc -dwa. Czyli zdrowy umiar Z ćwiczeniami wczoraj ledwo się wyrobiłam, bo niby weekend, ale dla mnie to czas na nadrabianie spraw, na które nie było czasu w tygodniu. Ale udało się. Do moich posiłków dojadłam 2 puszki sardynek, byłam strasznie głodna, musiałam. Ale dobrze zrobiłam, bo wczoraj w trakcie biegania nie miałam mocy, a dzisiaj znowu poszło lekko. Dzisiaj już po bieganiu i śniadaniu (jogurt z orzechami), odstępstw nie przewiduje. Będzie ostatnia porcja rosołu i owsianka na kolację. Cardio i rozciągnie też zrobię. Widzę, że coś w mojej figurze znowu się zmienia, bo taka smuklejsza się robię. Chyba bieganie zaczyna przynosić efekty
-
No to ja byłam taką osobą, która kupowała często i po 5-10 na raz Dzisiaj bieganie już zaliczone, będzie rozciąganie i cardio. Zjadłam jogurt z orzechami, mam jeszcze rosół i na kolację owsiankę z czekoladą (gorzką czekoladę jem codziennie, kilka kostek i jak czasem wyjątkowo odpuszczę, to aż zaczyna mi jej brakować ). Jutro dzień będzie podobny i treningowo i jedzeniowo. A w poniedziałek ważenie i wtedy zobaczę ile realnie ważę po 3 dniach jedzenia. Liczę na to, że już utrzymam 61 kg, nie więcej. Jak zobaczyłam tą pogłodówkową 5 z przodu, to znowu uwierzyłam, że do końca roku schudnę do 59 kg
-
U mnie książki odpadają, jestem z domu, gdzie były ich stosy, sama również przeginałam, dlatego od kilku lat przerzuciłam się na e-booki i audiobooki. Już nie było gdzie tego trzymać. I chcę coś bardziej spersonalizowanego niż bon. Zawsze, gdy wybieram prezent, kieruję się zasadą, żeby kupić coś potrzebnego, ale takiego, czego z jakiegoś powodu osoba obdarowana nie kupi sama (bo nie ma dostępu, finansów, bo się na tym nie zna itd.). Wtedy wiem, że prezent będzie używany i na pewno przyniesie radość, bo zaspokoi jakąś potrzebę. Plus obowiązkowo coś smacznego, ale niekoniecznie słodycze.
-
Nie no, 20 min biegu i lekkie cardio w domu, to nie są intensywne ćwiczenia do tego miałam zapas glikogenu z poprzednich dni, więc energia była. Tak jak pisałam, głodząc się jeden dzień czuję tylko lekki głód, spadek energii mam dopiero po 3 dobach. Ale dzisiaj nie biegałam, tylko spacer, bo dzisiaj już jem i chcę się właśnie zregenerować. Lekkie cardio i rozciąganie też zrobię. To nie są duże intensywności, po prostu ruch dla zdrowia. Zważyłam się dzisiaj, wiem, że waga jest zaniżona o 1-2 kg z powodu niejedzenia, ale i tak cieszy, bo po raz pierwszy od kilku lat zobaczyłam piątkę z przodu, a dokładnie 59,8 kg W takim razie niedługo realnie zejdę poniżej 60, waga znowu ruszyła dzięki zwiększeniu deficytu kalorycznemu
-
Tak jak pisałam, dzisiaj głoduję. Jestem trochę głodna, poza tym ok. Dbam o nawodnienie. Mam już za sobą bieganie, rozciągnie i właśnie robię cardio. Zaczęłam też kupować świąteczne prezenty. Dla męża na mikołaja mam zestaw czapka+ rękawiczki, bo te jego są już do wymiany. Pod choinkę jeszcze nie wiem, może skompletuję zestaw do końca i dokupię elegancki szalik. Mama odwiedzi nas na święta, więc pod choinkę też dostanie rękawiczki i czapkę, a jako drugi prezent (od męża) szlafrok. Sobie kupiłam przy okazji skórzane klapki. Myślę też jaki dodatek dokupić. Dla mamy pewnie lepsze słodycze, a mężowi możesz kupię na mikołaja bezglutenowe piwo. Pod choinkę nie mam pojęcia. Robicie już prezenty, macie pomysły?
-
U mnie śnieg z deszczem. I super, że badanie wyszło dobrze
-
@MamaMai na Twoim miejscu gotowałabym na kilka dni (a jeśli dzieci mają +10 lat, to prostsze posiłki i część porządków zrzuciłabym na nie, ale jeśli są mniejsze, to na śniadanie jakieś placki/zdrowe ciasto, na drugie danie jednogarnkowe i na kolację choćby i kanapki i wtedy codzienne gotowanie odpada - dzieci jedzą to co mają w domu i widzą na talerzu rodziców, więc do zrobienia), a w ramach spędzania z nimi czasu można właśnie wcisnąć aktywność - spacer, ćwiczenia na macie, wspólne tańce, hula hop i wiele więcej. W sprzątaniu też pomogą o ile to dzieciaki w wieku szkolnym. Ja i brat w wieku 5-6 lat sami sprzątaliśmy swój pokój, myliśmy naczynia w domu itd. Ja zawsze szukam rozwiązań, a nie wymówek, taka jestem. I tak, nie brakuje mi charakteru, jak się na coś uprę, to to zrobię, jak potrzebuję, to każdego do czegoś nakłonię.
-
Eee... Tak się wydaje. Bieganie, to 20 min, mieszkam obok parku, robię kółko i wracam. Rozciągnie podobnie, też z 20 min. Cardio najdłużej, bo 50 min, ale wtedy jednocześnie coś czytam/oglądam/robię coś na telefonie, co i tak bym potrzebowała. I cardio odpuszczam jeśli dzień był aktywny, więc wtedy samych ćwiczeń, to tylko 40 min. Więc to dziennie tylko 1,5 godziny. I dzielę ćwiczenia na rano przed pracą i wieczorem po pracy. Tyle, to kwestia organizacji i rozdzielania zadań, w moim przypadku podział na mnie i męża. A jednak wystarczy, by budować kondycję. W połączeniu z dietą, czyli sposobem na chudnięcie, efekty są fajne, bo ciało nie flaczeje, wręcz przeciwnie, zdrowo chudnę i łapię sportowy wygląd
-
Dziękuję za przepis, podobny napar pijemy cały dzień. I po porządnym wypoceniu w nocy jest mu już o wiele lepiej. A mąż zje i wypije wszystko co trzeba obojętnie jak smakuje jeśli tylko jest zdrowe/pomocne. To ja jestem ciężka w tym temacie Dzisiaj jadłam jajecznicę, obiad z wczoraj i owsiankę z mango. Jutro planuję pościć. A kolejne dni dieta płynna/półpłynna, bo założyłam drugi łuk na zęby, więc pewnie znowu nie będę mogła gryźć przez tydzień. Z ćwiczeń bieganie i rozciągnie. Bez cardio, bo dzień był bardziej aktywny niż zazwyczaj i kilkanaście tysięcy kroków wychodziłam.