

Heartbreaker
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Heartbreaker
-
Swoim zachowaniem wystawiłam Nas na wielką próbę. Nie wiem czy mam w sobie siłe, aby naprawić to, co poddałam w zwątpienie. Tydzień jak dla mnie zaczyna się koszmarnie i chciałabym mieć juz go za sobą. Chciałbym także zacząć żyć inaczej... Pozdrawiam was serdecznie, ale bez uśmiechu dzisiaj...
-
Witam was ponownie moje drogie!! Byłam dziś rozgrzac swoje ciałko w solarium i od razu mi lepiej, jak dostarczyłam swoim komórkom taj światłowej energii ;) A ponad to jestem wesoła, bo wczoraj mój Miły słysząc w mym głosie tak wielką tęsknotę zorganizował swój czas tak ,aby poświęcić mi cały wieczór. I jutro także się ze mna zobaczy. Pokrzepiła mnie wczorajsza rozmowa z nim , a jej ciąg dalszy jutro :) Trzymajcie się!
-
hahahahah :D Ja jeszcze z domu nie wyszłam, ale za godzinkę ruszam... no i choć w przesądy nie wierze żadne to jednak troszeczkę się obawiam... Trzymam kciuki za was i za siebie samą, aby wszystkie wypadki omijały nas szerokim łukiem ;) Groszku, a Tobie ta szczepionka raczej na dobre wyjdzie ;)
-
Do tego co jest powyżej... zastanawiam się skąd czerpałaś inspiracje do tego poniekąd wyrwanego z kontekstu dialogu z samą sobą... Pozdrawiam radośnie wszystkie koleżanki. I miłego dnia życzę :)
-
Tak Wróbla, nie jestem pewna, lub raczej potrzebuję teraz mocnych dowodów-o tak. czasami dopadają mnie myśli że jestem zwyczajnie za dobra i naiwna. Bo chcę mu wierzyć i dopusczam do siebie każde jego wytłumaczenie, ale źle mi i doskiwiera mi już to... Dziekuje tobie za wskazówki... napewno się do nich dostosuję i mam tylko nadzieję, że to co usłyszę w odpowiedzi mnie nie zawiedzie... Co do samolotów... Niecierpie ich i zawsze się boje gdy do nich wsiadam. Ze mnie stworzenie typowo lądowe, wcale mnie nie ciągnie w powietrze ;)
-
Pisałam już wcześniej... Rozwód trwa tak długo ze względu na kredyty jaki zaciągali i których łaczna suma wynosi 60 tys. zł. Mają dwójkę małych dzieci. I nie wiem czy przeprowadzają sprawę z orzekaniem o winie, zapytałam raz, ale z powodu własnego przeoczenia i niecierpliwości skupilam sie na kolejnym pytaniu zanim padła odpowiedź na pierwsze. Widzimy się \"cyklicznie\" tak to sobie nazwałam kiedyś, bo wygląda to tak że jest okres dwutygodniowy, że jestem z nim niemal codziennie, ale potem przez kolejne dwa tygodnie nie widze go wcale i nasz kontakt ogranicza się do telefonów i sms-ów. I ze względu na tę \"cykliczność\" pełnego bycia razem często rezygnuję z poruszania tych trudnych tematów, aby nie utracić tej jakże miłej atmosfery...Aby właśnie nie usłyszeć- kochanie dlaczego mi nie ufasz? Ale już tak dłużej nie mogę żyć w zawieszeniu, o którym wspominasz jagódko... bo przeciez bycie z drugim człowiekiem to nie ciągła idylla, to takze wspólne rozwiązywanie problemów i zaradzanie złemu samopoczuciu tej drugiej strony... Spotkałam się kiedyś z określeniem \"pocieszycielki cudzych męzów\" Ze niby my wiążąc się z męzczyznami z niedokońca poukładanym życiem pełnimy rolę pocieszycielki. A prawda wygląda tak, że to własnie my z racji sytuacji w jakiej trwamy wymagamy ciągłego pocieszania i utwierdzania w uczuciu. ale pora przejść od słów do czynów. Ja słyszę co pewien czas w słuchawce od telefonu tyle pokrzepiających wypowiedzi, ale teraz domagam się działania! Jgódko nie myśl, że jesteś nienormalna. Mnie take myśli też nawiedzają, ale przecież my jesteśmy czyste w swym uczuciu i życiu przede wszystkim. Ty masz swoje byłe małżeństwo zakończone, więc masz pełne prawo oczekiwać czegos podobnego... Takie jest moje zdanie.
-
Zamieszce wam link do artukułu na jaki natrafiłam dziś http://polki.pl/index.php?page=zycie_gwiazd_znaniilubiani_artykul&cmn_id=10001615 To się nazywa rozwód z klasą.
-
A ja teraz mam wielką potrzebę zapoznania się wreszczie z jakimś dokumentem na podstawie którego będę miała ten dowód, bo dopadają mnie te wątpliwości i sa one niszczące dla mnie. Tylko boję się mu o tym powiedzieć, lub raczej nie tyle boją, co nie potrafię... On pozew z tego co mi mówił składał w październiku zeszłego roku no i do tej pory miał dwie rozprawy sądowe i czeka na zawiadomienie na kolejną, z którą wiąze nadzieję, że będzie już tą ostatnią. Niestety nie wiem po jakim czasie od złożenia pozwu z rególy odbywa się pierwsza sprawa. W zyciu nie miałam z tym styczności... Jagódko, a jaka jest pomiędzy Tobą i Nim odległość? Zielony groszku,a ja w odróżnieniu od Ciebie uwielbiam naprzemienne postękiwanie i podmuchiwanie do mikrofonu, poezja dla mojego ucha i starsznie Ci zazdroszczę wczorajszego koncertu ;)
-
Ja gdy byłam mała kładłam się na trawce tuż pod gniazdami jaskółek przy domu mojej babci na wsi i naśladowałam ich świergot... Do dziś mi ta umiejętność została ;) Jagódko... Telefon został odczarowany wczorajszym późnym wieczorem...rozmawiałam. Lecz nic radosnego poza tym że rozmawialiśmy z tego nie wynikło, gdyż dowiedziałam się tylko, że w weekend wyjeżdża na szkolenia, a dziś bedzie wracał z trasy późną noca, więc minie kilka kolejnych długich dni jak sie nie zobaczymy. Kontakt telefoniczny osłabł tylko na dwa dni, a ja swym zwyczajem zaczęłam marudzić, ale z drugiej strony mam do tego pełne prawo, choć czsami mam wrażenie że jestem zbyt męcząca. To fakt, jego \'jeszcze\' żona nie wie o mnie. On nie stara się jej ani oświecić, ani specjalnie nie dba o to by się ze mną ukrywac. W to, że jest w trakcie rozwodu wierzę, lecz żadnych namacalnych dowodów na to nie widziałam. Natomiast przekonałam się do tego gdy potwierdziło ten stan rzeczy kilka osób z jego bliższego otoczenia. Wiem, że faceci krecą... Mój miły też krecił kilka razy na samym początku, a potem szczerze tego żałował. Garnierko, co tu dużo pisać... No pozazdrościć Ci tylko można tego cudu i spokoju jaki panuje u Ciebie. Trzymaj sie zdrowo!! A ja tymczasem uciekam na maraton po sklepach, w przeszukiwaniu jesiennych kolekcji... i tak pewnie na nic się nie zdecyduję... Pozdrawiam ciepło!!
-
Jagódko... Ja własnie wysiadam zwłaszcza w takie wieczory jak te samotne, zwłaszcza ze telefon milczy,zwłaszcza że nie wiem gdzie on dziś jest, w domu, w delegacji.... Zwłaszcza, że od jakiegoś czasu jetsem dla niego nieznośna, bo nieufna na każdym kroku... Ale teraz idę spać, jutro wstanę, pójdę w zimny ranek do swoich zajęć i przez chwile będzie dobrze... Dobrej nocy wam życzę zapracowane kobietki :) A na jutro dnia miłego, słoneczno-ciepłego i spokojnego! Ps. Zdaje się, że źle odmieniłam słowo opieńki...;)
-
On jeszcze nadal mieszka w swoim pierwszym domu.Rozwód w toku a z wyprowdzeniem się, kupnem czy wynajmem nowego mieszkania nie ma tak łatwo przecież. A ja z rodzicami jeszcze :( Ale już niedługo.... taką mam przynajmniej nadzieję. Poprawka- mamy taka nadzieję.
-
Zimno okrutnie.... :( ale słoneczko swieci dzielnie... Smigam na zajęcia i pozdrawiam serdecznie Was wszystkie! Miłego dnia!!
-
Najważniejsze że zdrowe jest maleństwo... Ja osobiście marze o chłopczyku jak już mi przyjdzie chodzić z brzuchalem... Ale pierwszorzędna kwestia to zdrowie!!
-
\"kiedyś rozwiedzie się z tobą i zacznie związek z inną\" Jestem pełna podziwu dla jasnowidztwa \"miłych\" pomarańczowych gości... Cały czas jestem w trakcie zaznajamiania się z całą treścią tego topicu i spostrzegłam, że co pewien czas jest tu istny nalot pomarańczowych wygrażaczy i na nic się zdają racjonalne i wyważone odpowiedzi stałych forumowiczek, bo za chwile zaczyna się to samo... A moja niedziela minęła paskudnie samotna, bo kochany jest niezastąpiony w swych służbowych obowiązkach... Telefony i wiadomości od niego wcale nie rekompensują jego namacalnego braku i choć sam jest tego swiadom to nie robi nic by taką postać rzeczy zmienić choć minimalnie. Ale cóż, wszystko ma swoją granicę i wierzę głęboko, że już niedługo to się zmieni... Pozdrawiam was gorąco kochane dziewuszyska!! PS. Garniera, a co by było gdyby wyszło na to, że płód mnogi... :P??
-
miało być nie lubię...a może to znaczy że powinnam polubic?Ale skąd, urodziłam się w lecie i to właśnie lato uwielbiam i już...
-
Mój dzień też podły i samotny taki, ze uch.... A jutro niedziela i pewnie podobnie upłynie... I w dodatku ta jesień... a ja jej tak strasznie lubię :(
-
to przykre jest... bardzo przykre... :( I przykro także maluje mi się sytuacja jaka istnieje u \"tak czytam sobie\"... za oknem szaro, ponuro, zimno, smutno i tutaj również :(
-
Garniera, a zdrowe argumenty do byłej nie docierają... skoro małemu dobrze w waszym towarzystwie to o co jej właściwie chodzi, przecież to i tak nie zmieni w jego świadomości faktu, że to ona jest jego matką i zajmuje przez to pierwsze miejsce przed Tobą mimo wszystko...mimo to że Ciebie też uwielbia...Powinna być spokojna że w jego relacjach z ojcem i w jego psychice nic się nie pieprzy, a tak sama mu mota w główce... Taka kobieta choduje w sobie gorycz i potem zaraża nią cały świat... Czy rozsądna rozmowa z nią nie jest naprawde możliwa, aby poznała wasze racje i abyście wy zapoznali się z jej, a następnie ustalili to, co będzie najlepsze dla chłopca i waszego dziecka, które już wkrótce się pojawi, bo to właśnie o ich dobro powinno tu się rozchodzić, a nie o jakieś chore akty zazdrości!!!
-
Serduszko-jak pięknie... no pewno, że tak jagódko czerwona :) upraszczaj sobie, bardzo proszę :)
-
Jak bardzo jesteście rozzalone drogie pomarańczowe... \"i jeszcze kochana\" Gratuluję systemu wartości na którym opierasz swoje życie... Obrzydzić dziecku ojca...Przecież to będzie dla niego jeszcze większy ból, który zasieje jeszcze więcej spustoszenia w jego psychice, niż próba pogodzenia się z faktem,że rodzice nie będą już ze sobą wspólnie żyć... \"który wspaniały tatuś\" generalizujesz okropnie... Czasem ludzie po prostu źle się dobierają, jakiś przypadek decyduje o tym, że zostają razem - a w zasadzie wcale nie są z tym, z kim być powinni. Czy należy trwać w takim związku ? Nie. Bo każdy ma prawo wybrać swoje szczęście. A co z dziećmi ? Czy mamy prawo je krzywdzić? Nie mamy. Ale czy nie większą krzywdą dla nich są nieszczęśliwi rodzice ? Każdy to widzi ze swojej strony, każdy ma inny punkt widzenia - ile ludzi - tyle opinii.
-
No ja już troszke dalej niż na 8... zresztą całość czytam tak wyrywczo, fragmentami... Ja sama miotam się obecnie w sobie... Odchodziłam od Kochanego już kilka razy, on też raz stwierdził że nie da rady, a później jednak że nie da rady zapomnieć o mnie. Podobno odnajduje przy mnie ten spokój którego tak mało w chaosie dnia codziennego. Jest po drugiej sprawie rozwodowej. sam nie potrafi odpowiedzieć mi na pytanie jak długo jeszcze. Rozkłada sie to w czasie ze względu na kredyty jakie wziął wraz z żoną których łączna suma do spłacenia wynosi 60 tys. zł. Opieszałosć urzędników itp. tak mi tłumaczy... Odchodziłam bo było mi ciężko trwać przy nim z piętnem kochanki poniekąd. Pożniej odszedł on, bo czuł sie źle z tym, że niejako krzywdzi mnie. Lecz wrócił, bo jeszcze ciężej mu było beze mnie. Wszystko się dopiero u nas zaczyna, nie ma jeszcze tej codziennosci, prania skarpetek itp. Wieczne randkowanie póki co i mnóstwo wątpliwości we mnie. Są takze dzieci. Córeczka trzyletnia i siedmioletni synek. Kiedyś nie potrafiłam sobie poradzić z ich obecnością w jego życiu, teraz przywykłam do nich. Interesuje mnie jak one się czują w całej sytuacji rozwodu. Mała chyba tego jeszcze nie odczuwa, tym bardziej że on mieszka jeszcze z nimi, natomiast mały jest strasznie zaborczy i wymaga nieustannej jego uwagi. smutny ten okres dla mnie, dla niego, dla dzieci i żony także. Teraz go nie ma, wyjazd firmowy do włoch... a we mnie dojżewa decyzje by odejść. Kiedyś napisałyście o tym, że gdy meżczyzna będąc w trakcie rozwodu związe si e z inną kobiętą później również odseparuje się od niej, bo będzie kojarzyła się mu z tamtym traumatycznym okresem. Nie zniosłabym tego... Nie wiem co robić... Czuję ze kocham, ale nie na tyle mocno by nie mieć sił na odejście. Lecz z drugiej strony nie chcę zostawić tak wartościowego człowieka, który potrafi docenić mnie w taki sposób jak nikt inny dotąd... Jedno wielkie koło wąpliwości... Ech... :(