Witajcie dziewczynki!
Też mam (choć mam nadzieję, że miałam) ten problem. I jak się okazuje po ilości postów w tym temacie, że dotyczy on tak wielu z nas. Ja zaczełam chyba w podstawówce, róznie bywało w liceum - jakoś szczególnie nie pamietam, sporadycznie na studiach i mniej wiecej od roku zliczyłam porazkę w tym temacie. O ile nie wiem jakie byly przyczyny tego w przeszlości, to w ostatnim czasie swoje pietno odbiła na mojej twarzy, ramionach i dekoldzie depresja.Masakrowanie się było dla mnie ucieczką od rzeczywistości, niemysleniem o niczym niz pryszcz do zniszczenia, taki amok. Do tego dażenie do perfekcji, podbudowanie się, dowartosciowanie. Najważniejsze było dla mnie osiganięcie pożądanego efektu, czyli brak pryszcza, bo bez pryszczy cera jest idealna, tylko ten potworny mechanizm w danej chwili nie dopuszczał do moich myśli, że ,,po,, bedzie jeszcze gorzej - choć normalnie dokonale o tym wiem. I błedne koło sie toczyło, ,,po,, wygladałam jeszcze gorzej, poczucie własnej wartości bliskie zeru, dół i jakże męcząca sztuka kamuflażu opanowana do perfekcji.
Ale jak napisałam w pierwszym zdaniu, mam nadzieję, że MAM juz ten problem za sobą. Pomogło mi to forum, przeczytałam ten wątek już z ponad miesiąc temu i chyba odezwał się we mnie duch rywalizacji, żeby udowodnić sobie przed innymi, że to zrobię, że się uda, żeby poczuć się lepiej.
Dziewczyny bądźcie egoistkami w tym temacie, większość z Was, jak same piszecie, jest perfekcjonistkami, więc motywujmy się wirtualnie do wygranej, która lepsza, która wytrzyma, która chce miec piękną buzię i sie jej nie wstydzić. Myślę, że każda!
A z takich aspektów pielęgnacyjnych, najlepszym panaceum dla mnie jak dotąd jest pianka do mycia twarzy Loreal Happy derm, już po paru dniach stosowania skóra jest po niej tak gładziutka, że aż zachęca zeby ją zostawić w spokoju i ten stan utrzymać jak najdłużej. Czego Wam z całego serca życzę, dziewczyny dajcie małemu głupiemu pryszczowi zdominować sobie życia, są fajniejsze rzeczy, np. pasjonujące hobby.
PA!