Moze nie powinnam się wypowiadac na tym topiku,,,bo juz ten problem jest poza mną.Przecytalam uwaznie,,to co pisaliscie tu,,chetnie bym poczytala pierwsza czesc ale nie moge znalezc,,moze ktos napisze mi linka.Przezywałam to samo co Wy,,,byłam w związku i nie byłam,,,mąz traktował dom jak hotel,,,,nie chcial ,,robic nic wspolnie.Moje proby kolacje ,,niespodzianki nic nie pomagały.Sluzylam mu tylko jako element potrzebny do seksu.Po ok.15 latach cos we mnie pekło,,,,,najgorsze co moze byc to samotnosc jak druga osoba jest za scianą.Zdecydowłam się na rozwod,,nie patrzac na to ,że jestem katoliczką,,,i co ludzie powiedzą.Trudna byla to decyzja ,,bo są dzieci,,,,powiem Wam tak nie namiawiam nikogo,nie mowie,,,ze Ja zrobilam dobrze.Jestem teraz tez samotna ale jest to samotnosc calkiem innego rodzaju z ktorą da się zyc.I narescie umiem się chociaz trochę cieszyc zyciem,,,a nie zatruwac siebie ,dzieci i otoczenie,,,,,,,jelsi pozwolicie przyjde od czasu do czasu i przysiąde do Was:))Trzymajcie się,,,kiedys bedzie lepiej:))