Właściwie ciężko powiedzieć jak z tą organizacją, bo podzieliłam sobie na etapy pierwszy etap realizowałam rok przed weselem i była to rezerwacja sali, umówienie się z podwykonawcami usług na poznanie ofert i podpisanie umów (mam tutaj na myśli DJ, kamerzystę i fotografa). Zrobiłam to właściwie w dwa weekendy i jak miałam dopięte wszystkie terminy to potem na luziku odpuściłam. Trzy miesiące przed weselem znowu ruszyłam temat i w jeden weekend ogarnęłam urząd i zamówienie obrączek. Jeden dzień wygospodarowałam sobie na pochodzenie po salonach ślubnych i zamówienie ...enki. Na około miesiąc przed ślubem zaczęliśmy naukę pierwszego tańca (z perspektywy uważam, że to strata kasy i niepotrzebny stres - trzeba było iść na żywioł, to tylko jeden taniec ;)), wieczorami przeglądałam sobie inspirację dekoracyjne i zamawiałam ozdoby. Wtedy też zamówiłam kwiaty i alkohol. Ostatni tydzień przed ślubem to wiadomo, że leciałam na grubo, bo trzeba było spotkać się z właścicielem sali i omówić menu, odbierać kwiaty i alkohol, przygotowywać wszystko, ale generalnie uważam, że nie jest to jakoś mocno obciążające