Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Beata*

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Beata*

  1. Beata*

    Moja nerwica...

    Sam środek nocy, cicho i spokojnie. Myślę, że wszystkie śpicie, mam nadzieję, że bez ataków lęku...Śpijcie dalej... Pozdrawiam...
  2. Beata*

    Moja nerwica...

    chyba już wszyscy śpią... Dobranoc i miłego dnia jutro
  3. Beata*

    Moja nerwica...

    Ja d - w kościele byłam chyba 2 m-ce temu... Mam to samo co ty...Pozdrawiam ...idę na chwilę na Lisa (polsat)...
  4. Beata*

    Moja nerwica...

    Ada , cieszę się razem z tobą...
  5. Beata*

    Moja nerwica...

    Widzę, że wszyscy poszli... do usłyszenia wieczorkiem...
  6. Beata*

    Moja nerwica...

    Malwa współczuję ci bardzo, ja nie miałam takich doświadczeń. Moja mama gdyby mogła wszystkim by pomagała, o siebie nie zadba a myśli o innych. Chyba wynika to z tego , że sądzi , że im bardziej ludziom pomaga i jest dla nich dobra tym bardziej będą ją kochać. Ona myśli, że na uczucie innych musi sobie zapracować. Zdarz się, że niektórzy to wykorzystują. Są i tacy, którzy traktują ją jak służącą i etatową pomagaczką, ale gdy ona potrzebuje pomocy nie ma nikogo ( oprócz najbliższej rodziny oczywiście). Moja mama pochodzi z licznej rodziny i zawsze ktos czegoś potrzebował, a ja z kluczem na szyi sędzałam popołudnia i wieczory sama czasem pilnując pijanego ojca . Ale gdy nam coś się przytrafiało, nikt nawet nie zajrzał. Mojej mamy nie da się zmienić...Mój tata za życia nazywał ją Ochojską ... Myślę, że dużo przez to straciłam, mamy nigdy nie było w domu, przychodziła zmęczona , zapracowana. Brakowało mi jej gdy byłam mała. Ale moje problemy z mamą są niczym w porównaniu z twoją sytuacją. Droga Malwo, czasu nie cofniesz, musisz zmienić swoje życie. Uciec stamtąd. Jeśli masz okazję wyjechać, zrób to. Spróbuj ułożyć sobie życie po swojemu. Przykro mi, że takie masz problemy, tym bardziej, że matkę ma się jedną... Pozdrawiam ...
  7. Beata*

    Moja nerwica...

    Ada, będzie dobrze. po drodze znajdź kasztana...trzymaj go w ręku i myśl, że ci da dobrą energię - ja tak kiedyś zrobiłam i pomogło . Od tej pory co roku zbieram nowe kasztany i trzymam w torbie, czasem w ręce ściskam....i odmawiam dziesiątkę różańca...Pa.
  8. Beata*

    Moja nerwica...

    MamoJulki, czy naprawdę uważasz, że twoja waga jest za duża? Myślę, że faceci nie lubią takich kościotrupów. To my same popadamy w jakiś obłęd odchudzania. Ja zawsze byłam szczupła, dopiero parę kilogramów zostało mi po dziecku, potem miałam wypadek samochodowy i ...złamamy kręgosłup, sporo leżenia itd. itd. Potem doszedł stres z powodów nerwicowych, które zajadam słodyczami. Przez moment kilka razy się odchudzałam, ale niedawno doszłam do wniosku, że nie ma sensu. Zaakceptowałam swoją wagę. Uważam, że są większe problemy niż katowanie się zbędnymi kilkogramami. Owszem, jeśli jest to otyłość trzeba coś z tym zrobić, ale przy nadwadze - nie róbmy z tego problemu dziewczyny. Spójrzcie na babki, które podobają się facetom, żadna nie jest kościotrupem. J. Lopez ma kawał tylka i faceci to uwielbiają. Wszystkie kobiety, które są symbolami seksu nie są chude, a ostatni taniec z gwiazdami pokazuje, że właśnie najbardziej podoba się wszystkim J. Liszowska , przy której inne chudzielce wyglądają koszmarnie. Dlatego pokochajmy swoje krągłości... Aha, mój mąż za żadne skarby świata nie chce, żebym się odchudzała. Strasznie lubi mój brzuszek i inne krągłości. MamoJulki...pogadaj szczerze ze swoim facetem, może okaże się , że niepotrzebnie się stresujesz... Pozdrawiam dziewczyny .....
  9. Beata*

    Moja nerwica...

    Malwa , to smutne co piszesz... może jedna dobrze robisz, że wyjeżdżasz - może gdzieś daleko od rodziców będziesz miała lepsze życie... Minia29 piszesz, że poradziłaś sobie z nerwicą, napisz coś więcej... Dziewczyny, nie wiem, jak jest u was , ale u mnie pogoda jeszcze ładna...mam nieduży ogród, ze względu na bliskość drogi i smog nic nie rośnie do jedzenia, ale mam kwiatki. Lubię rano wyjść i popatrzeć na rosę, zajmować się kwiatami, to mnie uspokaja. Życzę miłego dnia...
  10. Beata*

    Moja nerwica...

    Aha , zawsze miałam niskie ciśnienie. Czasem mi rośnie, zwłaszcza, gdy widzę teściową i gdy mam silny lęk lub bardzo się denerwuję, ale wtedy pomaga mi hydroxyzyna. Najczęściej jednak nie przekracza 110/70. Ale gdy mam np. 90/60 lub nawet trochę niżej i źle śię czuję biorę effortil - bardzo dobry lek - nie ma skutków ubocznych, podnosi powolo ciśnienie i jest dobrze tolerowany przez organizm. Polecam go z czystym sumieniem - któraś z was pisała, że ma takie niskie ciśnienie. Uważam,że warto się zaopatrzyć w te tabletki. Ja też rzuciłam papierosy przez nerwicę, co prawda nie paliłam oficjalnie, tylko w domu przy swoich, ale z 10 dziennie, a czasem więcej na pewno. Ale po tych lekach czułam się tak źle, że wtedy postanowiłam to draństwo rzucić, teraz pracuję nad mężem, lecz nie wiem czy coś z tego będzie , bo trwa to już od 3- lat. Miłych snów wam życzę . Dobranoc.
  11. Beata*

    Moja nerwica...

    cześć. Przeczytałam wszystkie miłe wpisy dla mnie, dziękuję za słowa otuchy, za przyjazne gesty...to fajne uczucie , gdy ktoś dzieli z nami i radość, i smutki. Tak ważne jest , byśmy nie byli sami... Potrzebujemy innych ludzi, choć czase od nich uciekamy. Może dlatego tu na tym forum jest nam dobrze ( mnie na pewno ), rozmawiamy kiedy chcemy, kiedy mamy na to ochotę. Gdy czujemy się fatalnie nie musimy udawać dobrego humoru.A czasem wystarczy, że poczytamy, nie musimy nawet się odzywać, wystarczy sama świadomość, że inni mają ten sam kłopot - to też pomaga. Kochane jesteście, jeszcze raz dziękuję za dobre słowo... Co do leków...to tak z racji przypomnienia. Mnie lekarz z błahego powodu przepisał clonazepan. Jest to lek silnie przeciwlękowy i p/drgawkowy bardzo uzależniająca benzodiazepina, która najczęściej brana jest w padaczce, której oczywiście nie miałam i nie mam. Owszem zadziałała na moją bezsenność, ale tak generalnie czułam się źle. Prosiłam go o odstawienie leku, bo spałam już dobrze, ale on się upierał, że nie może , że się boi. Po 6-ciu m-cach zmienił na ( źle się czułam po clonazepamie ) xanax ( i tu miałam pierwszy atak lęku - teraz wiem, że to był atak totalnej paniki , wtedy nie wiedziałam , co się ze mną dzieje ) , potem po miesiącu - bo mi nic nie przechodziło - dał afobam . Gdy po 3 tygodniach znowu poszłam do niego , przepisał mi lexotan, ale wówczas zdecydowałam się pójść do psychiatry. Młoda lekarka stwierdziła po badaniu ( byłam też u psychologa ), że jestem uzależniona od leków. Odstawiała mi je przez 2 m-ce . Dała mi też coaxil , który jest lekiem podobno nieuzależniającym, a pomaga w depresji i lękach . Wzięłam go chyba przez dwa tygodnie, ale uznałam, że może poradzę sobie sama. tym bardziej, że i po nim nie czułam się dobrze. Doraźnie brałam hydroxyzynę i proplanolol od lekarza rodzinnego i tak jest do dziś. Piszę o tych lekach , bo kilka z was pytało też o nie. Myślę, że leki działają na różnych ludzi inaczej. Ja po nich wszystkich czułam się fatalnie, najbardziej pomaga mi jednak hydrox. i jakieś ziółka np. kupuję korzeń kozłka lekarskiego ( waleriana), co prawda moi panowie , gdy to parzę wychodzą z kuchni, ale ja to polubiłam. Co ciekawe, wyczytałam, że te zioła działają właśnie p/lękowo i łagodzą niepokoje . Polecam... Moja przygoda z tymi lekami miała miejsce 3 lata temu. Uważam , że trafiłam do złego lekarza , który w jakiejś mierze jest trochę odpowiedzialny za mój stan. Myślę, że te leki nie były mi potrzebne. Na bezsenność mógł mi przepisać coś innego, a tak rozchwiał mnie emocjonalnie jeszcze gorzej. No i trafił na osobę , która po ojcu była skłonna do uzależnień, miała nie najlepsze dzieciństwo i w sobie dość dużo emocji , które w zestawieniu z takimi lekami zrobiły swoje...Dlatego myślę, że zawsze należy konsultowac się z innymi lekarzami, gdy w grę wchodzi tak długie przyjmowanie leków tego typu. Ważny jest też czas ich brania. Około 6-ciu tygodni i koniec kuracji, a mądry lekarz powinien wskazać inną drogę np. psychoterapii, ale oni tego nie robią. Wolą przepisywać te draństwa, \"a niech się ludzie od nich uzależnią\" , od nich i od lekarzy , którym za wypisanie recepty trzeba w prywatnym gabinecie słono zapłacić. A że nas, czyli ludzi z zachwianym poczuciem bezpieczeństwa, o neurotycznych usposobieniach jest dużo, to w dalszy rozwój firm farmaceutycznych nie wątpię. Pozdrawiam was wszystkie nerwuski...
  12. Beata*

    Moja nerwica...

    Boję się ludzi , choć myślę, że ci którzy mnie znają nie uwierzyliby. Dobrze się czuję nocą, gdy jest cicho , spokojnie. Lubię noc mimo lęków , które się wtedy wkradają we mnie. Na rynkach , w centrach handlowych czy dużych sklepach czuję się jak mysz w labiryncie , dlatego od paru lat tam nie chodzę. Nie lubię tłoku, myślę, że ludzie na mnie patrzą, oceniają , lustrują, wiem , że to efekt wstydu z dzieciństwa. Nieraz zdarzało mi się wracać do domu idąc do swojej klatki w bloku przez piwnicę, a nuż ktoś by mnie zobaczył i np. powiedział, że właśnie szedł mój ojciec ... tego wstydu nie pozbędę się nigdy... Dużu by o tym pisać...choć może teraz nie miejsce i pora... Dziewczyny... muszę kończyć , ten tydzień był dla mnie trudny... może dziś w końcu spokojnie zasnę...jestem b. zmęczona . I jeszcze słowo otuchy dla was wszystkich. Przekonałam się , że gdy chodzi o zdrowie dziecka, może i o życie... lęki gdzieś uciekają...bynajmniej tak było ze mną. I mogę powiedzieć, że ten egzamin w tym tygodniu zdałam i jestem z siebie dumna... Pa , jest więc nadzieja !!!!!!!!!!
  13. Beata*

    Moja nerwica...

    Efka, twoje wpisy są jak kartki z mojego pamiętnika... Jestem DDA.
  14. Beata*

    Moja nerwica...

    cześć dziewczyny, mój syn w domu, co prawda dostał przepustkę ze szpitala , ale myślę, że będzie dobrze. Przeczytałam ostatnie wpisy - o mężach ... i mnie zatkało. Współczuję wam kobiety, nie mieć nikogo bliskiego przy swoim boku, to koszmar. Dziękuję za swojego męża, który mimo pewnych drobnych wad - a któż ich nie ma! - w porównaniu z tymi diabłami, o których piszą niektóre z was, jest aniołem. A najważniejsze - zawsze mogę na niego liczyć.Życzę wam , by odmieniło się wam życie, by stał się jakiś cud i żebyście w końcu były szczęśliwe u boku swoich facetów niekoniecznie tych samych. Wiecie,to wszystko jest bardzo dziwne, dużo osób tkwi w chorych związkach, ale nie potrafią tego zmienić, nie potrafią odejść, wolą biedę znaną od tej nieznanej. Rozumiem, że trudno jest zmienic swoje życie, ale trzeba jednak próbować..., a zmianę trzeba zacząć od siebie ...trzeba nauczyć kochać najpierw siebie, tak myślę. Jeśli pokochamy siebie nie pozwolimy sobą gardzić. Szanujmy się, polubmy siebie. Dużo kobiet tkwi w takich układach , bo myślą, że im się to należy... że zasłużyły sobie na taki los. W mojej rodzinie takich kobiet znam kilka. Może sytuacja ich nie jest aż tak trudna, ale na pewno podobna, one zgadzają się na taką poniewierkę i mówią ciągle, że nie mają innego wyjścia. Ostatnio jeden z takich tyranów zmarł. Moja ciotka zawsze mówiła , że go nie kocha, że on jest potworem, że całe życie była nieszczęśliwa, a teraz nosi kwiaty na grób i płacze , od dawna jest w depresji i wiecie co ? mówi o nim w samych superlatywach . Mówi też, że gdyby mogła chciałaby go znowu ... \"A niech mnie bije , wyzywa , byleby był \" i ...rozumiecie coś z tego?. Mnie się wydaje, że każdy chce mieć kogoś, nawet gdyby to miał być tyran - ale niekoniecznie muszę mieć rację, mogę się mylić... Kobiety , szanujcie się, nie pozwalajcie tak sobą pomiatać...pozdrawiam was... i bardzo współczuję. Trzymajcie się !
  15. Beata*

    Moja nerwica...

    Miłego dnia...tak na wszelki wypadek...pozdrawiam was wszystkie nerwuski
  16. Beata*

    Moja nerwica...

    cześć dziewczyny, wpadłam tu znowu na chwilkę. Mój syn nadal w szpitalu... ale jakoś się trzymam.Dzięki za słowa otuchy, za to , że jesteście. Dużo nas...Przeczytałam ostatnie wpisy i trochę się zasmuciłam. Czyżby koncerny farmaceutyczne zbijały na nas fortunę? Nigdy bym nie przypuszczała, że tyle osób ma problemy, że jest nam tak ciężko... Choroba syna spowodowała,że wzięłam się w garść. Nawet nie przypuszczałam, że sobie tak dobrze poradzę, chociaż...przedwczoraj w nocy musiałam wziąć hydroxyzynę i proplanolol. Ale i tak jestem z siebie dumna, że się nie dałam nerwicy - ciekawe jednak kiedy mnie dopadnie , ja reaguję na sytuacje stresowe po czasie. Po prostu pękam kiedy jest lepiej...Dziewczyny pozdrawiam was, trzymajcie się ... idę sie położyć, choć wiem, że i tak nie zasnę...za dużo tych nerwów, stresów, kłopotów, tak trudno to wszystko udźwignąć ...idę , jestem bardzo pesymistycznie nastawiona do wszystkiego. Życzę wam kolorowych snów, niech jutrzejszy dzień przyniesie nam same dobre wiadomości...
  17. Beata*

    Moja nerwica...

    Cześć dziewczyny, ja tylko na chwilę. Dziś już trochę lepiej, moje dziecko w końcu nie gorączkuje, ale nadal jest bardzo chore. Nie mam na nic czasu i jestem padnięta. Potrzebuję pozytywnej energii i dużo , dużo wiary , że będzie wszystko dobrze, bo niestety mój dzieciak jest w szpitalu... Trzymajcie kciuki, bo nie wiem , kiedy się odezwę, żeby pogadać. Pozdrwaiam...
  18. Beata*

    Moja nerwica...

    Pipek, samopoczucie takie sobie, po wpisie do Potomka popłakałam się. Kurczę, jakie to czasem trudne... Dziewczyny, pozdrawiam was, ale naprawdę muszę lecieć. Jeszcze nie wiem, czy nie do apteki. Jak to dobrze, że mam ją pod nosem. MamoJulki, ślę ci moje pozytywne myśli. My DDA musimy się wspierać, to jedyna mądra terapia. Przytulam was wszystkich... Odezwę się później.
  19. Beata*

    Moja nerwica...

    Potomek, rozumiem cię ...Jestem DDA i wiem to od wielu lat. Każde nasze zachowanie, sposób radzenia sobie w codzienności jest zdeterminowane przez dzieciństwo. Wcześniej o tym nie wiedziałam, ale od dłuższego już czasu rozumiem, skąd moje decyzje, dlaczego tak a nie inaczej pokierowałam swoim życiem. Część z tych decyzji wydaje mi się nietrafiona, ale cóż - życia nie cofnę. Mam wokół siebie ludzi, którzy mnie rozumieją, mam kontakt z literaturą, dużo czytam na ten temat. Dorosłam już do tego , by np. wziąć udział w mądrej psychoterapii, tym bardziej, że znam osoby, które mogłyby mi w tym pomóc ( ale nie w moim mieście, bo tu kiepsko z czymś takim ). Niestety, to co teraz przechodzę nie pozwala mi na to. Oprócz tego, pojawił się u mnie zdiagnozowany problem, nie wiem, czy nie skończy się to operacją ... Na razie oprócz męża nikt o tym nie wie. Jestem na etapie badań i niestety nie jest to błahy problem. Potomku, życzę ci , byś \"odnalazł szczęście w sobie, bo nie można go odnaleźć nigdzie indziej...\"(za A. Repplier ) I jeszcze jedno, ja przebaczyłam... Poczułam się wtedy naprawdę wolna i o dziwo moje kontakty z ojcem poprawiły się i to na tyle , żeby odczuwać radość i przyjemność z obcowania z nim. Teraz już go nie ma ... od kilku miesięcy, umierał długo i bardzo cierpiał, a my myślę - pożegnaliśmy go godnie, a on zdąrzył się z nami pożegnać i przeprosić za wszystko... Potomek, pozdrawiam i ...lecę do syna. Wciąż bardzo chory, gorączkuje i mimo, że nie jest mały potrzebuje mnie, a ja z tego też czerpię radość.
  20. Beata*

    Moja nerwica...

    sześć wszystkim , majpierw słowo do \"matko...\" Gdybyś przeczytała wszystkie wpisy, wiedziałabyś, że nie zawsze piszemy o rzeczach dołujących. Umiemy odczuwać radość, a gdy wszystko jest w porządku też potrafimy się śmiać. Czasem jednak musimy pobiadolić. To nieraz lepsze od tabletki... Pozdrawiam.
  21. Beata*

    Moja nerwica...

    MamaJulki, moja pierwsza wizyta u pani psych. wyglądała tak: Najpierw pielęgniarka pisała historię \"choroby\" , czyli dlaczego tu trafiłam. Trwało to dość długo. Potem była wizyta u p. dr, która wypytała mnie dokładnie o wszystko. Mogłam też mówić o tym, co było dla mnie ważne. Potem - nie dostałam żadnych leków - umówiła mnie do psychologa. Czekałam na niego chyba z tydzień. U p. psycholog rozwiązywałam testy, pisałam ankietę, ale myślę, że były one tylko potrzebne do tego, by sprowokować rozmowę i pogadać na różne tematy. Opinię wpisano do karty. Potem wróciłam do psychiatry i dopiero wtedy rozpoczęło się leczenie. Myślę, że miałam szczęście. Trafiłam na dobrą lekarkę. Pozdrawiam i życzę udanej wizyty.
  22. Beata*

    Moja nerwica...

    Ojej , teraz zobaczyłam swój błąd, napisałam Myszko zamiast Muszko . Przepraszam , ale to z roztargnienia, chyba muszę odpocząć...
  23. Beata*

    Moja nerwica...

    Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie - to napisz wystarczy. Są tam testy, mozesz sprawdzić, jaki rodzaj szumów usznych cię męczy i są zapytania do lekarzy. Możesz dowiedzieć się, jak tam trafić. Skierowania także honorują. Jest dużo informacji o zawrotach głowy, zaburzeniach widzenia i szumach usznych. Pozdrawiam i lecę ...
  24. Beata*

    Moja nerwica...

    Myszko, ratuję się tymi samymi lekami co ty. Na szybkie bicie serca biorę proplanolol, hydrox. dorażnie, gdy już mnie łapie na serio. Piję herbatki ziołowe, czasem - ale nie latem, gdy jest dużo słońca, bo dziurawiec uczula - przez dłuższy czas deprim. Po nim jestem silniejsza choć lęki nie przechodzą, ale przynajmniej odnoszę wrażenie, że nie jestem taka słaba. Byłam u psychologa na badaniach, które zleciła mi psychiatra. Wszyskto było ze mną w porządku, tak bynajmniej powiedziała mi pani dr . Lekarka zasugerowała mi lek rexetin, ale cały czas zastanawiam się nad tym, czy go wziąć czy nie. Mam wątpliwości i boję się skutków ubocznych, tym bardziej , że już kiedyś przeszłam piekło po benzodiazepinie. Wciąż mam nadzieję, żę sama sobie z tym poradzę. Szumy w uszach mam non stop od wielu lat, ale nauczyłam się z tym żyć, choć nie jest łatwo. Mogę ci tylko doradźić, byś poszła do dobrego laryngologa. Niech cię zbada, bo może twoje szumy są oznaką jakiegoś zaburzenia, niekoniecznie może to być nerwica. Trzeba wszystko sprawdzić, by nie przeoczyć żadnej choroby!. Wiem ,że szumy można leczyć lekami. Nie wiem , gdzie mieszkasz, ale w Warszawie jest świetny instytut , gdzie takie zaburzenia można leczyć, a przede wszystkim przebadać się. Poza tym oni mają fajna stronę , są tam wszystkie informację , porady i testy, które można zrobić w domu a potem im wysłać. Wszystko mozna zrobić przez internet. Nie znam adresu, ale myślę , że to nie będzie trudne. Pozdrawiam ci e serdecznie i ...lecę do dzieciaka, bo od dwóch dni jest b. chory i ma non stop gorączkę. Może napiszę później . Pa.
  25. Beata*

    Moja nerwica...

    sześć dziewczyny, trudny dzień za mną. Dziecko chore, cały dzień walczymy z temperaturą. Prawie 40 stopni, nic nie spadało po wielu lekach. Na szczęście , na razie lepiej. Nie wiem , jaka noc przede mną, a jestem naprawdę zmęczona. Czytałam wasze wpisy. Trochę radości, miłych słów, ale i jakoś nerwowo i z ironią. Może się mylę... Pozdrawiam i ...chyba mówię dobranoc.
×