Poznaliśmy się półtora roku temu przez internet, oboje po 30-tce, wolni, bez zobowiązań. On jest Polakiem, mieszka za granicą, a w Polsce ma mamę. Początkowo nasza relacja rozwijała się bardzo szybko – codziennie rozmawialiśmy, spotykaliśmy się na wideo, a jego częste wyjazdy sprawiały, że spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Z początku byłam zachwycona jego uwagą i zaangażowaniem, ale szybko poczułam, że tempo jest zbyt intensywne. Mimo to wierzyłam, że wszystko dzieje się tak, jak powinno.
Czułam się kochana, doceniana i otoczona troską. Z początku wszystko było idealne – on troszczył się o mnie, spełniał moje pragnienia, a ja wierzyłam, że znalazłam kogoś wyjątkowego. Spędziliśmy ze sobą dużo czasu, zarówno w Polsce, jak i za granicą.
Niedawno wróciłam po 2-tygodniowym pobycie u niego i jestem rozczarowana jego zachowaniem. Osobiście nie należę do osób, które czepiają się drobiazgów, ale poczułam, że zaczyna mi brakować wsparcia i zrozumienia z jego strony.
Na przykład, w jego domu wszystko musi być perfekcyjne. Każda moja czynność, od ubierania się po gotowanie, była dokładnie analizowana. Czułam się, jakbym była w laboratorium, nie w związku. Jego perfekcjonizm w połączeniu z nadmierną uwagą na szczegóły zaczęły mnie przytłaczać. Dodatkowo, jego wymagania dotyczące ciszy, ustawiania rolet czy układania telefonu w łóżku stawiały mnie w sytuacji, w której czułam się niekomfortowo. Wszystko to powodowało, że stawałam się coraz bardziej wycofana.
Jestem świadoma, że etap zauroczenia mija, ale zauważyłam, że on nie ma czasu ani siły na nasze wspólne chwile. Po pracy jest wyczerpany, nie potrafi rozmawiać o swoich uczuciach, a nasza intymność praktycznie zniknęła. Kiedy próbuję rozmawiać o tym, on twierdzi, że wywieram na nim presję. Czuję się niepotrzebna i zapomniana. On mówi, że robi mi wycieczki i czasem coś kupuje, ale to nie wystarcza mi, gdy nie czuję się kochana i zauważana.
Jego zachowanie, obojętność, brak zaangażowania sprawiają, że czuję się jak piesek do towarzystwa, którego jedyną rolą jest towarzyszenie mu w codziennych obowiązkach. Kiedyś powiedział, żebym nie zmieniała się, ale teraz mam wrażenie, że on chce być ze mną tylko wtedy, gdy to mu pasuje. Jest bardzo wrażliwy na krytykę, a jak tylko delikatnie zwrócę mu uwagę, robi się dziwnie zamknięty. Kiedy po powrocie do Polski nie zadzwonił przez dwa dni, zaczęłam się zastanawiać, co się z nim stało.
Zawsze dawałam z siebie wszystko, starałam się rozumieć jego potrzeby, ale teraz czuję, że moja cierpliwość nie daje mi nic poza pustką. Może to ja jestem zbyt naiwna, może on po prostu nie potrafi kochać, jakbym tego potrzebowała?