Rwący potok
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Rwący potok
-
Wolna środa dla mnie była prawdziwą udręką. Dowiedziałam się właśnie, że mój schorowany dziadek jest w bardzo ciężkim stanie i że w zasadzie nie można mu pomóc. Jakie to niesprawiedliwe. On tak bardzo chce żyć. Nie wiem, jak będę mogła spojrzeć w te jego schorowane, ale wciąż pełne nadziei oczy. Nie wiem, nawet nie chcę o tym myśleć...
-
Kły, masz rację:) Ja jej jednak zazdroszczę, bo z tego wyjazdu do Zakopanego to ja już bym niezły pożytek zrobiła:) A co ona tam robi - trudno powiedzieć, jakoś na zapaloną fankę górskich krajobrazów to mi ona nie wygląda...
-
Śniło mi się, że byłam w Tatrach... Stałam tuż pod Sarnią Skałą, na tej polance i podziwiałam widoki. Była piękna pogoda, Giewont odsłonił przede mną każdą swą skałkę i zagłębienie, a otaczający mnie zielono- błękitno- szary krajobraz miał w sobie tyleż piękna, co tajemniczości. I wtedy zadzwonił budzik... No i jestem tu, w pracy. A do Sarniej Skały mogę wracać - póki co - jedynie myślami...
-
Hej hej! A co tu tak ucichło??? Pozdrawiam wszystkie zakochane w Tatrach koleżanki!!! Udanego dnia i lepszej pogody życzę!
-
Hej hej! Ale pogoda... Zmokłam trochę po drodze do pracy. Mam nadzieję, że w miarę upływu dnia będzie coraz lepiej, bo taka aura nie bardzo służy mojemu dobremu nastrojowi. Co do schodów z Jaskini Mroźnej, to ja miałam z nimi kontakt bezpośrednio po ulewie, były dość śliskie i trochę emocji wzbudzały, ale najgorsze były te wyślizgane kamienie u końca trasy - istne lodowisko! Tam to już co chwilę ktoś z naszej wycieczki na tyłku lądował, wyglądając po takiej akcji jak nimfa błotna:) Ale warto było. Każdego poślizgu, zabrudzenia, zadrżenia łydki. Tatry, Tatry... znów jestem dak daleko od Was...
-
To tak samo jak ja. Najkrótsze z możliwych połączeń to 12 godzin w pociągu pośpiesznym, bez stania na stacjach. Ze staniem to i do 15 godzin dochodzi. Tak więc opcja \"NA WEEKEND W TATRY\" w moim przypadku również nie wchodzi w grę. Tydzień to absolutne minimum. A Nosal - niesamowity, prawda? Kto by pomyślał, taki łagodny, wręcz nudnawy się wydaje...
-
Witaj !!! Widzę, że nasze tatrzańskie trasy w dużej mierze się pokrywały:) Gubałówka, Nosal, Sarnia Skała z Doliną Białego i Strążyską, stary cmentarz, hala Ornak, Smreczyński staw, Kalatówki... Brzmi baaardzo znajomo:) Mam tylko nadzieję, że po powrocie nie jest Ci równie smutno jak mi.... Ja już półtora tygodnia w domu jestem, a nadal żyję tak, jakbym za chwilę miała udać się na górski szlak, nie mogę przestać o tym myśleć...
-
Zdaje się, że jedna z naszych forumowych koleżanek jakoś teraz z gór wraca, czy tak?
-
Pracuję w prywatnej firmie. Ale należało mi się! Podwyżki to ja praktycznie na oczy nie widziałam od 5 lat. Wszystko drożeje, moja pensja w którymś momencie zaczęła być zdecydowanie za malutka. Do tego pracy na rynku jakby przybyło, więc szef - być może chcąc nas po prostu u siebie zatrzymać - dołożył co nieco:) Nadal nie są to kokosy i pewnie nigdy nie będą, ale przy małej pensji takie 300 zł cieszy dużo bardziej, bo taką podwyżkę już da się odczuć. Zdecydowanie odkładam na Tatry! Z tych dodatkowych pieniążków 100 zł co miesiąc będzie szło na ten szczytny cel. W ten sposób za rok będzie już 1200 zł, a to solidny zastrzyk na wyjazd. Tylko czemu za rok:(
-
Siostra mojego męża jedzie z rodziną w Tatry od 6 sierpnia na 2 tygodnie. Boże, jak ja jej zazdroszczę! Niestety, ja na pewno nie będę mogła się z nimi załapać choćby na 3-4 dni, nikt mi nie da teraz urlopu. Poza tym mój budżet nie przeżyłby ponownego wyjazdu w tak krótkim czasie. Nie pozostaje nic innego, jak pomarzyć i powspominać. Na pocieszenie dziś właśnie dostałam pierwsząwypłatę po podwyżce. Trzy stówki miesięcznie do przodu... Zawsze to będzie łatwiej planować kolejne tatrzańskie podboje. Miłego dnia!
-
No właśnie, rzecz w tym, że i lęk wysokości nie jest mi obcy... Czasem sobie myślę, że ja w te góry to w ogóle nie powinnam się pchać, coś mam z błędnikiem, na bank... Ale rozum swoje, a serducho mimo to ciągnie w Tatry, i jakoś nie chce podziwiać ich tylko z dołu... A Sarnia Skała faktycznie udostępnia niesamowite widoki, stałam na niej z niemałym lękiem, bo ta goła przestrzeń dookoła jednak swoje zrobiła... Czy to się da jakoś oswoić?? Kocham tę otwartą przestrzeń, te góry na wyciągnięcie ręki, w dole lasy i malenkie Zakopane.... kocham na tyle, iż mimo lęku nie potrafię z nich zrezygnować. Kończę już, bo na samo wspomnienie smutek mnie ogarnia, nostalgia jakaś nieziemska i tęsknota nie do wyrażenia. A w poniedziałek już do pracy... I mam po urlopie... jak ja wytrzymam cały długi rok bez moich ukochanych gór;-(
-
A napiszę :) na tyle, na ile świeże wrażenia mi pozwolą. No cóż... pogoda nie była rewelacyjna, nie obyło się bez opadów,ale i tak - jak na tygodniowy tylko pobyt - udało nam się odwiedzić kilka pięknych tatrzańskich zakątków. Tak więc była oczywiście Gubałówka:-) Weszliśmy sobie od strony Hotelu Kasprowy. W połowie drogi złapał nas solidny deszcz, więc wdrapywanie sie po mokrej, śliskiej trawie było dla zastałych po dwunastogodzinnej jeździe pociągiem nóg nie lada wysiłkiem. Ale warto było. Widoki z Gubałówki, pomimo deszczu, przecudne. Wracaliśmy zejściem do dolnej stacji kolejki, więc tego samego dnia miałam okazję powitać Targ oraz Krupówki. Tutaj zastał mnie nowy podhalański hit - Co ja zrobiłem, ze się ozenilem...czy jakoś tak:) Potem Droga pod Reglami i znów przepiękne widoki, tym razem w słońcu- owieczki, jakieś bacówki po drodze i piękna panorama gór na wyciągnięcie ręki. Była również Dolina Białego z przepiękną Sarnią Skałą oraz powrót Doliną Strążyską. Cudowne widoki, jak zwykle. Dolina Kościeliska to dla mnie prawdziwe dzieło natury. Cudowna, tajemnicza, potężna. W niej niesamowita Jaskinia Mroźna, z której zejście w deszczu po wyślizganych drewnianych belkach wbrew pozorom proste nie było. Ale skończyło się bez lądowania na tyłku, w przeciwieństwie do niektórych współtowarzyszy naszej wyprawy. Stamtąd do schroniska na Hali Ornak na małą gorącą kawę, i dalej w drogę - nad Smreczyński Staw. Piękny oczywiście, jak całe Tatry zresztą. Zachciało nam się również wejść na Nosal. Wielu się śmieje, że Nosal to nic ciekawego - ja jednak mam inne zdanie. Wycieczka po mokrych kamieniach do super łatwych nie należala, jednak warto było. Taki niby \"śmieszny\" Nosal, ale widoczki z niego przecudowne. Mogłabym tak tam siedzieć w nieskończoność, jednak kapryśna aura nakazywała w miarę szybko ewakuować się na dół. Tego samego dnia wleżliśmy sobie na Wieli Kopieniec. Byliśmy tam zupełnie sami, po raz pierwszy - my, góry i wszechoorganiająca radość z bliskości Tatr.... Tradycyjnie zaliczyliśmy wycieczkę na Morskie Oko i na Kasprowy, podziwialiśmy panorame Tatr z przepięknych Kalatówek, odwiedziliśmy Toporową Cyrhlę ( tam nas niedźwiedziami poważnie nastraszyli) i zrobiliśmy parę innych tras, których - tak na swieżo - jeszcze sobie w głowie nie poukładałam. Był niesamowity cmentarz na Pęksowym Brzyzku ( chwyta za serce, tutaj jest w zasadzie cala historia Zakopanego i Podhala), oglądaliśmy po raz kolejny przecudowne zabytkowe wille zakopiańskie, które maja w sobie tak wiele tajemnicy i historii. Były również Krzeptówki ze słynnym sanktuarium, był rzut okiem na Kościelisko, skąd Tatry są tak piękne... Na Krupówkach zabawiliśmy tylko raz -w \"Chacie po Zbóju\" wypiliśmy sobie dzban piwa, a w Góral Burgerze zjedliśmy male co nieco. Kwatera - w porządku, niewielki pokoik, ale czysty, schludny, z balkonem i skosami, w które kika razy było mi dane przypier... z łokcia albo z dyńki;) Uważam, że ul. Zwierzyniecka była dla mnie świetną bazą wypadową dokądkolwiek i następnym razem beż wahania mogę tam właśnie szukać kwatery. Słowem - było przecudownie. Moja relacja z pobytu jest pewnie bardzo chaotyczna, ale to wszystko z nadmiaru świeżych wrażeń. żadnych Orlich Perci ani innych tego typu tras nie robiłam i z żalem stwierdzam że chyba nigdy tego nie dokonam. Powodem jest mój cholerny lęk przestrzeni. Pewnie wiele przez to tracę, ale co poradzić...Powiem tyle - jestem zadowolona z tego, co udało mi się osiągnąć, a o to właśnie przecież chodzi. Tatry są wspaniałe. Kocham je za to wszechogarniające piękno, tajemnicę, moc. Zawsze będę tam wracać. Tam zostawiłam spory kawał mojego serca. A tutaj przywiozłam kawal Tatr - na setkach zdjęć i filmików, które robiliśmy niemal bezustannie. Mam nadzieję, że pomogą mi one jakoś przetrwać ten długi czas do nastepnego wyjazdu. Pozdrawiam Was dziewczynki. Teraz idę sobie popłakać z żalu, że te wszystkie piękne chwile już dla mnie są przeszlością.
-
To już jutro... Wspaniale:) Pozdrowię i ucałuję je od Was wszystkich. Póki co, sama nawet nie mam czasu nacieszyć się tą świadomością - mam w pracy taki zachrzan, że szkoda gadać. Do tego rewolucje - jedni sięzwalniają, przychodzą nowi... Nerwowy okres. i to tak, że mój wypad w góry wydaje się tak nieprawdopodobnie odległy... Pewnie dopiero, gdy wsiądę w samochód i oddalę się ze 200 km od swojego miasta, zdma sobie sprawę z tego, że jadę w podróż swoich marzeń:) A dziś właśnie dowiedziałam się, że dostanę podwyżkę. 300 zł na rękę. To w moim przypadku niezła fortunka:) Pozdrawiam Was ciepło. Pomyślę o Was w Tatrach, prześlę podmuch górskiego powietrza, zapach oscypka i odrobinę tego czegoś, co powoduje, że tylko TAM jest ten niepowtarzalny, boski nastrój. Wszystkiego dobrego, kobietki. Wasza góraleczka z Pomorza;)
-
Ja już w przyszły piątek wieczorkiem wyjeżdżam. Ale zleciało:) Jedziemy niemal znad morza, więc całą nockę i pewnie kawałek sobotniego poranka mamy \" z głowy\". A po drodze zapewne odwiedzimy Częstochowę i Kraków, dla mnie to jedyna i niepowtarzalna okazja w ciągu całego roku. Już się nie mogę doczekać. Oczywiście, żeby nie było mi za dobrze, moja wielka plomba z górnej czwórki postanowiła jak na złość właśnie teraz się odkleić, więc przed wyjazdem czeka mnie bankowo wizyta u dentysty. Trochę się boję, ten ząb już podczas poprzedniego plombowania był kruchutki, a perspektywa jego \"nieuratowania\" strasznie mnie przeraza. Ja nie chcę \"obcego\" w buzi! Jeszcze nie:(
-
Dopiero co pisałam o nieustannych zmianach wakacyjnych terminów i znowu niespodzianka - wyjazd skrócony o 1 dzień. Wielka szkoda. Ciekawe, ile jeszcze takich zmian przede mna. Miało być 10 minimum dni, na chwilę obecną jest już tylko 7, jak tak dalej pódzie to się skończy na weekendzie;(
-
A ul. Wincentego Pola? Jak się ma ta ulica do ul. Zwierzynieckiej? Czy to nie jest przypadkiem ta sama okolica? Która lokalizacja jest lepsza? Proszę o rozjaśnienie mi w głowie:)
-
Dziewczynki, podpowiedzcie, ile mniej wiecej moze kosztować nocleg w pokoju z łazienką w tym sezonie? Bez specjalnych luksusów, tylko ta łazienka:) No i oby nie na totalnym zadupiu, żeby wyprawa do sklepu całego nia nie zajmowała. No i nie na Krupówkach:) ze cztery dychy trzeba liczyć? Czy dałoby radę taniej? Sama nie wiem, jak ten koszt pobytu ugryźć.