luli laj
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Narcyz Ja trochę rozumiem brusiaczka. Ja rodziłam stosunkowo niedawno. Na początku kwietnia. Dostałam morfinę - spinner to się chyba nazywało. Jak urodziłam o 12.00 w południe tak przez 30 minut PO porodzie było ok. Później zaczął się horror. Zaczęło się od nudności a skończyło makabrycznym, nieustającym rzyganiem do 2.00 w nocy. Po kilku godzinach ciągłych wymiotów, byłam słaba jak kociak, trzęsłam się jak osika, świat wirował mi przed oczami, żołądek bolał od nieustannych skurczy (nie miałam czym wymiotować więc żołądek kurczył się w torsjach a ja plułam tylko pianą) a głowa pękała jakby ktoś mi w nią walił młotkiem. Dostałam zastrzyk od wymiotów, kilka worków kroplówki extra, by jak najszybciej wypłukać morfinę z organizmu ale guzik pomogło. Przez cały ten czas dziecko było ze mną!!! Ja nie byłam w stanie ręki podnieść, żeby wezwać położną jak Mała zaczynała płakać więc wzywała je dziewczyna z łóżka obok. I te położne przychodziły i kazały mi przystawiać Małą do piersi. Kiedy ja jej nawet nie mogłam utrzymać... jeszcze, żeby tego było mało kładły mi ją na wenflonie aż pękła mi żyła. W końcu o 18.00 jak Mała mało nie spadła mi na podłogę bo nie dałam rady jej utrzymać powiedziałam, by ją zabrały bo ja nie dam rady jej przystawiać ani trzymać na rękach jak płacze. Nawet wyjąc z łóżeczka jej nie mogłam sama. To zabrały. A o 21.00 przyszła druga zmiana i znowu zaczęły mnie molestować z przystawianiem do piersi. Wtedy po 9 godzinach wymiotów miałam ochotę tylko zamknąć oczy i umrzeć. A one przychodziły, przystawiały dziecko do piersi i wychodziły - dziewczyna z łóżka obok, która była już dobę po porodzie i była \"na chodzie\" siadała przy moim łóżku na krześle i przytrzymywała mi córkę bo mi się ręce trzęsły jak ćpunowi na głodzie. Na szczęście o 2 w nocy nastąpił przełom i przestałam wymiotować. Na następny dzień już sama wstałam do dziecka, sama przystawiałam i czułam się o nieb lepiej. Ale ten pierwszy dzień wspominam koszmarnie. No i rodziłam u Arciszewskiego 3 lata temu i muszę przyznać, że poszedł na ILOŚĆ a nie na JAKOŚĆ. Przede wszystkim położyli mnie w sali \"przedporodowej\" - za ścianą miałam porodówkę, gdzie całymi dniami i nocami krzyczały z bólu rodzące. Miałam wrażenie, że wrzeszczą mi do ucha. Na salce nie było nawet przewijaka dla dziecka. Roleta w oknie się nie otwierała więc całymi dniami siedziałyśmy w półmroku. 3 lata temu dostawało się dzban z sokiem jabłkowym lub porzeczkowym i wodę mineralną do wyboru. Teraz tylko butelkę Żywca i o następną musiałam się upominać kilka razy. 3 lata temu dostawało się menu i wybierało jedzenie z karty. Teraz dostawało się co dali. Dziewczyna, która ze mną leżała była wegetarianką więc na pierwszy obiad zjadała tylko ziemniaki z marchewką. Później fakt dali jej rybę ale musiała się upominać. 3 lata temu używano wyłącznie Pampersów i chusteczek Pampers. Teraz chyba tańsze Happy, które uczuliły mi dziecko. Mała dostała wykwitów na nóżkach, pleckach, brzuszku, pupie. Mąż musiał przywieźć pieluchy z domu. 3 lata temu wszytko dezynfekowali Miltonem (płyny do dezynfekcji z wybielaczem zabijającym bakterie - specjalnie dla dzieci - drogie to ale skuteczne). Teraz babka 2 x dziennie zmieniała kosz i raz wytarła podłogę mopem! 3 lata temu po CC leżało się 3 doby. Teraz niespełna 2 doby. \"...bo Arciszewski rozbudowuje klinikę i są łóżka potrzebne...\" - tak mi powiedziała jedna z położnych konspiracyjnym szeptem!!! :O 3 lata temu dawali koszule nocne i mimo, że wzięłam swoją to nawet nie miałam okazji jej wyjąć z torby. Teraz od razu mi powiedzieli, że mam się przebierać w swoją. :D Mnie to było nawet na rękę ale zdziwiło mnie, że oszczędzają dosłownie na wszystkim! Jest mało personelu. Musiałam czekać z wiszczącym z głodu dzieckiem 25 minut na położną noworodkową z mlekiem. Zanim do mnie doszła to dzieciak aż się zapowietrzał z płaczu przy pustej piersi... a ta jeszcze walnęła focha, że śmiałam drugi raz po nią zadzwonić i mnie \"ofuczała\", że pacjentka jakaś tam ma problemy z przystawieniem dziecka i ona była zajęta... No cóż... ja mogłam poczekać ale jak to wytłumaczyć zanoszącemu się z głodu noworodkowi?!? Na koniec mąż zapłacił za CC 1800 zł zamiast 1700 zł. Jak zapytał dlaczego o 100 zł drożej to położna powiedziała, że tyle kosztuje i pewnie coś mu się pomieszało. Dopiero jak ja zaczęłam drążyć sprawę to oddali te 100 zł i powiedzieli, że ta położna nowa i się nie zna. :D Ogólnie byłam zawiedziona. Bo standard usług wyraźnie stracił na jakości przez te 3 lata. Przykro to mówić ale gdybym mogła cofnąć czas to poszłabym na Parkową. Jedynie do dr. Lipskiego nie mam zastrzeżeń.
-
Oj wiem, że to za wcześnie na 100% pewności. Dlatego pytam czy Lipski jest raczej wiarygodny w typowaniu płci czy zdarza mu się mylić. Chociaż w pierwszej ciąży Leśniewicz z Parkowej w 14 tc powiedział, że da sobie rękę uciąć, ze chłopak. I urodził się chłopczyk. Eulalia Mam nadzieje, że u mnie tez strzelił w 10-tke. Fajnie, by było mieć parkę. :)
-
Dziewczyny Kto z Was chodził do Lipskiego? Czy którejś z Was pomylił się co do płci? Ja jestem w 18 tygodniu i dziś mi robił usg i powiedział, że pewności 100% nie ma ale skłania się ku dziewczynce. Zwariowałam ze szczęścia bo marze o córce. Ciekawa jestem czy jego \"skłanianie się\" jest trafne czy zdarza mu się mylić.
-
U nas ok. Antek idzie do przedszkola od stycznia. Ślemy go do Kid\'s Academy na Jaroszówce. Prywatne przedszkole artystyczno- językowe. A w kwietniu powiększy się nam rodzina więc na razie nie dietuję. :) Ale staram się zdrowo odżywiać... ciemne pieczywo, chuda polędwica, nie jem ziemniaków, nie piję słodkich napojów ani nie jem po 18. Jak na złość mam zachcianki na słodkie. :D
-
Jeny Jak Ci zazdroszę córeczki! Chociaż mojego chłopaka, bym na żadną dziewczyne nie zamieniła. ;) Normalnie wbiłaś mnie w ziemię terminem porodu. Byłam przekonana, że jesteś teraz moze w 6-7 miesiącu... Boże jak ten czas leci... a mnie to się w ciazy tak makabrycznie dłużyło... a u kogos to szast prast i dzidzia na świecie.. Eniłej... Bedziecie mieli z Danielem (dobrze pamietam?) wspaniały prezent na Boże Narodzenie. Ślczna, mała gwiazdeczka.
-
Nie pamietam czy w pierwszej czy w drugiej ale jest podawana. ;) Anetko Wiesz co się urodzi czy czekacie na niespodziankę?
-
Dziewczyny Tak na marginesie. Mówiłyście, że na Zamenhoffa jest drogo i żeby tam rodzić trzeba tam rowadzić ciążę. Zgadzam się 70 zł za wizytę (bez usg tylko za zważenie i wypisanie nowych recept na witaminy to rzeczywiście drogo). Ale... jest tam lekarz... dr. Lenczewski (chyba tak sie nazywa). Bardzo fajny facet. Ma swój prywatny gabinet na Poleskiej i bierze połowę tego co biorą na Zamenhoffa... można u niego prowadzić ciążę i zaznaczyć, że chce sie rodzic na Zamenoffa... później przed samym porodem mozna sie wybrać na 2-3 wizyty do kliniki (na minimum miesiąc przed porodem)... oczywiscie do Lenczewskiego i wpisać go jako lekarza prowadzącego i zapisac się na listę rodzących. Na porodzie co prawda nie oszczedzicie ale zapłacicie połowę tego co wydałybyście na wizyty kontrolne, usg itp. Ja np. pod koniec ciazy zostawiałam tam niesamowite kwot pieniędz 70 zł za wizytę + 120 za usg czyli 190 zł... tak 3 razy w ciągu 2 tygodni bo raz mi powiedzieli, że dziecko za duże jak na nieródkę i trzeba zmierzyć, innym razem, ze przepływ trzeba sprawdzić (co akurat normalne) i ostatni raz, że syn sie zaczął przekręcać w poprzek (na 5 dni przed terminem)... Za te 3 wizyty zapłaciłam jak za pół porodu.
-
Aaaaaaaaaaaa Anetko!!!! GRATULACJE!!!!! Jak masz pytania dot. Zamenhoffa to pisz na gg. Opisze Ci wszytko. Buziaki dla przyszłej mamusi!!!
-
Dziewczyny Ja chora jestem. Mam anginę. A jakby tego było mało to muszę zajmować sie Antim bo nie ma kto mnie zastapić. Jestem wyczerpana na maxa bo bieganie po całym mieszkaniu za dzieciaczkiem z 39 stopniami gorączki i mroczkami przed oczami to nie lada wysiłek. Dzięki Bogu nie musze latac codziennie do przychodni na zastrzyki bo bym sie pochlastała jakbym miała z dzieciakiem zasuwać dzień w dzień. :( Sasiadka mnie kłuje. A jak już mam chwilę wolnego od Antka to muszę siadac do łaptopa (bo przed kompem nie daję rady wysiedzieć bo głową gwoździa przybijam a laptpa sobie do łóżka biorę) i pisze mężowi prace semestralne... i wertuje te podręczniki i cały ten prawniczy bełkot w zestawieniu z gorączką robi mi niezłe pranie mózgu... :O W planach na dzisiejszy wieczór mam prace semestralną z angielskiego. Jedną dla męza a drugą dla jego kolegi z roku. :O A termomert wskazuje 39,3 stopnie... Nie gniewajcie sie za moją nieobecność. Buziaki. P.S. Gdzie jest Karolina??? Chyba sobie nie odpuściła???
-
Duszko, Agawa Dziękuje Wam strasznie. Podniosłyście mnie na duchu. Bałam się, że ktoś pomysli, że zasłaniam sie dzieckiem żeby nie iść do pracy. :( Test suwaczka (na prośbe Eulalii)
-
Dzieczyny Przyznam sie bez bicia, ze nie poszłam na rozmowę. Wczoraj mój mąż, usiadł i poprosił mnie, bym sie jeszcze raz zastanowiła nad podjęciem pracy. Powiedział, ze Anti bardziej potrzebuje mnie w domu niż tych dodatkowych pieniędzy... a, że finansowo sobie radzimy to nie ma pilnej potrzeby, bym szła do pracy. No i postanowiłam poczekac jeszcze troche... Nie zrozumcie mnie źle ja nie chcę uzależnieć od siebie dziecka i być później heterą-teściową (a nią na pewno nie będę) tylko ta praca jest w Wasilkowie jakąś godzine jazdy autobusem. No i godziny pracy od 9.00-17.00 ( wnajlepszym wypadku bo juz przez telefon zapowiedziano mi, ze bedzie trzeba czasem zostawac po godzinach)... plus dojazdy to nie byłoby mnie w domu od 8.00-18.00 i widywałabym Antosia przez godzinę dziennie wieczorem jak już jest padnięty przed snem... Chyba żadna mama nie chciałaby tak ograniczonego kontaktu z własnym dzieckiem. Rozumiem jak musi ale nie jak ma wybór. Dla mnie to stanowczo za mało. Poza tym 2/3 wypłaty musiałabym wydać na opiekunkę bo do żłoba go nie oddam. :O Mam nadzieje, że mnie ostrao nie potepicie za taka decyzję. :( U mnie dietowo ok. Przestałam mieć zachcianki. Wczoraj maz jadł pizzę i popijał Cola a mnie nawet kropla slinki nie poleciała. Od dwóch dni czekolada leży na stole i mijam ją obojetnie. Czyli jestem na dobrej drodze. A z nowości... Antek zwalił doniczkę z kwiatkiem i zanim do przyłapałam to wyjadł trochę ziemi z kwiatka. :O A jak poleciałam na chwilke na siusiu to dopadł do szuflady z przyprawami i wyciagnął kwasek cytrynowy... po czym część zjadł a cześć wtarł sobie w oczy... Ale było wisku przy plukaniu tych biedynych oczek. Poza tym dał mi dziś pospac i zbudziałam się o 10.00 w panice, że go nie słyszałam a On sie zapłakał na śmierac... a On sobie słodkio chrapał od 19.30 do 10.15... No i od rana katujemy Kubuisia Puchatka. :D Ściskam Was gorąco!!!
-
Dziewczyny Jutro mam rozmowę o pracę. Powinnam sie cieszyć a ryczeć mi się chce. :( A co bedzie jak dostanę i będę musiała zostawić Antosia. :( Z jeden strony się cieszę i bardzo bym chciała pójść do pracy ale w głębi duszy mam nadzieje, że mi odmówią. :O Czuję się jak najgorsza matka na świecie.
-
Cześć Dziewczyny Przepraszam, że tak rzadko pisze ale nie mam sił na komputer. Antek znów ząbkuje. Tym razem idą dolne dwójki. Już je widac pod skórą ale od trzech dni czekamy i nie chcą sie przebić. A Mały po ścianach chodzi a ja razem z nim. Nocki są koszmarne. Anti tak płacze, że sąsiedzi pewnie myślą, że go żywcem ćwiartujemy albo coś... Najgorzej, że jest strasznie marudny... sam nie wie czego chce i non stop wyje, nic mu nie pasuje. Mnie od tego wisku głowa pęka. Dzis wzięłam tabletke przeciwbólową i teraz tak mnie zajebiście mdli, że mam ochotę pójśc w objęcia z sedesem. Z męzem wybitnie mi sie ostatnio nie układa. Kłocimy sie niemalże non stop. Powód zawsze ten sam. Teściowa. :( Małżeństwo mi sie sypie prze tą wstrętną kobietę a ja nie pofrafię sobie z tym poradzić. Wiem... najlepiej to wszytko olać... ale ja nie potrafię, kiedy widzę sms\'a w telefonie męza o treści \"Jak tam \"atmosferka\" w domu? Wytrzymujesz z nią jakoś?\"... Albo kiedy nie chcę jej dać dziecka na całą sobotę (bo nie widze powodu skoro sama jestem w domu i moge sie nim zająć... poprostu nie wyobrażam sobie, żebym mogła oddać dziecko tylko po to, by poleżeć w domu do góry brzuchem i oglądać TV) to dzwoni do męża i go buntuje, że ja specjalnie nie chce jej dawać Antka i robię to złosliwie i go buntuje żeby mnie nie pytał o nic tylko ubierał Antka i przywoził do niej bo to też dziecko mojego męża i On nie musi mnie pytac o zdanie... :O Non stop między nami miesza, wtrąca się, robi mężowi pranie mózgu jak tylko robimy coś co jej sie nie podoba. Najgorsze, że Ona może mi pluć w twarz a ja nie mogę na nią krzywo spojrzeć bo odrazu jest awantura. Mąż broni jej do ostatniej kropli krwi i to ja jestem zawsze ja najgorsza. :( Wczoraj mąż miał wolne od bardzo, bardzo dawna. Bo wczesniejsze wolne to miał szkołe lub musiał do Wawy jeździć. Poprosiłam go, byśmy ten jeden jedyny dzień spedzli jak rodzina w domu. Tylko On, ja i Antuś. Chętnie sie zgodził bo sam chciał odpocząć a dodatkwo mnie bolała głowa. Ale akurat tego dnia teściowa sobie ubzdurała, ze koniecznie musimy do niej przyechać na obiad... no wiec mąż jej mówi, że chcialibyśmy odpocząć i posiedzieć w domu itp. A ta sie rozwiszczała, że On ma matke w dupie i, że Ona jest pewna, że ja go specjalnie nabuntowłam, żeby do niej nie jechać... zaczęła mu wsiadać na ambicję tekstami \"synku, ale żona z Ciebie wycieraczkę zrobiła, pantoflarz wypisz wymaluj... tanczysz jak Ci Magda zagra\"... Ja siedziałam obok i wszytko słyszałam. Wstałam i wyszłam do innego pokoju tak mi sie przykro zrobiło... zaraz przyszedł mąż... myśłałam, że mnie pocieszyć i przepreosić za swoją matkę... ale nie... On przyszedł powiedzeć, ze jedzie do mamusi na obiad... No więc ubrał Antka i pojechali. Ja zostałam w domu bo, bym nie zniosła satysfakcji na jej twarzy. :( Przepraszam, że zalewam Was tą żółcią ale ryczeć mi się chcce bo moje małżeństwo przecieka mi przez palce i nie wiem już co zrobić, by było dobrze... a wiem, że mąż sie nie zmieni... i żadne rozmowy z nim nie pomagają. To jest strasznie dla mnie bolesne bo matka jest dla niego najwaznejsza a dopiero później ja i Antuś. Mimo, że mówi, że jest to czyny i tak pokazują prawdę. Jeszcze raz przeprasza ale musiałam sie komuś wygadać bo aż mnie serce boli tak mnie męczy ta sytuacja. :( Byłam dziś u dietetyczki i kolejny tydzień i 1,5 kg mniej. Jupi. ) Naszata Jesteś super kochana. Nidgy nie słyszłam o tych sposobach na rozstepy a dla mne to jak znalazł bo po ciązy to mam kilka brzydkich i chciałabym sie ich pozbyć... a kremy antyrozstępowe to o kant duoy mozna rozpić. Nic nie pomagają. Nawet nie rozjasniły nic. :( Spróbuje tej kapusty!!! Dodzia Napisz prosze jaką folie powinnam kupić? Tzn jakie wybiary rolki. Byłabym Ci głęboko wdzięczna za to info. :) No i chciałam powiedzieć, że od kilku dni sie balsamuje. Fajna skóra jest po tym ale nie zmienia to faktu, że serdecznie balsamowania nienawidzę. Czasem muszę sie zmuszać tak mi sie nie chce. :( Przepraszam za grobowy nastrój postu ale postaram sie na przyszłość poprawić. :)
-
Dziewczyny Nie mam jak pisać bo mąż okupuje kompa. :( Napisze krótko. Humor mi dopisuje. Byałam dziś na kontrolnym ważeniu i bilans jest taki, ze tydzień diety i 2 kg mniej. ;) Nice. :D
-
Cześć Dziewczny Ewa dziekuję za info. Będę gotować na 3 szklankach wody i mam w tyłku dioetetyczke. Tej soczewicy na 2 szklankach się jeść nie da. Znów mam mega doła ale z innego powodu. Tak sie strasznie pokółciłam z teściową, ze gdyby nie fakt, że rozmawiałyśmy przez telefon to, by pióra poleciały!!! :O Jutro mam kontrolne ważenie.