Witajcie. Mam 30 lat. Od jakiegoś czasu mój związek jest na skraju rozpadu. Walczyłam o kogoś kto woli mamusię ode mnie. Ale mniejsza. Poznałam jakieś pół roku temu kolegę w pracy. Jest dwa lata starszy ode mnie. I koleżanka zorganizowała nam randkę po jakiś 7 miesiącach znajomości z nim. Zabalowaliśmy. Ona poszła, ja zostałam z nim i wiadomo, że doszło do czegoś. Owszem pijani byliśmy chociaż plany były inne. Jednak lepiej, że wyszło jak wyszło, bo poznaliśmy się od tej prawdziwej strony. Owszem wyznał mi miłość, przespaliśmy się, bo w sumie to on też kogoś ma. Kogoś kto go kontroluje i jest nieszczęśliwy i byłam tego świadkiem. Ja od ponad roku nie miałam zbliżeń, bo mój jeszcze obecny zdradzał mnie w obrzydliwy sposób. Dlaczego z nim jestem? Otóż brak samochodu i moje problemy finansowe. Jednak jestem gotowa by zostawić go dla kogoś kto dał mi wszystko. Mówił, że chciałby ze mną uciec, że jestem jego. Jednak on się chyba "boi" zostawić kogoś kto może mieć na niego jakieś haki. Bo nie widzę innego wytłumaczenia. Jak widziałam jego życie przed nią to był zupełnie innym człowiekiem. Poprosiłam go o Instagrama, nasza koleżanka ma go i on pisze do niej normalnie, a mi powiedział, że ona sprawdza mu telefon i jestem ciekawa o tą koleżankę i też miałyśmy rozkmine o to. Wiem, jestem ...ką. Ale on mówił, że jest singlem i szuka singielek, ale dogadywaliśmy się bardzo dobrze i stwierdziłam, że mogłabym z nim spróbować. Byłam na urlopie u rodziców 2 tygodnie i po powrocie aż mnie podniósł i wycałował, na przerwie trzymał mnie za rękę... Noc spędziliśmy u mnie i przeprowadziłam z nim otwartą rozmowę i nic nie wskazywało by w pracy przywitał mnie kubłem z kostkami lodu. Dałam mu czas, wyrozumiałość, bo sama mam sytuację jaką mam. Widzę, że ma ogromne lęki i coś mi wspomniał, że jest po przejściach. W pracy totalny ekstrawertyk, a poza nim mały chłopiec z dużymi problemami. Chciałabym jeszcze porozmawiać z takim jednym naszym kolegą, bo oni się przyjaźnią. Może gdyby porozmawiał z nim jak facet z facetem przy piwie to może by coś mu przepowiedział, pomógł się wycofać z tego chorego związku w którym on nie chciał być z tamtą. Nie jestem bluszczem i juz mu to nawet udowodniłam, bo dużo nas łączy i dobrze się rozumiemy. Chcę mu dać szansę, bo on jest po przejściach, tak jak i ja i myślę, że moglibyśmy stworzyć coś fajnego, ale póki co są "ale". Jednak nie rozumiem po co mu to było wszystko. Dla mnie lepiej by było jakby powiedział, że chce samych zbliżeń ze mną i nie chce się angażować niż teraz ja nie wiem do której szufladki to włożyć. Mam jakąś cichą nadzieję, że to potoczy się jeszcze w dobrym kierunku. Ale przed urlopem dał mi parę sygnałów, że jednak jest gotowy by zmienić coś w swoim życiu. Ale po dzisiejszym przywitaniu mnie i naszego kolegi to przeszło nasze oczekiwania. Musiałam się wygadać, bo sytuacja jest beznadziejna i nie wiem teraz na co mam się nastawić. Póki co uspokoiłam się i zdystansowałam.