misia123456
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez misia123456
-
o matko:/
-
6 zloty brutto? o matkoo to bedzie 4 złote na godzine..ych to juz w Rossmannie jest 8.10 brutto wiec jakies 5,40 na reke
-
Mi i moim kumpelom Eris napisal ze nie wysyłają
-
i w sumie to mozesz kupi albo w tej chwili nie maja..ło
-
a szkoda:p no jeszcze korona z głowy spadnie...i co to bedzie :O
-
ja w lumpie:)
-
Tyle osób miało być na kafe w Sylwestra, a jak przyszło co do czego, to nikogo n
misia123456 odpisał na temat w Dyskusja ogólna
czesc Dziewczyny! -
Witajcie wiedzmy:P to co dzisiaj jakies czary mary?
-
byl link do topielcy z 1000 razy:P
-
ja tez chce :P może mała imprezka w lesie? a o pólnocy tańce przy ognisku (nago:P)
-
mało, ze nie ma bunkrów to jeszcze nie ma tam ludzi:P zero..czary mary dalej działa..bójcie się dziewice kafe:P
-
właśnie wróciłam z resztą czarownic z Witkowic i..wszystko się wyjasniło:P
-
no laleczka własnie w Tv jest:)
-
obrzezaj się drzwiami - zabije!!! :P dostałam zawału
-
Jasnoczerwony, sześcioosobowy kabriolet graef&stift; rocznik 1911; silnik 4 cyl. 5,8; 32KM/1400obr/min. 320 kilometrów przebiegu. Luksusowe auto skonstruowane specjalnie dla arcyksięcia Ferdynanda i jego żony księżnej Hohenburg z okazji wizyty w małej bośniackiej miejscowości Sarajewo. Rok 1914. Sytuacja polityczna w Europie grozi wybuchem wojny. Brakuje jedynie iskry. 28 czerwca Arcyksiążę i jego żona wsiadają do luksusowego pojazdu, żeby przejechać ulicami Sarajewa. Pierwszą niebezpieczną sytuacją była bomba rzucona na samochód. Odbiła się od drzwi i potoczyła na ulicę raniąc 4 osoby z orszaku konnego jadącego za samochodem. Książe z małżonką upewnili się, że ranni otrzymają pomoc, nie zrezygnowali z dalszej jazdy. Szofer, który doskonale znał Sarajewo, pomylił drogę skręcając w ślepą uliczkę. Tam właśnie przed samochód wyskoczył zamachowiec, który zastrzelił parę książęcą. Zamach ten był zapłonem pierwszej wojny światowej, którą przypłaciło życiem dwadzieścia milionów ludzi. Co dalej działo się z autem? W tydzień po wybuchu I wojny światowej samochód arcyksięcia przypadł generałowi Potiorkowi, który zajął dom gubernatora w Sarajewie. Po 21 dniach przegrał bitwę pod Valievo, utracił dowództwo i został odesłany do Wiednia. Niedługo potem stał się zrujnowanym wariatem i zmarł w przytułku. Samochód przeszedł w ręce byłego podwładnego generała Potiorka, który był właścicielem samochodu 9 dni. Jadąc z dużą prędkością przejechał dwóch Chorwatów, którzy zginęli na miejscu, następnie wpadł na drzewo. Kiedy przybyła pomoc, już nie żył. Po wojnie właścicielem samochodu został nowo mianowany gubernator Jugosławii. Doprowadził wóz do świetnego stanu, lecz w ciągu czterech miesięcy miał cztery wypadki, zaś w ostatnim z nich stracił rękę. Rozkazał zniszczyć samochód, twierdząc, że jego reputacja jest tak zła, że nikt nie będzie chciał nim jeździć. Jednak nowy nabywca dr Srkis, który nabył samochód za bezcen, śmiał się z przekleństwa. Ponieważ nie znalazł szofera, prowadził auto osobiście. Kiedy po 6 miesiącach utwierdzał się w przekonaniu, że klątwa ciążąca nad autem to tylko ludzkie wymysły, pewnego ranka uległ śmiertelnemu wypadkowi. Pod znalezionym przy drodze, przewróconym na dach samochodem, znaleziono zmiażdżone ciało doktora. Wdowa po doktorze sprzedała samochód bogatemu jubilerowi. Używał auta rok, a później popełnił samobójstwo. Następnym właścicielem był również lekarz. Kiedy z obawy przed fatalnym samochodem zaczęli opuszczać go pacjenci, postanowił sprzedać auto szwajcarskiemu kierowcy wyścigowemu. Ten, startując autem w wyścigu w Dolomitach, wpadł na kamienny mur i zginął. Auto wróciło do Sarajewa i trafiło do zamożnego rolnika. Oddał samochód do naprawy i jeździł nim bezpiecznie kilka miesięcy. Któregoś razu, gdy auto odmówiło posłuszeństwa, postanowił przywiązać je do furmanki, żeby przyholować do miasta. Niestety gdy tylko ruszyli silnik zapalił się, samochód zaś odtrącił wóz i konie przejeżdżając właściciela. Mechanik Tiber Hirszfeld naprawił auto i pomalował je na niebiesko. Pewnego dnia wiózł przyjaciół na wesele. Gdy na drodze postanowił wyprzedzić z dużą prędkością inne auto - uderzył w drzewo. Hirszfeld i czworo pasażerów zginęli w wypadku. Samochód postanowiono odnowić z rządowych funduszy i odesłać do muzeum. Od pierwszego zdarzenia, w którym śmierć arcyksiążę i księżna sprowadził śmierć na szesnaście osób. Można nawet powiedzieć iż przyczynił się do wybuchu pierwszej wojny światowej. Żaden z właścicieli auta nie żył zbyt długo od momentu jego nabycia. W końcu samochód, który był uważany za przeklęty zniszczyła aliancka bomba zrzucona na budynek muzeum, w którym stał jako eksponat.
-
Gdy będziecie przejeżdżać przez Izbicę drogą od Krasnegostawu do Zamościa, lepiej uważajcie! Znajduje się tam nawiedzony dom. Wygląda jak każdy inny, jest biały, pozbawiony ogrodu, wygląda jak złączenie kilku domów. W oknie jest obraz Matki Boskiej. Jego właściciel mieszka za granicą. Już pierwsze spojrzenie budzi strach. Mieszkańcy mówią, że z domu dochodzą dziwne odgłosy. Legenda mówi, że żyło tam małżeństwo. Żona była nie do wytrzymania i z tego powodu mąż się powiesił i w tej samej chwili mieszkanie spłonęło razem z jego żoną. Zabrali ją do piekła i skazano na wieczną tułaczkę po... jej domu. Teraz można ją spotkać w tym domu, ale przestrzegam Was! Ci co byli głodni wrażeń zostali opętani albo już nie żyją. Księża stanowczo temu zaprzeczają. Mówią, że te dziwne odgłosy pochodzą z kanalizacji. Mieszkańcy są innego zdania. Niektórzy mówią, że dom zbudowano na cmentarzu. Inni twierdzą, że duchy robią tam Sabaty. Sama kiedyś przejeżdżałam blisko tego domu i nagle na drogę wyskoczył zając. Nie udało się Nam go ominąć... Przypadek, przeznaczenie??? Lepiej tam nie idźcie, a szczególnie w nocy! ---- Kaplica w Minsden (XX wiek, w pobliżu Hitchin, hrabstwo Hertford - Anglia) Kaplica w Minsden została zbudowana w XVI wieku, a na początku naszego stulecia wydzierżawiono ją dożywotnio pisarzowi Reginaldowi Hine. Sam Hine był niezwykłą, potężną indywidualnością, szanowanym prawnikiem i autorem ksiażki \"Confessions of Un-common Attorney\" (\"Wyznania nietypowego prokuratora\"), a poza tym znanym historykiem i bibliofilem. Najlepszym przykładem jego oryginalnej osobowości może być sporządzone przez niego własnorecznie ostrzeżenie, że o ile po smierci jego prochy zostaną rozsypane na terenie kaplicy w Minsden, to wdzierajace się tam bezprawie i bezbożników, z którymi walczył w imieniu prawa przez całe życie, będzie prześladował jako duch, także po swoim zgonie. Kaplica w Minsden uchodziła za nawiedzoną, słyszano tam dźwięki \"słodkiej i mealncholijnej muzyki\", a od czasu do czasu pojawiała się postać w bieli. Hine zapoznał Petera Underwooda z legendami, między innymi o zamordowanej zakonnicy i o widmie mnicha, które znikało gdy rozległ się dźwięk zaginionych dzwonów z Minsden. Za zgoda Hine\'a Underwood postanowił spędzić w Minsden wieczór Wszystkich Swiętych (Tej własnie nocy pojawiał się podobno duch mnicha). Underwood udał się tam w towarzystwie swego brata i niejakiego Toma Browna. Skoro tylko znalezli się w pobliżu kaplicy, Underwood słyszał dzwięki słabej, jakby odległej muzyki, której pochodzenia nie był w stanie wyjaśnić, gdyż ruiny kaplicy znajdowały się na odludziu. Tom Brown również syszał te dzwięki, Natomiast brat Underwooda nie, choć szedł tuż za nimi. Podczas pierwszego wieczoru Wszystkich Swiętych spędzonego w Minsden wraz z Tomem Brownem i jeszcze jedną osobą, niejakim Derekiem Clarke, Underwood i jego towarzysze ujrzeli na murze coś przypominajacego biały swietlisty krzyż, choć przyznawali, że mógł to być złudny blask księżycowego swiatła, uznali jednak zjawisko za warte odnotowania. Okolicznosci smierci Hine\'a były dość niezwykłe. Po tym jak zrezygnował z dalszej kariery prawniczej, rozmawiał pewnego razu z kilkoma znajomymi na stacji w Hitchin. W pewnym momencie powiedział od niechcenia \"Zaczekajcie chwilę\" i wszedł na tor, prosto pod pociąg. Zginął natychmiast. pozostawił list zaadresowany do miejscowego koronera.
-
Queen Mary FAKTY Jeden z najbardziej nawiedzonych statków świata Queen Mary waży 81 tysięcy ton, a straszy na nim aż 55 duchów. Statek Queen Mary został zbudowany w 1936 roku i był najnowocześniejszym liniowcem linii Cunard. W czasie II wojny światowej stał się częścią floty brytyjskiej marynarki wojennej i dopiero po wojnie powrócił na wycieczkowe trasy. W 1967 roku przeszedł na „emeryturę” i na zawsze zacumował na Long Beach w USA. Statek ma niezwykłą historię, więc nic dziwnego, że jego sława obiegła cały świat. Queen Mary to miejsce, gdzie straszy wiele duchów i zachodzą przedziwne zjawiska paranormalne. Za drzwiami nr 13 w maszynowni mieszka duch mężczyzny, który został zgnieciony na śmierć podczas testu wodoszczelnych drzwi. Wielu pasażerów i członków załogi twierdziło, że widziało młodego mężczyznę w niebieskim kombinezonie przechadzającego się niedaleko tych drzwi. Najwięcej duchów ukazuje się nad basenem na statku. Często pojawiają się tam duchy kobiet ubranych w staromodne kostiumy kąpielowe. Podobno widziano ślady mokrych stóp, nawet wtedy, kiedy w basenie nie było wody. W każdym nawiedzonym miejscu pojawia się zwykle biała dama. Statek na też swoją damę w bieli. Podobno można ją zobaczyć, jak sama tańczy w salonie na statku. Na statku duchy straszą także przy dźwiękach muzyki. Queen Mary ma ducha pianistę, który zadziwia gości swoimi upiornymi dźwiękami. ------------- Nowy Sącz poszczycić się może posiadaniem jednego z najciekawszych parków etnograficznych w naszym kraju. Na przedmieściu miasta, na stokach porosłych lasem wzgórz, stanęła... autentyczna dziewiętnastowieczna wioska z białym dworkiem, kapliczką przydrożną, kuźnią i kilkudziesięcioma chatami. Z czterech regionów ziemi sądeckiej przeniesiono tu najstarsze i najbardziej charakterystyczne dla ludowej architektury z tamtych stron budowle. Wyposażono je w oryginalne sprzęty, w dawne narzędzia rolnicze i zapomniane już przedmioty gospodarstwa domowego, którymi posługiwały się prababki. Dbający o autentyzm etnografowie urządzili poszczególne zagrody w najrozmaitszy sposób: jest więc uboga chata komornika, jest dom wiejskiego szewca, pochylona chałupka babki-zielarki z ogródkiem, w którym rosną lecznicze rośliny; jest kuźnia, spichrze, są wreszcie zabudowania bogatych gospodarzy z jasnymi izbami, gdzie pękate pierzyny piętrzą się aż po belkowane stropy, rząd świętych obrazów podpiera powałę, a malowane skrzynie wypełniają wyprawne, ręcznie tkane ubiory i bele bielonego na słońcu lnianego płótna. O każdej z chat przeniesionych do skansenu etnografowie starali się zebrać jak najwięcej wiadomości, przeprowadzając wywiady ze starymi mieszkańcami wsi, w których je zbudowano. W taki właśnie sposób dwie pracownice parku trafiły do Wierchomli Wielkiej koło Piwnicznej, skąd przeniesiono do Nowego Sącza bogatą łemkowską zagrodę, zbudowaną w połowie ubiegłego stulecia. Obejście to otaczała w okolicy ponura sława miejsca nawiedzonego. Podobno przed wieloma laty, być może jeszcze w ubiegłym wieku, któryś z właścicieli zginął tragicznie, czy popełnił samobójstwo. Odtąd w chacie słychać było dziwne stukoty i trzaski, czasem dźwięczały szyby, a sprzęty przesuwały się przez izby... Zagrodę rozebrano i przewieziono do Nowego Sącza. Na podstawie dokładnego wywiadu starano się odtworzyć jak najwierniej wyposażenie łemkowskiej zagrody. Kiedy w izbach stanęło już wszystko na swoim miejscu, chatę zamknięto na klucz. Gdy po kilku dniach pracownicy parku weszli do urządzonego z taką pieczołowitością wnętrza, zobaczyli, że większość mebli jest odsunięta od ścian, a niektóre drobne przedmioty leżą porozrzucane w nieładzie na podłodze. Czyżby wierchomlański duch przybył tu razem ze swoją chatą i \"poprawiał\" teraz etnografów? W jakiś czas potem stróż nocny parku, człowiek wcale nie skory do jakichkolwiek przywidzeń, obchodząc zabytkową wioskę zobaczył na kamiennych schodkach przed tą właśnie chatą skulony ciemny kształt, przypominający zgarbionego człowieka, siedzącego z twarzą ukrytą w dłoniach. Gdy podszedł bliżej usłyszał jakby stłumiony płacz. Zjawa nie odpowiedziała na jego pytania, tylko zniknęła... Z siedemnastowiecznym modrzewiowym dworkiem szlacheckim, przeniesionym do parku etnograficznego ze wsi Rdzawa koło Bochni, wiąże się również ciekawa i niesamowita opowieść. Dwór ten pierwotnie należał do dóbr klasztornych - dzierżyli go kanonicy regularni, a największa z komnat służyła im za domową kaplicę. Ściany jej pokrywały wówczas freski namalowane w stylu późnego baroku, a przedstawiające sceny z Nowego Testamentu i żywotów świętych. Kiedy za czasów cesarza Józefa II zakon rozwiązano i posiadłość przeszła w ręce świeckie, freski zniknęły pod warstwą tynku, a dawna kaplica stała się salonem. Po stu latach z górą, z początkiem naszego stulecia, w czasie remontu dworu zapomniane freski wyjrzały spod nawarstwień kolejnych przemalowań i zachwyciły ówczesną właścicielkę Rdzawy. Chcąc obejrzeć malowidła w całej okazałości kazała delikatnie zdjąć warstwę tynku. I wtedy właśnie w załomie muru znaleziono deszczułkę z wyblakłym napisem: Te malowidła przynoszą nieszczęście. Już po niedługim czasie posiadacze dworu skłonni byli uwierzyć, że napis mówił prawdę: dla szczęśliwej dotychczas rodziny nadszedł czas wielkich zmartwień. Być może właśnie dlatego, w kilka lat później freski znów zniknęły pod białą farbą. Zainteresowano się nimi dopiero w latach sześćdziesiątych, kiedy zaczęto restaurować zabytkowy dwór. Być może był to zbieg okoliczności, ale niedługo po przeprowadzeniu prac konserwatorskich w dawnej kaplicy kanoników, profesor czuwający nad renowacją zginął tragicznie. Czyżby fakt ten można było wiązać z ponownym odkryciem złowróżbnych malowideł na ścianach rdzawskiego dworu? Sądecki park etnograficzny z każdym rokiem stawać się będzie ciekawszy - niedawno do zabytkowej wioski przeniesiono stary kościółek, który dotychczas stał w Cerekwi koło Bochni i równie wiekową cerkiewkę z okolic Sącza. Warto więc odwiedzić Nowy Sącz, aby poznać dawne budownictwo drewniane z tych okolic, zanikające już zwyczaje regionalne związane z różnymi porami roku i wydarzeniami z życia wsi: poszczególne chaty w skansenie ustrojono tak, jak ongi przybierano je w dzień Wigilii, zapustnych zabaw, wesel, chrzcin, a nawet pogrzebu. Zwiedzając park zwróćcie uwagę na złowróżbne freski w salonie dworku i nawiedzaną łemkowską chatę.
-
to co zamawiac busa do Witkowic? ktos musi zabrac czosnek i kołek osinowy:P no jeszcze sól i wode św a tak powaznie to mi to przypomina The Blair Witch Project + Mgła = Witkowice:P tylko to taka wiejsko - polska produkcja:P
-
http://calrid.blog.onet.pl/ tu macie troszke fotek i są nawet nasze ulubione obrazy:P
-
http://www.wysylkowo.pl/ks22062.html ja mam własnie to
-
Polecam film \"Nawiedzony\"
-
łysa góra jest passe:P teraz trzeba do Witkowic:P
-
Białe damy, czarne psy, wiedzmy - jeszcze tego tutaj brakuje:P może mały seans?:P sabacik? :)
-
dziecko rodzi sie \"dziwne\" mówi sie, ze wyglada jak arlekin, krótko żyje, kiedys w necie byl filmik takiego dzidziusia(szkoda dziecka)