redrose
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez redrose
-
A ja jestem samotna w związku, dziwne nie... Mam faceta, ale ma mało czasu dla mnie i czuję się samotna. Niby się zaręczyliśmy, ale on mało tego,że odkłada datę ślubu, to nie chce ze mną zamieszkać.... Czuję się trochę wykorzystana, jego służby,ćwiczenia, (jest mudurowym) przekładają się ponad mnie, i ponad moje potrzeby... Teraz mieszkam z babcią, w styczmiu zmarł mi dziadek.. On nie ma dla mnie czasu..PO co mi taki związek. Ja chciałabym mieszkac z nim, ale on codziennie zmienia zdanie.. WIęc szukam sama mieszkania do wynajęcia,żeby mieć wreszcie spokój.. Mając faceta (teoretycznie) jestem samotna.. Dodam,że nie ma nastu lat tylko 28, to bardziej mnie dobija.. Nie widzę szans dla siebie...Pracuję, studiuję zaocznie ale robię to machinalnie..Żadn6ych radości, pewności, bezpieczeństwa... Nie smęce już wam, Żegnajcie
-
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
redrose odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
W zeszły czwartek umarł mój ukochany dziadek...w poniedziałek był pogrzeb. Nie mogę tego zrozumieć , jak taki kochany, dobry człowiek odchodzi-wzór uczynności i uczciwości. Do czerwca był zdrowy jak ryba, w lipcu okazało się , ze ma raka w głowie...w sierpniu go operowano, wycięto go. Ale potem okazało się, że odrósł i że to złoścliwy rak mózgu, i że nic nie pomoże , że dziadek odejdzie w ciagu roku. Odszedł w pół roku, Od września z nim i babcią mieszkałam. Mialam go na codzień, poświęcałam mu każdą wolną chwilę. Czekał na mnie codziennie aż wrócę z pracy...Byłam jego księżniczką, uwielbial mnie-swoja jedyna pierworodną wnuczkę (mial jeszcze 3 wnuków)... Czekał na mój ślub, żeby zobaczyć że jestem szczęśliwa, jak się urządzę...Nie doczekał się,ślub planowany był na jesień tego roku... Był taki kochany, dobry, cierpliwy, zawsze mnie wysłuchał, poradził,byłam jego skarbem. Powiedzial przed śmiercia, gdy leżał w szpitalu, ze takiej wnuczki nikt nie będzie miał jak on... BYłam u niego w szpitalu w środę wieczorem, tzrymałam go za rękę, chciał mi coś powiedzieć, ale już nie mówił...W czwartek rano mialam go znów odwiedzić , już nie zdążyłam... Wiem tylko, że nie cierpiał, jeszce nic go nie bolało,po prostu zasnął na zawsze...A jeszcze w święta siedzial z nami , rozmawiał, co prawda miał juz mniej siły, ale miał plany na wiosnę, chciał żyć, strasznie chciał żyć...Kilka dni przed śmiercią, powiedział, że czuje, że niedługo odejdzie...NIe mogę nadal uwierzyć że on odszedł, że zostawił mnie i babcię.Prosił, żebym się babcia zaopiekowała... Miał 73 lata, mógł jeszcze pożyć conajmniej kilka lat (moja druga babcia ma 85 lat i jest zdrowa) a on, energiczny człowiek, pełny sił i nadziei w ciągu pół roku po prostu gasł w oczach...Dlaczego życie jest takie okropne? Dlaczego istnieje taki rak co zjada ludzi bardzo szybko?Dlaczego tacy dobrzy ludzie odchodzą, a tylu złych ludzi spokojnie sobie żyje... Nie mogę uwierzyć, że on odszedł, nie dociera to do mnie...Nawet na pogrzebie, gdy go chowano do grobu, gdy płakałam, że go już nigdy nie zobaczę...nawet to nie uświadomiło mi do końca, że jego juz nie ma...Ja i tak codziennie z nim rozmawiam, i mimo,że mi nie odpowiada, to wiem, że mnie słyszy...Nie wiem jak ja to zniosę...przede mna egzaminy...nie wiem jak ja je zdam, jak nie mogę się skupić i nauczyć...Dobrze, że mam swojego mężczyznę, który mi pomaga w tych trudnych chwilach...on tez dziadka kochał, a dziadek jego, traktował go jak własnego wnuka...cieszył się, że jestesmy razem, cieszył sie jak po Sylwestrze mu powiedziałam,że się zaręczyliśmy... Mam nadzieję, że mój dziadek jest szczęśliwy na tamtym (mam nadzieję lepszym) świecie...i że patrzy na mnie z góry i że będzie zawsze przy mnie, że będzie mnie chronił i dawał znaki, jak coś będę robić źle... Mam żal do świata, do wszystkiego,że jego już nie ma.To niesprawiedliwe...Tkwi we mnie złość, nie umiem jej wyrzucić....Tak bardzo mi smutno, codziennie płaczę, chciałabym cofnąć czas, i wtedy poświęcilabym dziadkowi jeszcze więcej czasu...Dobrze, że dałam mu ciepło i uczucie w tyc ostanich miesiącach jego życia, dobrze, ze zdążyłam powiedzieć mu jak bardzo go kocham... -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
redrose odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
W zeszły czwartek umarł mój ukochany dziadek...w poniedziałek był pogrzeb. Nie mogę tego zrozumieć , jak taki kochany, dobry człowiek odchodzi-wzór uczynności i uczciwości. Do czerwca był zdrowy jak ryba, w lipcu okazało się , ze ma raka w głowie...w sierpniu go operowano, wycięto go. Ale potem okazało się, że odrósł i że to złoścliwy rak mózgu, i że nic nie pomoże , że dziadek odejdzie w ciagu roku. Odszedł w pół roku, Od września z nim i babcią mieszkałam. Mialam go na codzień, poświęcałam mu każdą wolną chwilę. Czekał na mnie codziennie aż wrócę z pracy...Byłam jego księżniczką, uwielbial mnie-swoja jedyna pierworodną wnuczkę (mial jeszcze 3 wnuków)... Czekał na mój ślub, żeby zobaczyć że jestem szczęśliwa, jak się urządzę...Nie doczekał się,ślub planowany był na jesień tego roku... Był taki kochany, dobry, cierpliwy, zawsze mnie wysłuchał, poradził,byłam jego skarbem. Powiedzial przed śmiercia, gdy leżał w szpitalu, ze takiej wnuczki nikt nie będzie miał jak on... BYłam u niego w szpitalu w środę wieczorem, tzrymałam go za rękę, chciał mi coś powiedzieć, ale już nie mówił...W czwartek rano mialam go znów odwiedzić , już nie zdążyłam... Wiem tylko, że nie cierpiał, jeszce nic go nie bolało,po prostu zasnął na zawsze...A jeszcze w święta siedzial z nami , rozmawiał, co prawda miał juz mniej siły, ale miał plany na wiosnę, chciał żyć, strasznie chciał żyć...Kilka dni przed śmiercią, powiedział, że czuje, że niedługo odejdzie...NIe mogę nadal uwierzyć że on odszedł, że zostawił mnie i babcię.Prosił, żebym się babcia zaopiekowała... Miał 73 lata, mógł jeszcze pożyć conajmniej kilka lat (moja druga babcia ma 85 lat i jest zdrowa) a on, energiczny człowiek, pełny sił i nadziei w ciągu pół roku po prostu gasł w oczach...Dlaczego życie jest takie okropne? Dlaczego istnieje taki rak co zjada ludzi bardzo szybko?Dlaczego tacy dobrzy ludzie odchodzą, a tylu złych ludzi spokojnie sobie żyje... Nie mogę uwierzyć, że on odszedł, nie dociera to do mnie...Nawet na pogrzebie, gdy go chowano do grobu, gdy płakałam, że go już nigdy nie zobaczę...nawet to nie uświadomiło mi do końca, że jego juz nie ma...Ja i tak codziennie z nim rozmawiam, i mimo,że mi nie odpowiada, to wiem, że mnie słyszy...Nie wiem jak ja to zniosę...przede mna egzaminy...nie wiem jak ja je zdam, jak nie mogę się skupić i nauczyć...Dobrze, że mam swojego mężczyznę, który mi pomaga w tych trudnych chwilach...on tez dziadka kochał, a dziadek jego, traktował go jak własnego wnuka...cieszył się, że jestesmy razem, cieszył sie jak po Sylwestrze mu powiedziałam,że się zaręczyliśmy... Mam nadzieję, że mój dziadek jest szczęśliwy na tamtym (mam nadzieję lepszym) świecie...i że patrzy na mnie z góry i że będzie zawsze przy mnie, że będzie mnie chronił i dawał znaki, jak coś będę robić źle... Mam żal do świata, do wszystkiego,że jego już nie ma.To niesprawiedliwe...Tkwi we mnie złość, nie umiem jej wyrzucić....Tak bardzo mi smutno, codziennie płaczę, chciałabym cofnąć czas, i wtedy poświęcilabym dziadkowi jeszcze więcej czasu...Dobrze, że dałam mu ciepło i uczucie w tyc ostanich miesiącach jego życia, dobrze, ze zdążyłam powiedzieć mu jak bardzo go kocham... -
Witam wszystkich gorąco i dziękuję za wszystkie ciepłe słowa jakie mi napisaliście... Wiem, że nie jestem jedyna, której smutno, i może dlatego troszkę mi lepiej jak wiem, że są jeszcze dobrzy ludzie, którzy rozumieją, pocieszą , popłaczą z Tobą... W te wszystkie dni od piątku do poniedziałku, byłam u dziadka codzinnie w szpitalu...Jak widzę jak już się gubi i mówi czasami głupoty, to serce mnie ściska, że taki żywy, energivzny i inteligentny człowiek z ogromnym sercem, zamienia się w bezradną istotę...Życie jest okrutne.. Wiem, że już niedługo to się skończy..Lekarze dają jakieś 3 tygodnie, miesiąc...niewiadomo...Boję się , za każdym razem jak jestem w szpitalu, że już go tam nie zastanę..Ale przyzwyczajam się do tej myśli i wiem, że TAM -po drugiej stronie (gdziekolwiek to jest) będzie mu lepiej, że będzie szczęśliwy... POzdrawiam wszytskich smutnych.
-
Cześc Kochani, witajcie w ten okropny mokry poniedziałek, Widzę,że niektórzy już żyją wakacjami, ja też niedługo wyjadę - za 2tygodnie i 5 dni...Już się nie mogę doczekać...Tylko coś pogoda nam szwankuje... Erin: cieszę się ,że znalazłaś super Faceta, gratuluję, tak trzymaj i nie puszczaj go, tylko bądź ostrożna... Powiem Wam,że fajnie jest mieć koło siebie takiego Faceta, ja tez mam swojego Misia, i jest mi wszytskim: przyjacielem, chłopakiem, kochankiem i po prostu wiem, że mogę na niego liczyć...I to jest najważniejsze...Jeśli facet nie jest dla kobiety przyjacielem, to jest źle....wiem coś o tym. Najważniejsze to umieć ze sobą rozmawiać i nie ukrywac niczego... Taki związek przetrwa wszytsko....nawet najgorsze dni... Ja podobnie jak Nina poznałam mojego Misia dawno temu, najpierw był tylko kolegą, nasze drogi się rozeszły , niedawno znów się połaczyły i stał się mi przyjacielem, wogóle nie przypuszczałam,że z niego taki wrażkliwy i uczuciowy mężczyzna, nawet nie myślałam że kiedykolwiek będziemy razem, nie był w moim typie, ale z czasem trafiła w nas strzała amora i stało sie..... Tak więc Erin pielęgnuj to co masz, ale nie wariuj....spokojnie tez można dużo osiągnąć... Buziaki dla wszytskich
-
Witajcie Ludziska! Czy tylko mi tak smutno z powodu beznadziejnej pogody czy Wam też? Wczoraj to mi mało głowy wiatr nie urwał a zmarzłam jakby to była jesień a nie prawie lato. Zmartwiłam się ,bo podobno w lipcu też tak ma być...A ja właśnie wczoraj zarezerwowałam pokój na wakacje dla mnie i mojego Miśka... od 10 lipca , i boję się że pogoda nie dopisze...Ale nawet jeśli tak, to co, ważne ,że będę nad morzem z moim ukochanym Misiem i będziemy spędzać romantyczne chwile we dwoje, już się nie mogę doczekać . Czy ktoś z was jest z Warszawy? Pozdrawiam cieplutko.... Ps.jak widzicie już się nauczyłam wstawiać te śmieszności
-
dla wszystkich Dziękuję za wyjaśnienie kwestii kwiatków i buziek. Widzę,że w dzisiejszych czasach młodzież całkiem oszalała i zdziczała... Dziewczyny, czy Wy pamiętacie, by w naszych czasach (mniemam, iż jesteśmy w [podobnym wieku) dziewczyna czy chłopak 13-letni chodzili pijani po ulicy, palili oficjalnie papierosy? Bo ja nie pamiętam...Jeśli nawet ktoś palił to krył się z tym a nie afiszował. Czy wasi rodzice usprawiedliwiali wasze wagary? Bo moi nie....Wtedy taki dzieciak dostałby porządne lanie i oduczył się wagarować i innych rzeczy.... Dlatego pytam , gdzie są rodzice jak dziecko ma problemy? To od nas zależy czy nasze dziecko będzie z nami rozmawiało czy znajdzie inny sposób na odreagowanie na zwrócenie na siebie uwagi. Owszem takie czasy, że rodzice ciężko pracują , by wyżyć, ale ludziska, są jakieś granice zwalania wszystkiego na pracę. Nie można dziecku kupić komputera, żeby się zajął, bo my nie mamy czasu, trzeba niestety sprawdzać czy odrabia lekcje , jakie ma oceny i samemu się tym interesować, a nie dostać olśnienia jak nauczyciel nas wezwie albo stanie się coś innego złego...Mam rację?