Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

kooooola

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. kooooola

    Moja nerwica...

    Witam! Jestem po raz p-ierwszy na tej stronie i chciałabym się z wami podzielić tym z czym zmagam się od ok. 7 lat. Przychodzi nagle: uczucie oszołomienia, ból głowy, zawroty, nudności i okropna myśl: „zaraz umrę”. Cały świat wiruje a w głowie tylko jedno: „zaraz upadnę, zemdleję, umrę a Marka przy mnie nie ma, nikt mi nie pomoże jestem sama”. To okropne, ta myśl opętała mnie, pochłania całą moją energię, całą radość. Życie traci blask. Ten nieustanny lęk o siebie, zdrowie, te „wydumane” choroby niszczą mnie. Najśmieszniejsze jest to, że ciągle mi coś dolega, ba – utrzymuje w świadomości, wizji strasznej choroby. Czego ja już nie miałam, począwszy od raka mózgu poprzez raka żołądka, jelit, piersi, płuc, choroby weneryczne, zawał, wylew itd. Można by wyliczać w nieskończoność i tak zawsze się coś znajdzie nowego. Mimo wielu badań i zapewnień lekarzy, że jestem zdrowa – nękające mnie myśli mają nadal swoją moc. Nieustanna chęć robienia badań, czytania specjalistycznych gazet (oczywiście o zdrowiu), rozmów na temat moich dolegliwości czasami jest tak ogromna, że nie mogę jej powstrzymać. Więc znowu kolejne badanie, błędna interpretacja i kolejna choroba. Wizyta u lekarza. Błędne koło się zamyka. Dlaczego tak się dzieje? Czy czegoś mi brakuje? Czy jestem zadowolona z życia? Czy jestem szczęśliwa? Odpowiedź jest prosta. Jestem młoda, mam dom, którego zawsze pragnęłam, kochającego męża, dobrą pracę, samochód, pieniądze. Cóż można chcieć więcej. Pewnie nic. A jednak coś jest nie tak. Strach, wręcz przeraźliwy lęk, o to że to stracę, że mi się to nie należy, że życie odbierze mi coś co było moim marzeniem, które udało mi się urzeczywistnić - jest tak ogromny, utrudniający momentami moje funkcjonowanie. W głowie kłębi się myśl ”stracę to wszystko ponieważ zabierze mi to straszliwa choroba, na którą na pewno jestem chora tylko lekarze nie umieją jej wykryć, a jak ją wykryją to będzie już za późno na jakąkolwiek pomoc”. Przecież to jest bez sensu. Wiem o tym. Wiele osób próbuje mi wyperswadować te fanaberie, te okropne histeryczne myśli. Niszczę siebie i wypalam człowieka, którego naprawdę kocham. Najgorsze jest to, że poprzez moją wyobraźnię rujnuję swoje życie. Ciągłe myślenie, czekanie na chorobę, wsłuchiwanie się w swoje ciało powoduje, że nie zauważam strat, które sama powoduję. Zamiast cieszyć się życiem ja ciągle się zamartwiam. Czy ja się uśmiecham? Chyba rzadko.
×