Venessa
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Venessa
-
Izabella Miko i Alek Mikołajczak Oboje są aktorami. Gdy 11 lat temu nastoletnia Iza wyjeżdżała do Stanów, jej ojciec był przerażony.„Jadę, żeby coś osiągnąć”, powiedziała spokojnie. I osiągnęła. Wielki sukces. 3.jpgZobacz galerie Izabella Miko i Alek Mikołajczak Oczym rozmawiają ojciec i córka, jak się w końcu spotkają? Alek Mikołajczak: Izy nie ma w Polsce od 11 lat, więc każdy kontakt z nią jest wydarzeniem. Na początku bywało trudno: dziecko dzwoniło, płakało, że jest mu niedobrze na świecie. Tęskniła. Ktoś jej sprawił przykrość, chłopak ją zostawił… A ja byłem tyle tysięcy kilometrów od niej. – A nie mógł Pan powiedzieć, że ten chłopak jest głupi? A.M.: Mówiłem, co mi serce dyktowało, ale jej nawet przytulić nie mogłem. Iza całe dzieciństwo przesiedziała na moich kolanach. Izabella Miko: Na początku przyjeżdżałam do Polski dwa razy w roku, strasznie tęskniłam. Teraz na szczęście jestem częściej. A.M.: Teraz, gdy się spotkamy, najpierw rozmawiamy o niej, o mnie, o Sebastianie – starszym bracie Izy, któremu w maju urodziło się drugie dziecko. I.M.: Jestem podwójną ciocią! A.M.: A potem w nieskończoność mówimy o… pracy. Mamy świadomość, że oboje uprawiamy zawód stresujący, który polega na czekaniu. Gdy telefon przestaje dzwonić, świat się wali. I.M.: Jak jest się bardzo młodym i słyszy się: „Nie, nie chcemy cię do tej roli”, wydaje się, że to klęska. Ale nauczyłam się już, że ta odmowa nie ma nic wspólnego ze mną, prawdziwą Izą. To niesamowite, że mimo różnic rynkowych życie aktora w Polsce i w Ameryce wygląda podobnie. Wzloty i upadki… A.M.: Tylko my nie mamy przyczep campingowych na planie. I.M.: W Stanach takie warunki pracy wywalczyły związki zawodowe. Każdy aktor dostaje przyczepę, a rozmiar zależy od wielkości roli. Do głównej roli przypisana jest wielka przyczepa z łazienką, sypialnią, kuchnią. A.M.: Wielka rola, wielka przyczepa… I.M.: Nawet jak aktor pracuje tylko jeden dzień, ma przyczepę. Klitkę, bo klitkę, ale z tycim kibelkiem. Ma gdzie usiąść, skupić się i „odnaleźć postać”. Ja miewałam już całkiem spore przyczepy, więc z chęcią płacę składki na nasze związki zawodowe (śmiech). A.M.: U nas też zmienia się na lepsze. Ostatnio, gdy grałem w serialu „Prawo miasta”, mieliśmy na planie jedną przyczepę, w której każdy mógł odpocząć. – Co czuje ojciec, który wypuszcza w wielki świat nastolatkę, dziecko jeszcze? Jak to jest z „ojcostwem na odległość”? A.M.: Do dziś pamiętam scenę pożegnania na lotnisku. My mieliśmy twarze zielone z przerażenia, a Iza – spokojna i pogodna – uspokajała nas: „Jadę, żeby coś osiągnąć. Inaczej bym się nigdzie nie wybierała”. Chodziła wtedy do piątej klasy szkoły baletowej. Mama była z nią tylko dwa tygodnie, pomogła jej się urządzić. Iza zamieszkała w pokoiku na piętrze, a słynna szkoła baletowa Balanchina mieściła się na dole. W tych czasach moja córka poza baletem świata nie widziała. Fascynacja obłędna, po prostu klapki na oczach. Kiedyś, gdy zobaczyłem krew w jej pointach, mało nie zemdlałem. cdn
-
http://www.youtube.com/watch?v=zApIicRuOFQ poprawka
-
http://www.youtube.com/watch?v=tsFCnEZGnEhttp://www.youtube.com/watch?v=tsFCnEZGnEE
-
http://www.youtube.com/watch?v=p9BgFAb1Wi8 To nie ja bylam Ewa____
-
http://www.youtube.com/watch?v=2_yZ4JJ8LK0 O mnie sie martw,,,,KASIA SOBCZYK
-
http://www.youtube.com/watch?v=IJmg5_ROsJE&mode=related&search= Jednego serca trzeba mi na ZIEMI,,,,
-
http://www.youtube.com/watch?v=GGMWiDVmpAs&mode=related&search= POLSKIE KWIATY
-
JOTAZET_____________dla Ciebie ! \"Gdyby nuta powiedziała: jedna nuta nie czyni muzyki ...nie było by symfonii Gdyby słowo powiedziało: jedno słowo nie tworzy stronicy ...nie było by książki Gdyby cegła powiedziała: jedna cegła nie czyni muru ...nie było by domu Gdyby kropla powiedziała: jedna kropla wody nie może utworzyć rzeki ...nie było by oceanu Gdyby ziarno zboża powiedziało: jedno ziarno nie może obsiać pola ...nie było by żniwa Gdyby człowiek powiedział: jeden gest miłości nie ocali ludzkości ...nie byłoby nigdy na ziemi sprawiedliwości i pokoju, godności i szczęścia\". Michel Quist
-
Bo ja się uczę największej sztuki życia: Uśmiechać się zawsze i wszędzie I bez rozpaczy znosić bóle, I nie żałować tego co przeszło, I nie bać się tego co będzie!
-
Marzenia - spełnione, zgorzkniałe, te najskrytsze. Maleńkie błądzą w naszej głowie wypatrując jutra. Spełnienie jest dla nich życiem.
-
Eeeee tam z kartami! Mamy jeszcze apetyt na zycie,,,,
-
Jotazet__________nie widze u Ciebie miny cierpietnicy! Daleko Ci....W zadnym wypadku! Nawiazalam jedynie do powiedzonka,,,, Skoro nie narzekasz,,,,nie uzalasz sie______to moze,,,,,chwalisz sie? Nie widze w tym nic zlego_____trzeba miec dobre zdanie o sobie,,,,lubic sie,,,,,, miec dobre samopoczucie.Jesli czujesz sie dobrze ze soba,to i innym sie to udzieli. Czy mam racje? Ufff,jaka duchotana dworze,a o wilgotnosci nie wspomne,,,,
-
JOTAZET__________piszemy niemal jednoczesnie___stad ta rozbieznosc w naszej pisaninie.Przeciez o tym wiesz.:D
-
U mnie popoludnie____2:20 PM___mloda godzina,,,, W nocy straszliwa burza,,,,a teraz slonce pali,,,, Co mi tam,,,,,,klimatyzator pracuje,,,, Wychodze tez z pieskiem na ten upal,,,,,ale tylko na chwile! Do zobaczenia
-
Niestety,lubie wygody____i nic tego nie zmieni,,,
-
Dla dobrego towarzystwa cygan dal sie powiesic,,,,,najprawdziwsza racja
-
JOTAZET__________Czlowiek powinien miec tyle rzeczy,ile moze uniesc___twierdzisz,,, A Modlinska\"Nie wolno przywiazywac sie do miejsc\" To ciekawe,,,,,,, Nie,nie__________-domu na plecy nie wezmie sie_____do domu sie wraca z podrozy,z wojazy,z pracy itp.Wszystko jest na swoim miejscu__________i wtedy jest czas na relaks,,,,,
-
Och,jotazet_____nie potrafie pozbywac sie rzeczy.Moze jestem z tych chomikowatych? Wiele lat wydawalam rzeczy komu sie dalo____a pozniej wyhamowalam. Nie wiem____cos mi sie zablokowalo w glowie i juz koniec z wydawaniem. A na stare lata to juz zbzikowalam na punkcie staroci____kocham je. Juz sie z tego nie wylecze! Nie pomoze zadna terapia!
-
Mowisz jotazet,,,,,ze po wnikliwych rozwazaniach,,,doszlas do wniosku,ze czas zmienic kolor! A dlaczego nie? Jaki kolor do tej pory byl na twojej glowie? Bylam tez blondynka________-raczej \"blondynkowata\"____mialam kilka odcieni blondu ,,,, No coz_____nieciekawy eksperyment! Przyjaciele bacznie mi sie przygladali____nic nie powiedzieli,,,,no,moze ktos tam rzekl,ze odmlodzilam sie,,, inni przeciwnie___________rzekomo dolozylam sobie 10 lat! Przerazilam sie ,,,,,ze tak sie postarzalam,,,,,i wrocilam do swojego koloru.Od urodzenia jestem brunetka! Powiedzialam wtedy_________-dosyc eksperymentow! Dzis nie jestem tego pewna___czy na tym koniec.... Moja corka nie szczedzila mi sarkastycznych aluzji,,,, Nie chciala mamy___blondynki.hmmmm,,,,,,, Chyba jej posluchalam,,,,,
-
Witaj jotazet! Juz jestem,,____macham do Ciebie Masz racje_________na nude nie ma czasu! To prawda,ze robota lubi kazdego pracusia,,,,, Jestes artystka,skoro zajelas sie renowacja,,,,,, Lubie Cie czytac_________-bo niby narzekasz,,,,,a moze uskarzasz sie,,,,,,ale za chwile __-czujesz zadowolenie! Dziewczyno! Ty nigdy nie bedziesz sie nudzic.Zawsze cos sobie wynajdziesz__________umiesz organizowac sobie czas,,,,,,robisz tyle pozytecznych rzeczy.Usiadziesz______i bedziesz podziwiac swoja \"dobra robote\". Male rzeczy naprawde ciesza! Ale czy to sa az takie male? Masz w sobie wiele optymizmu! Pozdrawiam serdecznie
-
Cz.4____cd – Mówisz o felietonie na temat ogolonych głów? Tak. Minuta na antenie nieznanego lokalnego radia, tuż przed ósmą rano, która na kilka lat zniszczyła moje życie. Nie mogłam sobie wybaczyć, że nie znałam kontekstu tej sytuacji i zażartowałam z osób chorych i cierpiących. Kiedy Kamil Durczok ogłosił na antenie, że jest chory, mnie nie było w Polsce, potem sama wylądowałam w szpitalu z podejrzeniem nowotworu, przeszłam ciężką operację i ominął mnie okres publicznej dyskusji na ten temat. – Atakowała Cię wtedy cała Polska. Tak. A ja przepraszałam i przepraszałam. Nie przyznałam się do tego, że po prostu nie wiedziałam. Uznałam, że nikt mi nie uwierzy. Zostałam kompletnie zaszczuta przez prasę brukową, która robiła sobie na mnie tabloidalne manewry w sezonie ogórkowym. Wpadłam w głęboką depresję. Paradoksalnie, w imię obrony praw chorych, wykonywano publiczną egzekucję na mnie. – Udało Ci się przeprosić Durczoka? Tak, odpowiedział na mój mail, w którym starałam się dokładnie opisać całą sytuację i prosiłam o jego osobiste przebaczenie. – Przebaczył? Nie wiem, ale zachował się bardzo życzliwie. Potem miałam okazję go spotkać. Podał mi rękę i okazał wiele serdeczności. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna, bo to były dla mnie bardzo ciężkie czasy. – A kiedy zaczęły się te lepsze? Też wtedy, bo tamtą biedą jestem dzisiaj silna. Z mojego błędu wyciągnęłam wnioski, udało mi się podnieść, odzyskać zaufanie do siebie, utwierdziłam się w przyjaźni przyjaciół i miłości moich bliskich. Wiem, kto źle mi życzy. Już nie jestem Alicją z Krainy Czarów, tylko bywam. – Wtedy też spotkałaś Krzysztofa? Nie, dużo wcześniej. Dokładnie 10 lat temu, oczywiście na korcie. To niewątpliwie jasny punkt w moim życiu. Krzysztof zawsze zachowuje się fair. Nic na pokaz. Szanuje siebie i tych, którzy pojawiają się w jego życiu. – Jest z zupełnie innej bajki niż Ty, nie ma z dziennikarstwem nic wspólnego. Takiego człowieka szukałaś? Ja nikogo nie szukałam, po prostu usiadł naprzeciwko mnie przy stole, wśród wielu innych ludzi, a ja poczułam, że siedzę tylko z nim i to od zawsze, i na zawsze, i jest to najbardziej naturalny stan w moim życiu. Poczułam lekkość w plecach. Takie uczucie towarzyszy mi do dziś, nawet jak walczę z nim na korcie. Bo Krzysztof to sport. A sport to moja druga natura. Krzysztof to również świetne poczucie humoru. Takie sportowo-humorystyczne małżeństwo. – Małżeństwo? Nie mamy jeszcze ślubu, ciągle nie ma czasu. Ale oboje marzymy o tym, może uda się tego lata. – Masz potrzebę zalegalizowania związku? Miałam kilka lat temu ukłucia zazdrości, gdy ktoś mówił: „moja żona”, „mój mąż”. Brakowało mi tego. Mówimy o sobie „mąż” i „żona”, bo tak jest prościej. Czasem mówię też „mój Krzysztof”. – Powiedziałaś, że to nie był błysk, płomień? Że uczucie rozwijało się stopniowo? Był płomień, ale do wspólnego życia podeszliśmy bardzo rozważnie. Żeby nikomu nie sprawić za dużej przykrości. Krzysztof musiał kompletnie przeorganizować swoje życie. Jest z Poznania, tam funkcjonował zawodowo i rodzinnie. – Teraz oboje mieszkacie w Warszawie i to w nowym domu? W apartamencie, dla ścisłości. Tak wypada teraz mówić ( śmiech). To bardzo ładne mieszkanie, w Wilanowie. Właśnie się rozpakowuję.
-
Cz.3_______Wpadłaś w panikę? Zaczęłam szukać innego zajęcia. Pamiętam przykre dla mnie rozmowy typu: „A dlaczego pani już nie ma na ekranie?” lub „Dlaczego zgodziła się pani robić program «Piękny i Bestia» w RTL albo «Zerwane więzi» w Polsacie?” Miałam ochotę odpowiedzieć: «To moja praca!» Ale po „Wieczorze z Alicją” każdy program wydawał się być skromny. – Wtedy w Twoim życiu prywatnym też byłaś na zakręcie. Rozwód, zmiana domu… Czy były mąż pomagał Ci przetrwać ten trudny okres? Coś tam zarabiałam, ale oczywiście pomagał mi. Dzieci jeszcze wtedy chodziły do szkoły. Staś wspierał mnie psychicznie, mówił, że jestem najlepsza i mam się nie przejmować. To były niełatwe lata. Ale i wielki sprawdzian. Mogłam polec, a nie poległam. Jak się ma dzieci, nie można sobie pozwolić na załamanie. – Jakoś musiałaś odreagowywać? Mam w sobie coś takiego, że jak jest źle, to zaczynam dbać bardzo o siebie, o wygląd. Dieta, sport… Rekompensuję sobie złe samopoczucie, dodając zewnętrznego blichtru. Kilka głupich posunięć wtedy zrobiłam. Wybudowałam dom trzy razy za drogi w stosunku do moich możliwości. – I kupiłaś alfa romeo. Bardzo piękne alfa romeo. Zachowywałam się nierozsądnie. – Widocznie wtedy było Ci to potrzebne? Widocznie tak. Gdybym była rozsądna, kupiłabym małe mieszkanie, włożyła oszczędności do banku i żyła z procentu. Ale jestem honorowa, nie lubię okazywać, że ktoś mnie zniszczył. – Biblia mówi: po siedmiu latach tłustych nadchodzi siedem chudych. W tej wierze utrzymywała mnie też moja przyjaciółka, astrolog, profesor Violetta Koseska. Bardzo mi pomogła. – Interesuje mnie, co się z Tobą działo już po odejściu z „Gali”, bo słuch po Tobie zaginął. Poświęciłam się wtedy działalności piarowskiej. Zrobiłam kilka fajnych imprez. Trzy lata temu zaczęłam współpracę z TVP Kultura, gdzie prowadziłam niedzielne „żywe” studio. Wymyśliłam i opracowałam kanał TVP Rozrywka. Krótko mówiąc, zarabiałam, jak mogłam. Tu pisałam, tam pisałam. A „Gala”… Po raz pierwszy usiadłam po drugiej stronie biurka. To było całkiem nowe wyzwanie, nowy świat. Ja, niby gwiazda, a tu po prostu urzędnik. Lubię się za to, że podjęłam się tego zadania. Ale za parę rzeczy siebie nie lubię. – cdn
-
Alicja Resich-Modlińska _____cz.2 fot. ONSZobacz galerie Alicja Resich-Modlińska – I chyba ostatni Kieślowskiego przed śmiercią? Tak. Byłam bardzo stremowana, spięta. Tak to przeżywałam, że nie mogłam zasnąć przed spotkaniem. A potem przyśniło mi się, że jesteśmy z Kieślowskim na zboczu Gubałówki i on się opala na leżaku, pod pledem w kratkę, na masło kakaowe. Pamiętam do dziś zapach tego masła. Gdy spotkaliśmy się w barku przed nagraniem, był równie przerażony jak ja. Zdecydowałam się opowiedzieć mu o moim śnie. Zaczął chichotać, zaprzyjaźniliśmy się. W czasie programu doszło do sytuacji niezwykłej, on również zadawał mi pytania. Po premierze filmu „Czerwony” zszedł ze sceny i w towarzystwie Preisnera wręczył mi bukiet róż. To był piękny i wzruszający moment. Wielkie dowartościowanie mnie jako dziennikarza . – A jednak po latach telewizja z Ciebie zrezygnowała. Dokładniej telewizja zrezygnowała ze Studia A, którego byłam współwłaścicielem. Studio A było na prawo, a Robert Kwiatkowski na lewo. Krótko po jego nominacji na prezesa TVP zaczęto stopniowo zdejmować nasze programy. Podobno zajmowały tylko czas antenowy, który można było lepiej wykorzystać. Chciano mnie pognębić, dodając że jestem słabsza od innych. Nigdy nie zapomnę rozmowy z naszym czołowym reżyserem, szefem telewizyjnej rozrywki, który postanowił zdjąć cykl wywiadów „Bliskie spotkania”. Był dość bezpośredni: „Alicja, co ty będziesz ludziom takie pierdoły wciskać. Kogo obchodzi potrzeba filozofii Wojciecha Marczewskiego. Poopowiadaj lepiej o facetach, z którymi spałaś”. Bardzo przyjemne, prawda? No i nagle zostałam na lodzie. – Bez pracy? Bez pracy. cdn
-
Alicja Resich-Modlińska ___cz.1 Nie ma czasu wziąć ślubu. Może wreszcie uda się tego lata? Po raz pierwszy opowiada o swoim związku z Krzysztofem Jordanem. I o spotkaniu z Kamilem Durczokiem, który okazał jej wiele serdeczności. Bardzo jest mu za to wdzięczna. fot. ONSZobacz galerie Alicja Resich-Modlińska Jakie są powroty? Wspaniałe. Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale ja uważam, że można zaryzykować. Dać sobie więcej niż jedną szansę. Gdy dostałam propozycję powrotu do Dwójki, uznałam ją za prezent od losu. Cieszę się, że mogłam stworzyć „Śniadanie z Dwójką”, które też prowadzę. – Twoje odejście dziesięć lat temu musiało być traumatyczne. Pozbyto się Ciebie bez znieczulenia? To było bardzo trudne przeżycie, zniknęłam z ekranu wraz z „Wieczorem z Alicją” w okresie wielkiej popularności tego programu. – Publiczność Cię doceniała – otrzymałaś trzy Wiktory. A jednak prasa Cię krytykowała. To był pierwszy rozrywkowy talk-show w telewizji polskiej. Krytykowano „Wieczór…” za to, że nie przypomina amerykańskiego show Oprah Winfrey. A to inny gatunek. Wszyscy się uczyliśmy – ja, goście i prasa. Pamiętam absurdalne zarzuty, że nie jestem czarna jak Oprah. – Masz specyficzne poczucie humoru: ironiczne, intelektualne. Czy szeroka publiczność je rozumiała? Dogodzenie wszystkim jest trudne. Podam przykład. Znalazłam się kiedyś w jury programu dla dzieci wraz z Wojciechem Mannem, Janem Chojnackim i Grzegorzem Wasowskim. Umówiliśmy się, że przez cały program Wasowski się nie odezwie ani słowem, a my, jak gdyby nigdy nic, będziemy uparcie mówić do niego i dyskutować. Wydawało nam się, że to wyszło niezwykle śmiesznie. Na drugi dzień sprzedawca w moim sklepie powiada: „Fajny ten program, ale biedny ten Wasowski. Nie wiedziałem, że jest niemową”. A wracając do „Wieczoru”, wykreowałam w nim wielu wspaniałych artystów: Szymona Majewskiego, Piotra Gąsowskiego, Joasię Kurowską. – Jak to jest być osobą budzącą kontrowersje? To część naszego zawodu. Czasami boli, ale trzeba robić swoje. Radiowa „Trojka” przyzwyczaiła mnie do tego, że mogę sobie pozwolić na subtelności, na przykład w mocno abstrakcyjnym kabarecie Wasowskiego i Manna „Nie tylko dla orłów”. Byłam tam Zmysłową Sową i pisałam różne odjazdowe kawałki. Dziś młodzi ludzie mówią do mnie: „Zmysłowa sowa, no, no, no…” – Fajnie czuć się ciągle zmysłową? To było 18 lat temu, wtedy byłam zmysłowa. – Z czasem zmysłowość wzrasta. Dziękuję. W końcu mam niezły dekolt. Ale nigdy nie chwaliłam się zanadto klatką piersiową. – Dlaczego? Nie wypadało? Wolałam, żeby oceniano moje walory umysłowe, a nie biust. Ale zawsze miło usłyszeć, że jest się ładnym. – Często to słyszysz? Często. Od kobiet, dzieci i starców. – Od własnych dzieci też? Są moimi wielbicielami, z wzajemnością. – A Twój partner Krzysztof Jordan umie komplementować kobietę? Umie komplementować swoją kobietę. – Odpowiadasz mi równie lakonicznie, jak kiedyś Tobie Krzysztof Kieślowski w Waszym telewizyjnym wywiadzie. Mocno się wówczas namęczyłaś? Namęczyłam się. To pierwszy ważny wywiad w moim życiu.
-
Odszedł architekt mody __GIANFRANCO FERRE „On nie tworzył dla kobiet modnych, ale dla kobiet prawdziwych”, mówiła na pogrzebie Gianfranco Ferré naczelna włoskiego „Vogue’a”. Jeden z największych na świecie projektantów mody zmarł w Neapolu w wieku 62 lat. fot. ONSGiorgio Armani, Donatella Versace i Valentino Garavani otwierali kondukt idący za trumną Gianfranco Ferré. Jeden z najsławniejszych projektantów na świecie został pochowany w rodzinnym Legnano pod Neapolem. Trumna zgodnie z jego wolą pokryta była czerwonymi różami – ulubionymi kwiatami Ferré. „Był intelektualistą i artystą. Tacy ludzie w przemyśle modowym zdarzają się niezwykle rzadko”, mówił podczas uroczystości Giorgio Armani. Ferré zmarł nagle w szpitalu, do którego trafił z powodu silnych bólów głowy, które go ostatnio trapiły. „Nie mogę uwierzyć, że już nigdy nie będę mogła do niego zadzwonić. Był moim przyjacielem i prawdziwym gentlemanem”, powiedziała Donatella. Okres największej świetności Ferré przypada na lata 90. Wtedy projektant pracował dla domu mody Dior.